Palce
zadrżały mi właśnie na klawiaturze z podekscytowania, bo dziś wchodzimy w
mroczny
i duszny świat Witkacego. Na studiach czekałam 4 lata, aż na czwartym roku, w końcu dobrniemy do epoki Młodej Polski i mojej wielkiej wówczas fascynacji. Zauroczona byłam jego osobą, sposobem postrzegania świata, filozofią, teatrem i rewolucją jakiej dokonał. Pamiętam jak w euforii kartkowałam egzemplarz Pożegnania jesieni. Fascynacja tak żarliwa przeminęła, tak jak przemijają wraz ze zmieniającym się doświadczeniem i sposobem myślenia, wszystkie inne rzeczy w życiu, ale wciąż stykając się ze światem, a w szczególności teatrem Witkacego odczuwam ogromny sentyment do jego sylwetki i respekt w stosunku do twórczości. Tak, wiem, że głównymi sponsorami jego wielkich dzieł było opium i absynt, ale talentu i charyzmy, nie sposób mu odmówić.
i duszny świat Witkacego. Na studiach czekałam 4 lata, aż na czwartym roku, w końcu dobrniemy do epoki Młodej Polski i mojej wielkiej wówczas fascynacji. Zauroczona byłam jego osobą, sposobem postrzegania świata, filozofią, teatrem i rewolucją jakiej dokonał. Pamiętam jak w euforii kartkowałam egzemplarz Pożegnania jesieni. Fascynacja tak żarliwa przeminęła, tak jak przemijają wraz ze zmieniającym się doświadczeniem i sposobem myślenia, wszystkie inne rzeczy w życiu, ale wciąż stykając się ze światem, a w szczególności teatrem Witkacego odczuwam ogromny sentyment do jego sylwetki i respekt w stosunku do twórczości. Tak, wiem, że głównymi sponsorami jego wielkich dzieł było opium i absynt, ale talentu i charyzmy, nie sposób mu odmówić.
SZTUKA RÓWIEŚNICA
Ponad
trzydzieści lat temu, w roku 1986 po raz pierwszy na scenie STU została
wystawiona przez Krzysztofa Jasińskiego sztuka Wariat i zakonnica. Zaczynam od tego nie bez powodu. Po pierwsze,
sztuka jest moją rówieśnicą, a po drugie fenomenalny jest fakt, że jej
popularność przez 30 lat nie osłabła, wciąż gromadzi pełne widownie i choć
oglądana z innej perspektywy, gdyż przez ten czas wiele się na świecie zmieniło
wciąż jest aktualna. Obsada aktorska również dokonała zmiany warty i zapewne
także dlatego ząb czasu spektaklu nie nadgryzł, niezaprzeczalny pozostaje fakt,
że jest on i świetnym przedstawieniem, i wielkim sukcesem Krzysztofa
Jasińskiego.
PORUSZAĆ, SZOKOWAĆ, WYTRĄCAĆ Z RÓWNOWAGI
Wiele już napisano tekstów i recenzji, dlatego raczej
trudno napisać coś odkrywczego,
a powielanie stwierdzeń uważam za zbędne. Dla mnie, przedstawicielki zasiadającego na widowni młodego pokolenia Wariat i zakonnica raczej nie jest opowieścią mocno kontrowersyjną, nie jest dokuczliwie drażniąca, a koncepcje psychologiczne i nauki freudowskie już dawno nie mają dla nas charakteru wielkiego filozoficznego odkrycia, choć pewnie jakieś prawdy w jego tezach my także odkrywamy. Chyba także sam Witkacy nie szokuje i nie zniesmacza, a jego artystyczne środki choć i dla nas chadzają krętymi drogami, na pewno są już jaśniejsze, bardziej wytłumaczalne, nie okryte tak gęstą mgłą tajemnicy.
a powielanie stwierdzeń uważam za zbędne. Dla mnie, przedstawicielki zasiadającego na widowni młodego pokolenia Wariat i zakonnica raczej nie jest opowieścią mocno kontrowersyjną, nie jest dokuczliwie drażniąca, a koncepcje psychologiczne i nauki freudowskie już dawno nie mają dla nas charakteru wielkiego filozoficznego odkrycia, choć pewnie jakieś prawdy w jego tezach my także odkrywamy. Chyba także sam Witkacy nie szokuje i nie zniesmacza, a jego artystyczne środki choć i dla nas chadzają krętymi drogami, na pewno są już jaśniejsze, bardziej wytłumaczalne, nie okryte tak gęstą mgłą tajemnicy.
W latach dwudziestych dwudziestego wieku (prapremiera odbyła się 24 kwietnia 1924
w Teatrze Miejskim w Toruniu) Wariat i zakonnica musiała budzić niemałe kontrowersje. Sama fabuła umieszczenia psychicznie chorego artysty i „osoby duchownej" w jednej celi, kopulacja (o ile doszło do tej sceny) owej osobliwej pary w izolatce i w ogóle, zajmowanie się w teatrze problemem choroby psychicznej i do tego umiejscowienie akcji w „szpitalu dla wariatów", było już kwestią niezwykle kontrowersyjną i szokującą. Dlatego sądzę też, że znacznie dogłębniej poruszało widza niż porusza obecnie. Zapewne spektakl spełniał założenia Witkacego – bo miał właśnie dogłębnie poruszać, szokować, wytrącać z równowagi, zabierać widza do odrębnego metafizycznego świata.
TEORIA CZYSTEJ FORMY
W krakowskiej interpretacji dostrzec jednak można
założenia Czystej Formy, której jak wiemy Witkacy był twórcą, choć niektórzy
krytycy powiadają, że sam sobie przeczył, gdyż jego teoria rozmijała się często
z praktyką. Linearność i logiczna fabuła, zdarzenia wynikające na zasadzie
przyczyna-skutek burzą już pierwsze założenie o braku większego powiązania
logicznego czy oderwania od realizmu, bo w zasadzie cała druga część spektaklu
ulepiona jest głównie z fantastyki i nierealności. Oto najpierw Walpurg
(Dariusz Gnatowski) wiesza się na lampie, jego ciało przykryte prześcieradłem
leży na szpitalnym łóżku, a jednak za chwilę wchodzi na scenę elegancko ubrany
aby zabrać ukochaną na miasto, a spod prześcieradła wyskakuje zupełnie inny
bohater. Świetnie zaprojektowany finał i trzeba przyznać, że zimna szpitalna
scenografia należycie podkreśla charakter sztuki, w której także światło w
wielu scenach odegrało rolę nieomal kluczową.
WSZYSCY JESTEŚMY WARIATAMI
Istotna jest refleksja: czy to Mieczysław Walpurg pod
wpływem traumatycznych przeżyć stał się chory psychicznie, czy to społeczeństwo
jest chore, czy przypadkiem większym wariatem nie jest doktor Grün opętany
psychoanalizą, pozwalający wariatowi na wszelkie odruchy, które podpowiada mu
psychika, aby wyleczyć głęboko ukryte kompleksy. Za swą brawurę traci życie,
ale... przynajmniej w poczuciu, że jego teoria jest prawdziwa i działa. Każdy z
nas zapewne nosi w sobie odrobinę wariata, choć sam uważa się za osobę
kompletnie normalną. Ale czym tak naprawdę jest normalność? Witkacy demaskuje
tę pewność
i przekonanie o własnej poczytalności i normalności w osobie siostry Barbary. Barbara, w efekcie wydarzeń, których nie potrafi ogarnąć, traci zmysły i wpada w wir szaleństwa.
i przekonanie o własnej poczytalności i normalności w osobie siostry Barbary. Barbara, w efekcie wydarzeń, których nie potrafi ogarnąć, traci zmysły i wpada w wir szaleństwa.
„DOM DLA PSYCHICZNIE I NERWOWO CHORYCH”
I Witkacy, i Jasiński dotykają w swoim dziele jeszcze
jednego problemu. Przyjęło się postrzegać ludzi psychicznie chorych, a tym
bardziej przebywających w zakładach zamkniętych za osoby niebezpieczne i dla
naszego "bezpieczeństwa" raczej nic więcej się
o nich nie mówi.
o nich nie mówi.
Tymczasem oni sami stają się wobec otoczenia
całkowicie bezbronni, nie mają możliwości konfrontowania się ze światem i
zapewne bywają używani, jako media, do przeprowadzania szeregu badań,
doświadczeń w procesach eksperymentów medycznych. Tylko czy my, na pewno wiemy
czym jest choroba psychiczna? Czy nie jest to tylko medyczny lub socjologiczny
konstrukt? Czy fakt, że my, którzy jesteśmy po tej stronie człowieczeństwa, na
pewno jesteśmy po tej stronie, o której myślimy, że jest właściwa?
Witkacy, ten wielki Witkacy, który – jak twierdzi
najważniejszy polski witkacolog profesor Janusz Degler – był bez wątpienia
najwszechstronniejszym polskim artystą o szerokim spektrum zainteresowań daleko
wykraczającym swoim pojmowaniem świata nie tylko sobie współczesnych nie
podważa nam naszych wygodnych teorii?
Zdaje się, że zakończenie „Wariata i zakonnicy"
jakie serwują nam autor i reżyser na to właśnie wskazuje, bowiem nagle role się
odwracają i to nasz wariat przejmuje kontrolę nad umysłami lekarzy, a nawet
zabija jednego z nich. Pytanie, czy przez swą niepoczytalność
i chorobę lekką ręką dopuszcza się morderstwa, czy jest to działanie jak najbardziej świadome
i planowane? Czy to aby na pewno Walpurg jest wariatem?
i chorobę lekką ręką dopuszcza się morderstwa, czy jest to działanie jak najbardziej świadome
i planowane? Czy to aby na pewno Walpurg jest wariatem?
W TYM SZALEŃSTWIE JEST METODA
Pod koniec wszystko się miesza, zmienia, wykrzywia...
widzimy, że jeden człowiek żongluje kilkoma twarzami – poczytny twórca i amant
nagle staje się wariatem, młodziutka siostra zakonna przeobraża się w ociekającą
seksem kocicę. Wystarczy tylko bliżej poznać kilka zdarzeń z życia postaci,
żeby zobaczyć jak niebezpiecznie balansujemy nad przepaścią, jak łatwo można
spaść, jak trudno wrócić do „normalności" bądź też normalności.
Drugi akt jest po części barwną groteską, a cała
sztuka bawi widzów o wiele bardziej niż zatrważa czy zasmuca, ale pozostawia na
szczęście kilka istotnych egzystencjalnych pytań, parę refleksji i chyba
właśnie to, poza świetnie skrojonym przedstawieniem oczywiście, stanowi o jej
sile i niegasnącej popularności.
_______
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
Dawno w teatrze nie byłam - pora to zmienić.
OdpowiedzUsuńAaaaa bardzo chętnie bym poszła... Byłam ostatnio w grudniu minionego roku na Mistrzu i Małgorzacie ;)
OdpowiedzUsuńA gdzie? :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńuwielbiam teatr, to zupełnie inne obcowanie ze sztuką. Po przeczytaniu wpisu mam wielką chęć na wizytę w teatrze :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się zachęcić :) Udanych spektakli życzę :)
UsuńBardzo ciekawa recenzja. Jeśli będę miała kiedyś okazję to obejrzę tę sztukę :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Sztuka warta zobaczenia :)
UsuńNie , to trzeba obejrzeć na żywo, żeby docenić, ale recenzja świetna ...
OdpowiedzUsuńOj pamietam Witkacego jeszcze z liceum ;) Bardzo ciekawy spektakl :D
OdpowiedzUsuńNie widziałam tego spektaklu, ale niedawno byłam w łódzkim Teatrze Nowym na "Szewcach" w reżyserii Jerzego Stuhra. Spektakl bardzo przypadł mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńOj, dawno nie byłam w teatrze.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tym, którzy bywają.
Nie słyszałem wcześniej o tej sztuce, Dziękuję za przybliżenie :)
OdpowiedzUsuńbardzo proszę :)
UsuńBardzo lubię chodzić do teatru ale dawno w nim nie byłam. Twój wpis mnie zaintrygował. :)
OdpowiedzUsuń