Bezpieczeństwo
przede wszystkim, odpowiedzialność, uważność, oczy dookoła głowy…a mimo to,
czasem zdarza się wypadek, robimy dziecku krzywdę nie wiedząc o tym,
nieświadomie, działając
w dobrych intencjach. W końcu żadna matka nie chce skrzywdzić własnego dziecka.
w dobrych intencjach. W końcu żadna matka nie chce skrzywdzić własnego dziecka.
Pomijam
rodziców, którzy krzywdzą celowo, a którzy rodzicami nie mają prawa się w takim
układzie nazywać.
W STREFIE KOMFORTU
Ale pomiędzy
jest duża grupa rodziców, którzy dla własnej wygody i komfortu życia działają
nie do końca tak jak powinni. Trudno stwierdzić, czy faktycznie nie zdają sobie
sprawy z konsekwencji pewnych działań, czy brakuje im wiedzy, czy raczej jednak
lubią chadzać na łatwiznę. Tyle, że zostając rodzicem stajesz się
odpowiedzialny już nie tylko za siebie i swoje życie. Stajesz się parasolem
ochronnym kompletnie bezbronnej istoty. Trzymasz w rękach inne życie, tak
bardzo od Ciebie zależne, ufające Ci bezgranicznie
i zdane na Ciebie. Nawet jeśli Twoje dziecko uparcie twierdzi, że jest już dorosłe i może wszystko samo, to nie zwalnia Cię od pilnowania go w takim samym stopniu i czuwania nad jego bezpieczeństwem. To, że właśnie nauczyło się chodzić i mówić, nie czyni z niego dorosłego dziecka.
i zdane na Ciebie. Nawet jeśli Twoje dziecko uparcie twierdzi, że jest już dorosłe i może wszystko samo, to nie zwalnia Cię od pilnowania go w takim samym stopniu i czuwania nad jego bezpieczeństwem. To, że właśnie nauczyło się chodzić i mówić, nie czyni z niego dorosłego dziecka.
Ten nie popełnia
błędów, kto nic nie robi i to naturalne, że błędy się zdarzają, mniejsze lub
większe, ale problem w tym by dążyć do ich eliminacji, a nie powielania, bo
skoro raz tak się stało i nic się nie stało to za trzecim i piątym razem też
będzie ok. Może i będzie ok za piątym, ale za szóstym karta może się odwrócić.
RACHUNEK SUMIENIA
Sama mam na
swoim koncie małe grzeszki.
Kiedy moje
dziecko miało 8 miesięcy, spadło mi z kanapy na podłogę, co prawda wysokość od
kanapy do podłogi malutka i nic mu się nie stało, ale mógł niefortunnie uderzyć
i co wtedy…a od leżącego dziecka na kanapie odwróciłam zaledwie na 2 sekundy
głowę, żeby złapać butelkę z mlekiem stojącą na stole obok.
2 sekundy, nie więcej, moje dziecko spadło wprost pod bujaczek…sparaliżowało mnie na kolejne
2 sekundy, a potem w panice sprawdzałam dokładnie, czy nic nie złamał, nie pękła żadna kostka.
W późniejszym czasie kiedy uczył się chodzić, upadał wielokrotnie i z różnym skutkiem, ale ten pierwszy upadek, ten moment, którego bałam się od początku, kiedy kładłam go gdziekolwiek, skąd jakimś cudem mógł spaść, zapadł mi w pamięci. Moja wina, moja bardzo wielka wina…
2 sekundy, nie więcej, moje dziecko spadło wprost pod bujaczek…sparaliżowało mnie na kolejne
2 sekundy, a potem w panice sprawdzałam dokładnie, czy nic nie złamał, nie pękła żadna kostka.
W późniejszym czasie kiedy uczył się chodzić, upadał wielokrotnie i z różnym skutkiem, ale ten pierwszy upadek, ten moment, którego bałam się od początku, kiedy kładłam go gdziekolwiek, skąd jakimś cudem mógł spaść, zapadł mi w pamięci. Moja wina, moja bardzo wielka wina…
Mam też na swoim
sumieniu grzech ciężki popełniany z niewiedzy. Szczegółowo opisała go Ewelina Gałdecka
na blogu Pozytywny Dom, ja tylko „wyspowiadam się” z czegoś, co do tej pory
mnie mrozi, jak sobie pomyślę o swoim głupim torze myślenia. Ewelina pisze o
pewnej alejce w parku, ja mogłabym napisać o pewnej spacerowej trasie po
bruzdach z lodu i śniegu.
Tak, po narodzinach syna, za mało miałam w życiu
adrenaliny, więc udawałam się na długie spacery po okolicznych terenach, a
upodobałam sobie trasę po wyboistych koleinach, najpierw wpychałam
z mozołem wózek na samą górę, a potem schodziłam z nim po bardzo kamienistej dróżce i tylko cudem nie wyrżnęłam na lodzie pokrytym jedynie warstewką puchatego śniegu. Ale ja nie o tym. Upodobałam sobie tę trasę nie bez powodu. Otóż Olaf, im bardziej szarpało wózkiem, tym szybciej zasypiał i lepiej
i dłużej spał. Potem gdy wózek przestawał jechać, np. w kolejce do kasy w sklepie, dziecko momentalnie budziło się i zaczynała się aria płaczu J W domu przy jego marudzeniach, nieustającym płaczu, kolkach również wkładałam go do wózka i kołysałam od prawa do lewa, poszarpując czasem wózkiem dla lepszego efektu usypiającego i on faktycznie zasypiał. Na rękach również, intensywne kołysanie w końcu go usypiało. Na szczęście trafiłam przypadkiem na artykuł o praktykach, które uskuteczniałam, tj, wożenie wózka po nierównościach zapewniając synowi „usypiające wstrząsy”. Naiwna myślałam, że on to lubi,
w końcu wtedy się uspokajał i spał…A prawda jest taka, że intensywne kołysanie, szarpanie wózkiem, że dziecko niemal lewituje razem z kołderką nad nim sprawia, że dziecku szaleje błędnik, stąd powoli odpływa, staje się nieobecne, w skrajnych przypadkach zdarzają się omdlenia. Wiadomo, że robiąc to nieświadomie, nie mając praktyki, wiedzy, nie jesteśmy od razu patologicznymi rodzicami, ale wzajemna edukacja (nie mylić z pouczaniem i wylewaniem wiader pomyj na siebie wzajemnie, bo moja racja jest najmojsza) może wiele dobrego uczynić, a przede wszystkim zwrócić uwagę na rzeczy, których nie dostrzegamy sami, nad którymi nie myślimy, a żałujemy mocno po fakcie.
z mozołem wózek na samą górę, a potem schodziłam z nim po bardzo kamienistej dróżce i tylko cudem nie wyrżnęłam na lodzie pokrytym jedynie warstewką puchatego śniegu. Ale ja nie o tym. Upodobałam sobie tę trasę nie bez powodu. Otóż Olaf, im bardziej szarpało wózkiem, tym szybciej zasypiał i lepiej
i dłużej spał. Potem gdy wózek przestawał jechać, np. w kolejce do kasy w sklepie, dziecko momentalnie budziło się i zaczynała się aria płaczu J W domu przy jego marudzeniach, nieustającym płaczu, kolkach również wkładałam go do wózka i kołysałam od prawa do lewa, poszarpując czasem wózkiem dla lepszego efektu usypiającego i on faktycznie zasypiał. Na rękach również, intensywne kołysanie w końcu go usypiało. Na szczęście trafiłam przypadkiem na artykuł o praktykach, które uskuteczniałam, tj, wożenie wózka po nierównościach zapewniając synowi „usypiające wstrząsy”. Naiwna myślałam, że on to lubi,
w końcu wtedy się uspokajał i spał…A prawda jest taka, że intensywne kołysanie, szarpanie wózkiem, że dziecko niemal lewituje razem z kołderką nad nim sprawia, że dziecku szaleje błędnik, stąd powoli odpływa, staje się nieobecne, w skrajnych przypadkach zdarzają się omdlenia. Wiadomo, że robiąc to nieświadomie, nie mając praktyki, wiedzy, nie jesteśmy od razu patologicznymi rodzicami, ale wzajemna edukacja (nie mylić z pouczaniem i wylewaniem wiader pomyj na siebie wzajemnie, bo moja racja jest najmojsza) może wiele dobrego uczynić, a przede wszystkim zwrócić uwagę na rzeczy, których nie dostrzegamy sami, nad którymi nie myślimy, a żałujemy mocno po fakcie.
BEZPIECZEŃSTWO PRZEDE WSZYSTKIM
Młoda mama pisze
wymyśliła świetną akcję , w której każda z nas dzieląc się swoimi
doświadczeniami, pisząc o problemach, przestrzegając, przekazuje kawałek wiedzy
i uczula. W akcji nie chodzi
o piętnowanie rodziców. Chodzi o uświadamianie tak, by już nikt nie mógł się tłumaczyć „O tym nie pomyślałem”, „O tym nie wiedziałem”.
o piętnowanie rodziców. Chodzi o uświadamianie tak, by już nikt nie mógł się tłumaczyć „O tym nie pomyślałem”, „O tym nie wiedziałem”.
O wielu rzeczach
faktycznie można nie pomyśleć, nie wiedzieć, co doświadczyłam też na swoim
przykładzie, ale są rzeczy tak oczywiste, że naruszanie ich narażając dziecko
na utratę życia czy zdrowia powinny być ostro karalne. Nie wierzę, że można
bezproblemowo zostawić małe, śpiące dziecko w aucie
i beztrosko pójść na zakupy, nie na 10-15 minut, a na kilka godzin. Nieważne już czy lato, czy zima, zastanawialiście się kiedyś, co czuje małe dziecko, kiedy budzi się nagle w pustym aucie? Bez mamy, taty, kogokolwiek kogo zna? Szarpiąc się w foteliku może sobie zrobić krzywdę, naprawdę nie trzeba daleko szukać.
i beztrosko pójść na zakupy, nie na 10-15 minut, a na kilka godzin. Nieważne już czy lato, czy zima, zastanawialiście się kiedyś, co czuje małe dziecko, kiedy budzi się nagle w pustym aucie? Bez mamy, taty, kogokolwiek kogo zna? Szarpiąc się w foteliku może sobie zrobić krzywdę, naprawdę nie trzeba daleko szukać.
Nie wierzę, że
można zostawić malucha samego nad wodą, czy z innymi dziećmi, a samemu zająć
się opalaniem i biesiadowaniem, czy „rzucać go na głęboką wodę”, żeby nauczył
się sam pływać…serio? Niestety, ale byłam świadkiem takich sytuacji. Dziecko
nad wodą powinno być pilnowane ze szczególna starannością, a to dlatego, że ono
jeszcze nie przewiduje konsekwencji działań, nie wie, że np. fala może go
zabrać z brzegu i zatopić, że skakanie na główkę do jeziora niekoniecznie może
skończyć się owacjami na stojąco kolegów, a dożywotnim wózkiem inwalidzkim. I
to nie chodzi, żeby trzymać dziecko pod kloszem i zabronić mu żyć, ale żeby
uczulać go, tłumaczyć, mierzyć jego siły, dostosowywać aktywności, po to, żeby
potrafiło samo kiedyś być za siebie odpowiedzialne, ale póki jest małe to Ty
rodzicu jesteś odpowiedzialny za dwoje, to ogromne obciążenie dźwigać też
drugie życie i strzec jak oka w głowie, ale chyba o to w rodzicielstwie chodzi J
______________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
______________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
Bardzo ważny tekst dla wszystkich rodziców. Myślę, że każdy ma na sumieniu jakieś grzeszki i grzechy bo przecież każdy z nas się uczy całe życie...
OdpowiedzUsuńKażdy rodzic ma jakieś grzeszki na koncie...
OdpowiedzUsuńKażdy...
UsuńMam parę takich grzeszków na swoim koncie. Część z nich tak naprawdę nie zależało ode mnie, ale brzemię odpowiedzialności, o której piszesz jest tak silne, że i tak wyrzucam sobie, że powinnam była temu zapobiec. Ważne, żeby nauczyć się tego pozytywnego podejścia: ok, popełniłam błąd, ale najlepsze co mogę teraz zrobić to starać się żeby dalej było jak najlepiej, a nie siedzieć i hodować niezdrowe wyrzuty sumienia. Pozdrawiam ciepło! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wiedzieć jakich błędów nie popełniac na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł z taką akcją. Po co powtarzać te same błędy, skoro można poczytać o historiach osób, które przeszły przez to samo. Póki co nie mam dziecka, ale zawsze podziwiałam zwłaszcza te młode mamy, bo one uczą się wszystkiego od nowa i na pewno lekko nie jest.
OdpowiedzUsuńRodzicielskie błędy i grzeszki są nieuniknione. Ważne - to zdawać sobie z nich sprawę i próbować je naprawić :)
OdpowiedzUsuń