Przejdź do głównej zawartości

Nieperfekcyjna mama, nieidealne macierzyństwo. Dlaczego matki zamiast pomagać, pouczają się nawzajem?

Nie lubię pakować się w epicentrum internetowej, absurdalnej "burzy", dlatego powstrzymuję się od najbardziej kontrowersyjnych w świecie macierzyńskim tematów dotyczących sposobu porodu i karmienia, i wyboru w tych kwestiach
w ogóle, choć tak sobie myślę, że zostawię sobie je na specjalną okazję, kiedy będę potrzebowała terapii poprzez publiczne wylanie z siebie jadu, tudzież żółci. Ale śledząc ostatnio wpisy na ulubionych blogach zauważyłam kolejny problem – matek idealnych, na ogół pozbawionych poczucia humoru, dystansu do siebie, znających się na każdej dziedzinie,  wytykających błędy i pouczających inne kobiety. Inspiracją do tego, że jednak zmaterializuję swoje poglądy i pogrzebię trochę patykiem w tym „gównie” stała się zabawna historyjka z życia autorki bloga MumMe. Miała być poprawiaczem humoru z rana, a rozpętała dyskusję, posuwającą się do tego, że autorka powinna rozwieść się z mężem, że oboje są nieodpowiedzialni i niedojrzali, że krzywdzą swoje dzieci przez lekkomyślne zachowanie i bla bla bla, czyli nikt nie przywali Ci tak jak druga kobieta-matka. Pokusiłam się o przeczytanie większości chyba komentarzy i przeraziłam się
z jednej strony, że one tak na poważnie, a z drugiej doszłam do wniosku, że chyba też nie jestem jak autorka, idealną matką, ale za to dysponuję dużą dozą lekkomyślności i niedojrzałości, bo moja reakcja na zachowanie męża, którego głównie dotyczyła anegdota - byłaby taka sama. No cóż, nie każdy rodzi się wszechwiedzącym perfekcjonistą. Jednak plusem tej sytuacji jest fakt, że nie mam kija w tyłku. Śmiem twierdzić, że taki kij byłby dla mnie dość niekomfortowy.

KOBIETA KOBIECIE WILKIEM 

O tym jak podłe, wredne i okrutne są dla siebie nawzajem kobiety, powstanie chyba oddzielny tekst, bo to temat rzeka i powszechnie wiadome, że kobieta kobiecie wilkiem, a matka matce to już w ogóle stadem wygłodniałych wilków. Niby o tym wiedziałam, ale im bliżej porodu byłam i im więcej czytałam na tematy macierzyńskie, tym większym przerażeniem napawały mnie komentarze MATEK pod artykułami, będące głównie wulgaryzmami, obelgami, oskarżeniami, ba! nawet „miłymi” życzeniami rozerwania macicy, wykrwawienia, zakażenia
i wszelkiego najgorszego, co może spotkać młodą matkę, która oczywiście nie podziela poglądów „internetowych matek wszystkowiedzących”. Jasne, że są pomocne kobiety, wyluzowane, nienachalne, niesfrustrowane, pozbawione tej martyrologii macierzyńskiej, ale…niestety są w mniejszości.

PERFEKCYJNA

Wróćmy do tej Perfekcyjnej, która ma wszystko zaplanowane, świetnie zorganizowane, menu posiłków z produktów z upraw ekologicznych zaprojektowane na kolejny miesiąc, idealnie posprzątany dom, jej dzieci
w ramach rozrywki rozwiązują sudoku i lepią podobizny królów polskich
z plasteliny, zawsze o 7 wszyscy są gotowi do wyjścia, jej mąż nigdy o niczym nie zapomina, każdy dzień zaplanowany co do minuty, dzień po dniu. I wszystko
w porządku, każdy ma inny charakter i predyspozycje, jedni preferują taki tryb życia, przewidywalny pod każdym względem, inni (w tym ja) uważają taki tryb za śmiertelnie nudny. Problem zaczyna się kiedy owe Perfekcyjne, stają się ekspertkami od wszystkiego i mało tego, że epatują swoją wiedzą na prawo
i lewo to zabierają się za dawanie „dobrych rad” zupełnie o to nieproszone, ocenianie, krytykowanie, wylewanie wiadra pomyj na głowy „koleżanek”. Nie mam nic do Perfekcyjnych, póki nie zaczynają wtrącać się w życie Nieperfekcyjnych.

NIEPERFEKCYJNA

Zdecydowanie jestem Nieperfekcyjna – moje dziecko zajada często obiad ze słoika, włączam mu bajkę, żeby zjeść śniadanie, czy umyć zęby albo gary
z wczoraj, albo żeby mieć chwilę świętego spokoju. W dalszym ciągu oprócz tego, ze jestem matką, jestem kobietą i sobą z życia przed narodzinami, jasne, że wiele musiałam zweryfikować, ale zrezygnowanie ze wszystkiego, bo nie wypada, bo mam dziecko, bo powinnam siedzieć w domu, w ogóle nie wchodzi w grę. Kocham swojego syna miłością nieskończoną i dlatego nie zafunduję mu nudnej, marudzącej, do porzygu poukładanej i sfrustrowanej wersji matki. Poza tym moje dziecko nie potrzebuje idealnej matki, a takiej, która da mu 100% miłości, akceptacji i poczucia bezpieczeństwa. Reszta jakby jest na drugim planie.

BŁĘDY "MŁODOŚCI"

No i oczywiście, przyznaję, że daleko mi do ideału, bo popełniłam kilka błędów wychowawczych, za które po czasie mi wstyd. Np. dałam się wciągnąć w ten debilny wyścig przechwałek i umiejętności, posłuchałam rad tych bardziej doświadczonych i zmuszałam swoje dziecko, chcąc przyspieszyć jego rozwój do leżenia na brzuchu, kiedy w ogóle nie miało na to ochoty, pomagałam mu siadać, bo wydawało mi się, ze długo sam nie siedzi, martwiłam się, że nie raczkuje, bo słyszysz i czytasz naokoło kiedy dziecko powinno zrobić „coś tam” i „mateczki” ścigały się w komentarzach coraz wcześniejszymi postępami swoich dzieci i że to właśnie niby jest dobre i prawidłowe. Otrzeźwienie kompletne przyszło  jak syn zaczął sam z siebie raczkować, nagle wstawać i próbować chodzić, we własnym tempie i każde dziecko rozwija się we własnym tempie, a nam nie wolno niczego przyspieszać, a tym bardziej porównywać. I niby to wiedziałam, jak Olaf był jeszcze w brzuchu, ale pozwoliłam sobie zamieszać w głowie z racji krótkiej kariery macierzyńskiej. To moje pierwsze dziecko, więc przypuszczam, że tych momentów wstydu będzie o wiele, wiele więcej, bo nawet nie zamierzam dążyć w stronę Perfekcyjnej Matki Wszystkowiedzącej. 

PRAWO MATKI

Nieperfekcyjna Mamo, masz prawo do popełniania błędów, masz prawo być zmęczona, mieć zwyczajnie w świecie dość wszystkiego i nie czyni to z Ciebie gorszej matki. To lukrowane macierzyństwo, ale i z drugiej strony przesadnie udramatyzowane czyni więcej szkody niż pożytku u kobiet, którym ciężko czasem ogarnąć tę zmianę. Nie udaje im się zrobić dwudaniowego obiadu, z dzieckiem płaczącym i domagającym się bliskości, bałagan w ich domu narasta, ubranka nie są wyprasowane i ułożone w kostkę kolorami, nie są wyspane, z nienagannym makijażem i fryzurą. No i nie muszą. Skupiając się na wypełnianiu planu i zadań rozpisanych na minuty, łatwo zapomnieć o tym, co ważne. Dystans i humor, umiejętność wrzucenia na luz i odpuszczenia. To samo w przypadku relacji partnerskich, wzajemne wytykanie błędów, czepianie się o pierdoły, obwinianie, oczekiwanie cudów, czy, że druga strona się wszystkiego domyśli jest drogą do tego, że w pewnym momencie przestaniecie się zwyczajnie w świecie lubić
i szanować i zamiast wspierać, zaczniecie robić sobie na złość. Jeśli obie strony zaś są nastawione na dialog, dają dużo od siebie, a nie tylko oczekują, mają do siebie samych dystans, a poczuciem humoru, ratują się z wielu opresji to naprawdę łatwiej się żyje.
Trudno mi uwierzyć w idealne życia, idealnych ekspertek z Internetu, bo
z psychologicznego punktu widzenia, wylewanie swoich racji i atakowanie każdego, kto ma inne zdanie, świadczy o reperowaniu sobie tym sposobem, poczucia własnej wartości.
 Droga Mamo, nie musisz być perfekcyjna! Nie musisz wiedzieć wszystkiego, ani zrobić wszystkiego, co miałaś dziś na liście. Wyznacznikiem udanego życia są Twoje relacje z najbliższymi.

Komentarze

  1. Prawda stara jak świat, ale w życiu ważne jest, żeby słuchać siebie i selekcjonować to co do nas dociera z zewnątrz. Mądrości życiowej nabiera się w toku przeżytych doświadczeń, a wtedy opinie innych są jakby... transparentne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poruszasz tu strasznie ważny temat... Nauczyłam się przy pierwszym dziecku, żeby słuchać wyłącznie siebie - inaczej dostałabym na głowę!
    Mam wrażenie, że te "perfekcyjne" i "idealne" żyją tylko wirtualnie...
    Cóż. Ja dzisiaj zamiast pościelić łóżko usiadłam do blogowania - niech to powie wszystko :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Też chciałam być perfekcyjna przy pierwszym, ale drugie dziecko wybiło mi to z głowy :-))) Świetny tekst...zawsze i wszędzie były perfekcyjne, nie zwracać na nie uwagi :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej słuchać swojej intuicji, bo jednak to najlepszy doradca :)

      Usuń
  4. Też o tym piszę i krzyczę głośno, żebyśmy nie dały się zwariować i żebyśmy nie były dla kogoś takimi mądralskimi matronami. Pamiętajcie dzxiewczyny, że jak ktoś was poucza tzn, że jest bardzo niedojrzały, a jak jest niedojrzały to raczej te rady też takie są. Nawet jak nieźle brzmią. To, że ktoś sięnaczytał mądrości jeszcze o niczym nie świadczy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Poruszyłaś bardzo ważny i trudny temat. Mam dopiero 15 lat, ale post bardzo przydatny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo to tak jest każda zdaje sie być mądrzejsza

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dobrze, że nie będę miała takiego problemu. Zero dzieci w moim życiu. ;)

    www.monarea94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szkoda,

JAK SIĘ UBRAĆ DO TEATRU, CZYLI CO WARTO WIEDZIEĆ PRZED WIZYTĄ W TEATRZE

Jednym z najczęściej zadawanych pytań jeśli o wizytę w teatrze chodzi, jest w co się ubrać? i choć jest to kwestia też w jakiś sposób istotna, to ważniejsze dla mnie po kilku ładnych latach obserwacji widzów różnego wieku i kalibru, bardziej na miejscu jest pytanie jak się zachować? Bo o ile dawno, dawno temu wyjście do teatru to był ceremoniał sukni wieczorowych, fryzur, makijażu, ważnych spotkań to obecnie kwestia ubioru pozostawia sporą dowolność, natomiast zachowania, które coraz częściej rozsiadają się wygodnie na widowni, pozostawiają sporo do życzenia. Drażni to okrutnie mnie – widza, a co dopiero mają powiedzieć aktorzy? W teatrze,   choćby że względu na fakt, że jest to przybytek kultury wysokiej, bardziej od nienagannego i modnego przyodzienia wymagana jest kultura, zarówno osobista jak i społeczna, znajomość pewnych obowiązujących zachowań. „Reguła teatralna” jest obecnie bardzo liberalna, bo chodzi o to, żeby ludzi zachęcić, wyjść ze sztuką na ulicę, a nie odstrasz

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU - "BIESY" KRZYSZTOF JASIŃSKI

  Materiały z archiwum Sceny STU BOSKI DOSTOJEWSKI  „Biesy" Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego wystawiane na Scenie STU  były dla mnie jedną z najciekawszych pozycji z krakowskiego świata teatralnego. Wiązałam z nią wielkie nadzieje i niepokoje (z naciskiem na nadzieje). Nadzieje, gdyż Dostojewskiego jako twórcę od wielu lat ceniłam. Jego mętna i ciemna aura intrygowała. Niepokoje zaś wiązały się z objętością dzieła i sposobem przeniesienia na deski teatralne spójnej fabuły, dramatyzmu, czarnego humoru i tego charakterystycznego poczucia permanentnego napięcia, zmierzania ku ciemnej otchłani. DZIEWCZYNKA Z MŁOTEM A już najbardziej intrygował afisz teatralny , fascynował i przerażał, był niesamowicie magnetyczny. Przedstawiał dziewczynkę w bieli, z czarnymi włosami i przerażającymi oczami, utkwionymi gdzieś w dal. W ręku trzymała czerwony młot, co automatycznie nasuwa konotacje z krwawymi zbrodniami. W zasadzie trochę żałuję, że nie pozostałam przy nim i c