Nie ma chyba osoby w Państwie Polskim, która nie
słyszałaby o 50 twarzach Greya w reżyserii Sam Taylor-Johnson, wielu pewnie czytało książki, a
jeszcze większa część obywateli chodziła tłumnie do kin. Para kochanków zalana
falą pożądania – zarozumiały chłopiec z trudną przeszłością i specyficznymi
preferencjami seksualnymi i cnotliwa, przestraszona światem
i sobą samą zagubiona dziewczynka. Pewnego dnia spotykają się ich dwa światy, oni sami zostają od razu kochankami i zaczyna się bajka o współczesnym Kopciuszku, bajka o lekkim zabarwieniu erotycznym, bo nazywając tę produkcję filmem pornograficznym, czy nawet erotycznym to gruba przesada, i obraza dla tego gatunku. Mimo, że zapowiedzi grzmiały zewsząd, że oto nadchodzi film, przesycony erotyzmem, z ogromną ilością scen rodem
z pornosów. No ale ja nie o tym. Tzn. o tym, a raczej o kochankach, ale zupełnie innego kalibru. Przytoczenie tej nieszczęsnej produkcji miało na celu pokazanie kontrastu między kochankami na poziomie cielesnym, w wyżej wspomnianym filmie, a kochankami na poziomie emocjonalnym, o których chcę dziś w tym tekście opowiedzieć, analizując niezmiernie trudną sztukę Józefa Opalskiego pt. Kochanek, wystawianą przez Teatr Słowackiego w Krakowie. Zapraszam Was do cudzej sypialni, rozgośćcie się wśród cudzych emocji i napięć, przygotujcie się na ból i…łzy.
i sobą samą zagubiona dziewczynka. Pewnego dnia spotykają się ich dwa światy, oni sami zostają od razu kochankami i zaczyna się bajka o współczesnym Kopciuszku, bajka o lekkim zabarwieniu erotycznym, bo nazywając tę produkcję filmem pornograficznym, czy nawet erotycznym to gruba przesada, i obraza dla tego gatunku. Mimo, że zapowiedzi grzmiały zewsząd, że oto nadchodzi film, przesycony erotyzmem, z ogromną ilością scen rodem
z pornosów. No ale ja nie o tym. Tzn. o tym, a raczej o kochankach, ale zupełnie innego kalibru. Przytoczenie tej nieszczęsnej produkcji miało na celu pokazanie kontrastu między kochankami na poziomie cielesnym, w wyżej wspomnianym filmie, a kochankami na poziomie emocjonalnym, o których chcę dziś w tym tekście opowiedzieć, analizując niezmiernie trudną sztukę Józefa Opalskiego pt. Kochanek, wystawianą przez Teatr Słowackiego w Krakowie. Zapraszam Was do cudzej sypialni, rozgośćcie się wśród cudzych emocji i napięć, przygotujcie się na ból i…łzy.
GRA
Robią nawet rzecz straszniejszą – wciągają nas w
intymny pojedynek dwójki obcych ludzi, nie pytając czy chcemy; a z czasem pewne
pragnienia i obrazy w nas ukryte zaczynają odbijać się
w bohaterach i z dezorientacją stwierdzamy, że już wszyscy nie jesteśmy sobie tacy obcy, jak jeszcze chwilę temu.
w bohaterach i z dezorientacją stwierdzamy, że już wszyscy nie jesteśmy sobie tacy obcy, jak jeszcze chwilę temu.
MĄŻ I ŻONA – KOCHANEK I KOCHANKA
Po zapaleniu świateł oczom widzów ukazują się tylko
dwie postaci i dwa krzesła, scenę otaczają natomiast sznury koralików, tworzące
pewnego rodzaju zasłonę, nakreślającą ramy przestrzeni scenicznej. Para –
Dominika Bednarczyk i Grzegorz Mielczarek – określani jako Ona i On,
sporadycznie jako Żona i Mąż, czy Kochanka i Kochanek, zasiadają obok siebie na
krzesłach, twarzą zwróconą do publiczności i rozpoczynają dość niecodzienny
dialog. „Czy Twój kochanek dziś przychodzi?" – pyta On. „Aha" –
odpowiada spokojnie Ona. „O której?" – dopytuje łagodnym tonem On. „O
trzeciej" – odpowiada Ona. „Wyjdziecie... czy zostaniecie
w domu?" – rzuca mimochodem On. „Hm... chyba zostaniemy" – z lekkim uśmiechem, bez skrępowania wyjaśnia Ona. O ile przytoczona rozmowa nakreśla nam dość jasną sytuację,
o tyle od jej zakończenia wszystko zaczyna się mieszać, zmieniać kształty, znaczenia i jedyny konstans to obecność kobiety i mężczyzny. Wielką zagadką pozostaje natomiast rodzaj relacji jaka między nimi zachodzi.
w domu?" – rzuca mimochodem On. „Hm... chyba zostaniemy" – z lekkim uśmiechem, bez skrępowania wyjaśnia Ona. O ile przytoczona rozmowa nakreśla nam dość jasną sytuację,
o tyle od jej zakończenia wszystko zaczyna się mieszać, zmieniać kształty, znaczenia i jedyny konstans to obecność kobiety i mężczyzny. Wielką zagadką pozostaje natomiast rodzaj relacji jaka między nimi zachodzi.
JAWNA ZDRADA?
Pierwsza scena wskazywałaby ewidentnie, że całość
dotyczy zdrady małżeńskiej, trochę nietypowej, bo jawnej i za przyzwoleniem obu
stron, ale kolejne sceny pokazują, że problemem tu poruszanym jest gra między
dwojgiem ludzi. Okazuje się otóż, że to mąż jest kochankiem swojej żony, a ona
- kochanką swojego męża. Prowadzą o tyle niebezpieczną grę, że w pewnym
momencie tracą nad nią kontrolę i gubią nieodwracalnie to, co próbowali
znaleźć.
W SIECI KŁAMSTW
„Kochankowie", wchodząc w swoje role, pragną zapobiec
nudzie małżeńskiej, podkręcić temperaturę na tyle, żeby uratować relację,
jednakże każde z nich w pewnym momencie wpada w panikę, kiedy okazuje się, że
czystą (choć adekwatniejsze wydaje się tu użycie epitetu „brudną") erotyką
nie sposób zagłuszyć emocji, a raczej ich braku. Świadomi tego biegną na oślep
coraz dalej, coraz bardziej krzywdząc się nawzajem i zadając ból – nie tylko
fizyczny... Ona w końcu staje się jego dziwką, którą On pomiata, On z kolei w
chodzi w rolę okrutnego gwałciciela, którym Ona gardzi. Ich intymna gra
ewoluuje w walkę o dominację nad ciałem
i duszą przeciwnika, szala zwycięstwa przechyla się raz na jedną, raz na drugą stronę, by ostatecznie zostać w rękach mężczyzny, gdyż to kobieta obnaża się do końca, wyzbywając się wszystkiego. Opalski pokazuje to w dosłownej wersji, rozbierając Dominikę Bednarczyk
w finale, jednakże prowadzi nas przez tę scenę do sedna. Gra kończy się w momencie wyłożenia wszystkich kart na stół
i duszą przeciwnika, szala zwycięstwa przechyla się raz na jedną, raz na drugą stronę, by ostatecznie zostać w rękach mężczyzny, gdyż to kobieta obnaża się do końca, wyzbywając się wszystkiego. Opalski pokazuje to w dosłownej wersji, rozbierając Dominikę Bednarczyk
w finale, jednakże prowadzi nas przez tę scenę do sedna. Gra kończy się w momencie wyłożenia wszystkich kart na stół
MASKI OPADAJĄ
Minimalizm w scenografii, za którą odpowiedzialna była
Agata Duda-Gracz, podkreśla i zwraca uwagę na poziom emocjonalny. Oszczędni w
geście są również aktorzy, dynamikę oraz „zmianę" scenografii, tworzy tu
światło. Poprzez odważne, brutalne sceny, ostre i ciężkie dialogi, uwydatnione
szczególnie przez tło utkane z ciszy, poprzerywane miejscami rytmicznymi
dźwiękami bongo, niezwykle wyrazista staje się prawda, która może razić widza.
Pisząc słowo „prawda", zdaje sobie sprawę z paradoksu jego użycia, gdyż
spektakl składa się
z kolejno odkrywanych masek, kłamstw, złudzeń – jego istotą jest gra. Skąd tu zatem nagle owa prawda?
z kolejno odkrywanych masek, kłamstw, złudzeń – jego istotą jest gra. Skąd tu zatem nagle owa prawda?
BOMBA EMOCJONALNA WYBUCHA
Płynie ona z emocji, zachowania bohaterów, odsłania
nasze pragnienia, brudne myśli, które oglądamy na scenie, tyle, że są one
udziałem kogoś innego. Na wielkie uznanie w kwestii budowania postaci i całej
atmosfery zasługują aktorzy – Bednarczyk oraz Mielczarek. Weszli doskonale w
swoje role, przesiąknęli nimi na tyle i stworzyli intymną nić porozumienia, że
spektakl zakończyli łzami. Naturalna reakcja na zrzucenie z siebie takiej bomby
emocjonalnej. Trzeba też stwierdzić, że gdyby nie dojrzałość i świetny warsztat
aktorów, to sztuka stałaby się nużącą opowieścią o nudnym pożyciu małżeńskim ze
zdradą w tle. To aktorzy nadali jej charakteru psychodramy, która jest
dominantą jeśli o teksty Pintera chodzi.
Podsumowując już całość – Józefowi Opalskiemu możemy pogratulować wyboru obsady, której gra doprowadziła Kochanka do zwycięstwa. Opuszczając progi Miniatury nie czułam ani oczyszczenia, ani przygnębienia, ani radości, czy choćby obojętności. Wychodziłam natomiast z poczuciem, że zobaczyłam dobrze zagrany spektakl.
Podsumowując już całość – Józefowi Opalskiemu możemy pogratulować wyboru obsady, której gra doprowadziła Kochanka do zwycięstwa. Opuszczając progi Miniatury nie czułam ani oczyszczenia, ani przygnębienia, ani radości, czy choćby obojętności. Wychodziłam natomiast z poczuciem, że zobaczyłam dobrze zagrany spektakl.
Komentarze
Prześlij komentarz