Przejdź do głównej zawartości

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU - "KOCHANEK" JÓZEF OPALSKI

Kochanek, kobieta i mężczyzna

Nie ma chyba osoby w Państwie Polskim, która nie słyszałaby o 50 twarzach Greya w reżyserii Sam Taylor-Johnson, wielu pewnie czytało książki, a jeszcze większa część obywateli chodziła tłumnie do kin. Para kochanków zalana falą pożądania – zarozumiały chłopiec z trudną przeszłością i specyficznymi preferencjami seksualnymi i cnotliwa, przestraszona światem
i sobą samą zagubiona dziewczynka. Pewnego dnia spotykają się ich dwa światy, oni sami zostają od razu kochankami i zaczyna się bajka o współczesnym Kopciuszku, bajka o lekkim zabarwieniu erotycznym, bo nazywając tę produkcję filmem pornograficznym, czy nawet erotycznym to gruba przesada, i obraza dla tego gatunku. Mimo, że zapowiedzi grzmiały zewsząd, że oto nadchodzi film, przesycony erotyzmem, z ogromną ilością scen rodem
z pornosów. No ale ja nie o tym.  Tzn. o tym, a raczej o kochankach, ale zupełnie innego kalibru. Przytoczenie tej nieszczęsnej produkcji miało na celu pokazanie kontrastu między kochankami na poziomie cielesnym, w wyżej wspomnianym filmie, a kochankami na poziomie emocjonalnym, o których chcę dziś w tym tekście opowiedzieć, analizując niezmiernie trudną sztukę Józefa Opalskiego pt. Kochanek, wystawianą przez Teatr Słowackiego w Krakowie. Zapraszam Was do cudzej sypialni, rozgośćcie się wśród cudzych emocji i napięć, przygotujcie się na ból i…łzy.

GRA


 Niejasność, nieprzejrzystość, wieloznaczność, mistyfikacja, czysta perwersja, agresja... czy raczej samotność i pustka? A może jedno maskuje drugie? Może granice się zacierają, następują przetasowania i jedno zostaje wyrażone za pomocą drugiego, a drugie za pomocą pierwszego? Gdzie leży prawda? Gdzie kończy się gra, a zaczyna realność? Na początku trzeba dla odmiany uczciwie przyznać i uprzedzić, że pytania pozostają bez odpowiedzi, gdyż ani autor tekstu – Harold Pinter – ani reżyser Józef Opalski nie spieszą nam z pomocą.

Robią nawet rzecz straszniejszą – wciągają nas w intymny pojedynek dwójki obcych ludzi, nie pytając czy chcemy; a z czasem pewne pragnienia i obrazy w nas ukryte zaczynają odbijać się
w bohaterach i z dezorientacją stwierdzamy, że już wszyscy nie jesteśmy sobie tacy obcy, jak jeszcze chwilę temu.

MĄŻ I ŻONA – KOCHANEK I KOCHANKA


Po zapaleniu świateł oczom widzów ukazują się tylko dwie postaci i dwa krzesła, scenę otaczają natomiast sznury koralików, tworzące pewnego rodzaju zasłonę, nakreślającą ramy przestrzeni scenicznej. Para – Dominika Bednarczyk i Grzegorz Mielczarek – określani jako Ona i On, sporadycznie jako Żona i Mąż, czy Kochanka i Kochanek, zasiadają obok siebie na krzesłach, twarzą zwróconą do publiczności i rozpoczynają dość niecodzienny dialog. „Czy Twój kochanek dziś przychodzi?" – pyta On. „Aha" – odpowiada spokojnie Ona. „O której?" – dopytuje łagodnym tonem On. „O trzeciej" – odpowiada Ona. „Wyjdziecie... czy zostaniecie
w domu?" – rzuca mimochodem On. „Hm... chyba zostaniemy" – z lekkim uśmiechem, bez skrępowania wyjaśnia Ona. O ile przytoczona rozmowa nakreśla nam dość jasną sytuację,
o tyle od jej zakończenia wszystko zaczyna się mieszać, zmieniać kształty, znaczenia i jedyny konstans to obecność kobiety i mężczyzny. Wielką zagadką pozostaje natomiast rodzaj relacji jaka między nimi zachodzi.

JAWNA ZDRADA?

Pierwsza scena wskazywałaby ewidentnie, że całość dotyczy zdrady małżeńskiej, trochę nietypowej, bo jawnej i za przyzwoleniem obu stron, ale kolejne sceny pokazują, że problemem tu poruszanym jest gra między dwojgiem ludzi. Okazuje się otóż, że to mąż jest kochankiem swojej żony, a ona - kochanką swojego męża. Prowadzą o tyle niebezpieczną grę, że w pewnym momencie tracą nad nią kontrolę i gubią nieodwracalnie to, co próbowali znaleźć.

W SIECI KŁAMSTW

„Kochankowie", wchodząc w swoje role, pragną zapobiec nudzie małżeńskiej, podkręcić temperaturę na tyle, żeby uratować relację, jednakże każde z nich w pewnym momencie wpada w panikę, kiedy okazuje się, że czystą (choć adekwatniejsze wydaje się tu użycie epitetu „brudną") erotyką nie sposób zagłuszyć emocji, a raczej ich braku. Świadomi tego biegną na oślep coraz dalej, coraz bardziej krzywdząc się nawzajem i zadając ból – nie tylko fizyczny... Ona w końcu staje się jego dziwką, którą On pomiata, On z kolei w chodzi w rolę okrutnego gwałciciela, którym Ona gardzi. Ich intymna gra ewoluuje w walkę o dominację nad ciałem
i duszą przeciwnika, szala zwycięstwa przechyla się raz na jedną, raz na drugą stronę, by ostatecznie zostać w rękach mężczyzny, gdyż to kobieta obnaża się do końca, wyzbywając się wszystkiego. Opalski pokazuje to w dosłownej wersji, rozbierając Dominikę Bednarczyk
w finale, jednakże prowadzi nas przez tę scenę do sedna. Gra kończy się w momencie wyłożenia wszystkich kart na stół

MASKI OPADAJĄ

Minimalizm w scenografii, za którą odpowiedzialna była Agata Duda-Gracz, podkreśla i zwraca uwagę na poziom emocjonalny. Oszczędni w geście są również aktorzy, dynamikę oraz „zmianę" scenografii, tworzy tu światło. Poprzez odważne, brutalne sceny, ostre i ciężkie dialogi, uwydatnione szczególnie przez tło utkane z ciszy, poprzerywane miejscami rytmicznymi dźwiękami bongo, niezwykle wyrazista staje się prawda, która może razić widza. Pisząc słowo „prawda", zdaje sobie sprawę z paradoksu jego użycia, gdyż spektakl składa się
z kolejno odkrywanych masek, kłamstw, złudzeń – jego istotą jest gra. Skąd tu zatem nagle owa prawda?

BOMBA EMOCJONALNA WYBUCHA

Płynie ona z emocji, zachowania bohaterów, odsłania nasze pragnienia, brudne myśli, które oglądamy na scenie, tyle, że są one udziałem kogoś innego. Na wielkie uznanie w kwestii budowania postaci i całej atmosfery zasługują aktorzy – Bednarczyk oraz Mielczarek. Weszli doskonale w swoje role, przesiąknęli nimi na tyle i stworzyli intymną nić porozumienia, że spektakl zakończyli łzami. Naturalna reakcja na zrzucenie z siebie takiej bomby emocjonalnej. Trzeba też stwierdzić, że gdyby nie dojrzałość i świetny warsztat aktorów, to sztuka stałaby się nużącą opowieścią o nudnym pożyciu małżeńskim ze zdradą w tle. To aktorzy nadali jej charakteru psychodramy, która jest dominantą jeśli o teksty Pintera chodzi.

Podsumowując już całość – Józefowi Opalskiemu możemy pogratulować wyboru obsady, której gra doprowadziła Kochanka do zwycięstwa. Opuszczając progi Miniatury nie czułam ani oczyszczenia, ani przygnębienia, ani radości, czy choćby obojętności. Wychodziłam natomiast z poczuciem, że zobaczyłam dobrze zagrany spektakl.



Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szkoda,

DROGA DO AUTENTYCZNOŚCI - ARTYKUŁ GOŚCINNY

Związek między dwojgiem ludzi, związek wewnętrzny z sobą samym to w zasadzie jedna z kluczowych kwestii w naszym życiu i może dlatego bałam się o tym pisać  z pozycji eksperta, bo nie czułam się wystarczająco kompetentna, żeby pouczać, czy nauczać. Ale tylko krowa nie zmienia poglądów i kiedy pewnego dnia mojego blogowania stanęła na mojej drodze kobieta szczególna i zaproponowała napisanie artykułu w  sferze relacji damsko-męskich - zgodziłam się na eksperyment. W dalszym ciągu, trzymając się konwencji, że chciałabym bardziej inspirować niż pouczać, spotkanie z Patrycją Dorsz vel Drożdż  było katalizatorem do narodzin nowej kategorii na blogu, za co jej serdecznie dziękuję. Za tą inspirację :) Jako, że nie wierzę w przypadkowe spotkania, a w to, że ludzie stają na naszej drodze w jakimś celu, zaprosiłam Patrycję, w internetach znaną jako Pani Mediator  do napisania artykułu wyjątkowego, tekstu, z którego sama dla siebie wyniosłam pokaźną garść wiedzy, dlatego chciałam Was zaprosić

NAJLEPSZE BAJKI DLA DZIECI VOL.1

  Sporo tutaj było o bajkach dla dzieci, ale w formie papierowej, przyszedł zatem czas na bajki w formie…animowanej 😉 Nie jestem z tej grupy rodziców, która bajkom mówi stanowcze „nie” i widzi w nich wszelkie zło tego świata, nie jestem też z tych, którzy wrzucają bajki i mają święty spokój cały dzień (choć nie ukrywam, że w weekendy rano tak robię, żeby w spokoju wziąć prysznic i zrobić śniadanie 😉 ). Generalnie jestem z tej grupy rodziców, którzy nigdy nie wyrośli z bajek i raczej już im to nie grozi i mimo swoich lat wciąż z dziecięcą ekscytacją odpalają z sentymentem bajki swojego dzieciństwa  😊 Osobiście jestem za równowagą i balansem – jeśli wiem, że moje dziecko chętnie słucha przeróżnych książek na dobranoc i interesuje go słowo pisane, czy raczej obraz rysowany na kartkach, to nie mam większego problemu z tym, że ogląda równie chętnie bajki, szczególnie, że często przez przypadek trafiamy na świetne i mądre bajki, które zostają zaakceptowane przez młodego widza i które sam