Przejdź do głównej zawartości

WSZYSTKIE NIEPRZESPANE NOCE, CZYLI DRAMAT W PIĘCIU AKTACH



wszystkie nieprzespane noce, bezsenność, pobudki, dziecko, siła, matka, sen, fetyszysta snu
Jestem fetyszystą snu – z ułomności tarczycowych, z upodobania, może dużą rolę odegrała w tym genetyka. Nieważne. Ważne, że czynników sennogennych nakładających się na siebie jest tak wiele, że natury nie oszukasz i tego nie przeskoczysz. Sen mój jest, a raczej był, tak głęboki i mocny, że nie obudziłyby mnie wystrzały z armat, nawet jeśli armia by mnie wyniosła z łóżkiem na pole walki.

A teraz natura contra natura, bo oto rodzi się dziecko, a małe dziecko wiadomo – brak snu. Jakby nie obalać mitów macierzyństwa, to jest to akurat fakt niezbity, nie do przeskoczenia. Prawda, nie fałsz. I oto ścierają się te dwie natury – mój wewnętrzny fetyszysta snu i ja matka.

PROLOG

Gdzieś w połowie ciąży sen nie chciał nagle przychodzić, tzn. przychodził nad ranem kiedy niekoniecznie miałam możliwość go przyjąć, robota nie poczeka. Później kiedy robota poszła w las, po nocy, kiedy sen miał mnie gdzieś 
i przychodził regularnie o 5 rano, spaliśmy czasem do południa, póki głód nas nie nawiedził. I tak czekałam do rozwiązania aż w końcu położę się na brzuchu, zasnę o ludzkiej porze, przez pół nocy nie będę kopana po żebrach, żołądku i wszelakich wnętrznościach, kiedy znów będzie normalnie.
Ale…już nigdy nie było…

AKT I - NOC PIERWSZA

I wybiła godzina 0, urodziłam! Leżę i czekam aż znieczulenie zejdzie i poczuję jak umieram. W międzyczasie wewnątrz przepełnia mnie radość i nie dowierzam, że to już, że po wszystkim, że przeżyłam, że to koniec! 
Ale to dopiero tak naprawdę był początek…

5 rano z impetem i zestawem zastrzyków do pokoju wpada położna, zapala światła. 5 rano? Serio??? O jak ja parę dni później marzyłam, żeby wstawać DOPIERO o 5 rano…

AKT II - NOC W DOMU

Wstaję jak automat co 1,5 – 2 godziny w nocy na karmienie. Chociaż „wstaję” to jednak za duże słowo – zostaję budzona, podnoszona, na szczęście nie reanimowana J Bo wiecie, mnie serio nie jest w stanie nic obudzić. Zanim organizm się przestawił, naostrzył radar płaczu, to na początku to nie ja pierwsza reagowałam na płacz, w sumie jak miałam to robić skoro nic nie słyszała J Regularnie szturchana czy spychana z łóżka po pewnym czasie sama zaczęłam ogarniać te klimaty, weszłam w fazę – krótko śpię, raczej czuwam, a tak naprawdę to nic już o spaniu nie wiem, rozpacz mnie ogarnia, kiedy zaczynam słyszeć dźwięki przez sen czy poruszenie w łóżeczku, bo to znak, że już czas odpalić mleczarnię, a dopiero co ją zamykałam.

Zgubiłam się w czasie, jak nie karmię to bujam w wózku nad ranem, długo, do skutku. Ze ścieżką dźwiękową z misia kołysanki ciekawie synchronizuje się moje burczenie w brzuchu. Jeść i kawy! Albo ciepłej kołderki. Choć 15 minut, pół godziny...

AKT III - NOC KOLEJNA

Wydaje mi się, że już nigdy nie będzie inaczej, a teksty, że to minie, że się przyzwyczaję wywołują we mnie diabelski śmiech rozpaczy. Zmęczenie, ból, obciążona psychika, ogromna odpowiedzialność potęgowały wyczerpanie brakiem snu.

A potem przyszła noc, że nie obudziliśmy się na kolejne nocne karmienie, a rano…panika, zawał na miejscu, co z naszym dzieckiem, bo już widno, rano, a my tyle spaliśmy, on bez jedzenia, ale…on też po prostu spał J 

AKT IV - NOC ROK PÓŹNIEJ

Niby w nocy już żarełko dawno się skończyło, niby bujać na rękach już nie trzeba, ale nadal pielgrzymujemy co chwilę do łóżeczka, wciąż bujamy w wózku na dobranoc, czasem na kilka podejść, a pobudki o 4-5, czasem 6 bolą mocno. Niewiele się dla mnie zmienia, po prostu śpię coraz płytszym snem, bo „słyszę” jak kołdra zsuwa się z dziecka J

AKT V - KOLEJNA NOC ROK PÓŹNIEJ

Pobudki o 7-8 takie piękne, po wielu dokumentnie nieprzespanych nocach, kiedy choroba atakowała nasze domostwo zaczynasz wierzyć, że nie tak łatwo „umrzeć”, że codzienne zmartwychwstanie ma swoją moc. Ogromnie doceniasz noce zdrowe, boisz się nocy chorych. Ale przychodzi moment, że walka między dwoma naturami staje się wyrównana. Czujesz siłę, przewagę, wygrywasz! 
I żadna noc już Ci niestraszna J

EPILOG

Wiesz, że o 7 rano to już musisz być na nogach, bo za chwilę trzeba wyjść do pracy i tam na najwyższych obrotach 8 godzin, a potem na jeszcze wyższych obrotach w domu, a jednak…w d…użym poważaniu masz to, kiedy i czy od dłuższego czasu budzi się małe stworzenie, drepta bosymi stópkami na Twoje łóżko, przytula się i chce bajki, albo posłuchać piosenek, albo po prostu zabrać Ci przestrzeń do spania, każe spać w nogach albo na kanapie, bo nagle Twoje łoże jest niezbędne do dalszego snu. I już Cię to nie rusza, bierzesz koc i idziesz na kanapę, albo włączasz muzę i ucinasz sobie drzemkę, tudzież czekasz aż powieki małej Bestii opadną i idziesz dalej spać. I nagle śpisz 3-4 godziny z przerwami, płytkim snem i wciąż Cię to nie rusza, bo już dawno przestałeś liczyć czas, żeby nie frustrować się w takie noce. I czasem jednak brak wiedzy i poczucia czasu pozwala na spokojniejsze bytowanie J

I już Cię nie irytują nieprzespane noce, bo katar, bo spać się nie da, bo czuwasz całą noc z przerwami na mimowolną drzemkę. Kompletnie jest to poza Tobą. Wiesz dlaczego? Powiem Ci zdanie, którego sama nienawidziłam – bo to minie. Bo tyłek stwardnieje, bo organizm złapie tryb wyczynowo-przetrwaniowy, bo faktycznie przestaniesz potrzebować snu, tyle ile Ci się wydawało, że potrzebujesz. Bo uświadomisz sobie, że za chwilę zatęsknisz za tymi stópkami dreptającymi do Twojego łóżka, do Twoich ramion, do Twojego ciepła.
Za chwilę to pryśnie. Czas pędzi.

Piszę ten żartobliwy tekst ku pokrzepieniu, jak strasznie by nie chciało Ci się spać – przeżyjesz. Nie odważę się napisać, że z sentymentem będziesz te bujanki nocne wspominać, ale dzieci są tak krótko małe i tak krótko jesteśmy dla nich całym światem, że akceptacja (choć proces to trudny, przynajmniej w moim przypadku J) obecnego stanu jest najlepszym, co można zrobić, bycie tu i teraz, bez szarpania się z rzeczywistością. One kiedyś przestaną się budzić w nocy, przestaną przychodzić, prosić o picie, jogurt, bajkę, przytulanki i drapanie po plecach. A wtedy poczujemy się obrzydliwie samotni, więc korzystajmy z tych wszystkich nieprzespanych nocy, póki mamy okazję J


__________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :) 

Komentarze

  1. Pięknie napisane :) Macierzyństwo to prawdziwe wyzwanie, któremu jest w stanie podołać każda kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja może tylko dodam, nie bójmy się spać z dziećmi. Ja prawie wykonczylam się odkladajac córkę do łóżeczka. Dzień kiedy zaczęła spać z nami wspominam cudownie. Z przerwami, ale jednak spałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężko wstać w nocy jak się do toalety zachce a co dopiero kiedy maluszek wzywa co chwilę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje dzieci budzily się co 3h i jakoś nie sprawiało to dla mnie problemu że się nie wyspałam, ale wiem że każdy jest inny więc nie musi mieć tak jak ja :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy wpis. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szkoda,

JAK SIĘ UBRAĆ DO TEATRU, CZYLI CO WARTO WIEDZIEĆ PRZED WIZYTĄ W TEATRZE

Jednym z najczęściej zadawanych pytań jeśli o wizytę w teatrze chodzi, jest w co się ubrać? i choć jest to kwestia też w jakiś sposób istotna, to ważniejsze dla mnie po kilku ładnych latach obserwacji widzów różnego wieku i kalibru, bardziej na miejscu jest pytanie jak się zachować? Bo o ile dawno, dawno temu wyjście do teatru to był ceremoniał sukni wieczorowych, fryzur, makijażu, ważnych spotkań to obecnie kwestia ubioru pozostawia sporą dowolność, natomiast zachowania, które coraz częściej rozsiadają się wygodnie na widowni, pozostawiają sporo do życzenia. Drażni to okrutnie mnie – widza, a co dopiero mają powiedzieć aktorzy? W teatrze,   choćby że względu na fakt, że jest to przybytek kultury wysokiej, bardziej od nienagannego i modnego przyodzienia wymagana jest kultura, zarówno osobista jak i społeczna, znajomość pewnych obowiązujących zachowań. „Reguła teatralna” jest obecnie bardzo liberalna, bo chodzi o to, żeby ludzi zachęcić, wyjść ze sztuką na ulicę, a nie odstrasz

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU - "BIESY" KRZYSZTOF JASIŃSKI

  Materiały z archiwum Sceny STU BOSKI DOSTOJEWSKI  „Biesy" Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego wystawiane na Scenie STU  były dla mnie jedną z najciekawszych pozycji z krakowskiego świata teatralnego. Wiązałam z nią wielkie nadzieje i niepokoje (z naciskiem na nadzieje). Nadzieje, gdyż Dostojewskiego jako twórcę od wielu lat ceniłam. Jego mętna i ciemna aura intrygowała. Niepokoje zaś wiązały się z objętością dzieła i sposobem przeniesienia na deski teatralne spójnej fabuły, dramatyzmu, czarnego humoru i tego charakterystycznego poczucia permanentnego napięcia, zmierzania ku ciemnej otchłani. DZIEWCZYNKA Z MŁOTEM A już najbardziej intrygował afisz teatralny , fascynował i przerażał, był niesamowicie magnetyczny. Przedstawiał dziewczynkę w bieli, z czarnymi włosami i przerażającymi oczami, utkwionymi gdzieś w dal. W ręku trzymała czerwony młot, co automatycznie nasuwa konotacje z krwawymi zbrodniami. W zasadzie trochę żałuję, że nie pozostałam przy nim i c