W Wigilię Nocy Teatrów w Krakowie nie mogło tu zabraknąć teatralnej
opowieści J
Wielka uczta odbędzie się w nocy 16/17 czerwca obejmując zasięgiem teatry małe
i duże, te znane i te „z podziemia” artystycznego, teatr wyjdzie też na ulice –
co roku na Rynku Głównym możemy doświadczyć atmosfery teatrów ulicznych.
SPEKTAKLE ULICZNE
Kilka lat temu pierwszy raz oglądałam „Ślepców” w wykonaniu aktorów teatru KTO w Krakowie, niesamowite przeżycie i ze względu na fabułę, na sposób
konstrukcji przedstawienia, na zapanowanie nad ruchem scenicznym, emocjami…uroku
i aury niezwykłości dodaje fakt, że sztuka rozgrywała się przy zachodzie
słońca, kiedy dzień przechodził w mrok,
a potem ciemną noc. Te wszystkie bodźce z zewnątrz, atmosfera rozgrywanego spektaklu tuż obok, na wyciągnięcie ręki, przenoszą sztukę teatralną, a razem z nią widza, w inny wymiar. Dla mnie był to wieczór niezwykły, odciskający się dość głęboko i ze względu na emocje
i spektakularność tego przedsięwzięcia. Jeśli ktoś nieszczególnie przepada za murami teatru i etykietą teatralną to polecam zacząć przygodę z tą sztuką performatywną właśnie wybierając się w Noc Teatrów na płytę Rynku Głównego, w celu konsumpcji niepowtarzalnych wrażeń i klimatu. W tym roku teatr KTO wystawia spektakl o tematyce narodowo-wyzwoleńczej „Biało-czerwona”, więc przypuszczam, że płyta może „zapłonąć”. Ale oprócz tego przewidziane jest kilka innych spektakli plenerowych na innych „scenach” – Aleja Róż i Plac Niepodległościowy (przy KS Korona). Serdecznie polecam skorzystać akurat z tej możliwości z okazji Nocy Teatrów w Krakowie.
a potem ciemną noc. Te wszystkie bodźce z zewnątrz, atmosfera rozgrywanego spektaklu tuż obok, na wyciągnięcie ręki, przenoszą sztukę teatralną, a razem z nią widza, w inny wymiar. Dla mnie był to wieczór niezwykły, odciskający się dość głęboko i ze względu na emocje
i spektakularność tego przedsięwzięcia. Jeśli ktoś nieszczególnie przepada za murami teatru i etykietą teatralną to polecam zacząć przygodę z tą sztuką performatywną właśnie wybierając się w Noc Teatrów na płytę Rynku Głównego, w celu konsumpcji niepowtarzalnych wrażeń i klimatu. W tym roku teatr KTO wystawia spektakl o tematyce narodowo-wyzwoleńczej „Biało-czerwona”, więc przypuszczam, że płyta może „zapłonąć”. Ale oprócz tego przewidziane jest kilka innych spektakli plenerowych na innych „scenach” – Aleja Róż i Plac Niepodległościowy (przy KS Korona). Serdecznie polecam skorzystać akurat z tej możliwości z okazji Nocy Teatrów w Krakowie.
Pamiętam również spektakl wyświetlany na zewnątrz budynku
Bagateli. Na ekranie transmitowano na żywo to, co rozgrywa się właśnie na scenie
wewnątrz. Krzesła poustawiane były po drugiej stronie ulicy naprzeciwko teatru,
zastawiając widownią połowę ulicy Szewskiej.
NOC TEATRÓW
Noc Teatrów to wyjątkowa noc, podczas której spektakle
oprócz podania
w formie tradycyjnej, serwowane są też w niecodziennych wydaniach, na pewno wartych zobaczenia.
w formie tradycyjnej, serwowane są też w niecodziennych wydaniach, na pewno wartych zobaczenia.
A z tej świątecznej, wyjątkowej okazji przynoszę Wam
spektakl szczególny - „Maskaradę” Nikołaja Kolady. Pisząc kilka lat temu o tym
spektaklu, od razu w głowie uformował mi się tytuł recenzji – danse macabre. I
sztuka tego rosyjskiego dramaturga (-----> trochę informacji o rosyjskim teatrze
i literaturze pisałam w tym artykule ;)) jest takim tańcem śmierci, plątaniną silnych emocji, żarliwych uczuć, rozterek umysłu dryfujących miedzy skrajnościami, a wśród wszelkich odcieni emocji w „Maskaradzie” prym wiedzie i wylewa się na scenę zazdrość…
i literaturze pisałam w tym artykule ;)) jest takim tańcem śmierci, plątaniną silnych emocji, żarliwych uczuć, rozterek umysłu dryfujących miedzy skrajnościami, a wśród wszelkich odcieni emocji w „Maskaradzie” prym wiedzie i wylewa się na scenę zazdrość…
PANI ZAZDROŚĆ
Zazdrość – jedna z najsilniejszych i oślepiających emocji.
Pęta zmysły, zawiązuje rozum na supeł, karmi się szaleństwem i popija goryczą.
Jako jeden z siedmiu grzechów głównych, prowadzi do piekła duszę obarczoną owym
przewinieniem, ale jednocześnie pociąga za sobą w piekielną otchłań duszę,
będącą przyczynkiem grzechu. Czasem niestety Bogu ducha winną. Arbienin,
oszalały zazdrośnik, prowadzi żonę Ninę i siebie samego drogą,
z której nie można zawrócić. Zaślepiony żądzą zemsty ciągnie z zaciętością ukochaną na krawędź, spycha w otchłań, tuż po tym tracąc zmysły – skacze w nią sam.
z której nie można zawrócić. Zaślepiony żądzą zemsty ciągnie z zaciętością ukochaną na krawędź, spycha w otchłań, tuż po tym tracąc zmysły – skacze w nią sam.
Suną po scenie białe szaty, rytmicznie, miarowo, dostojnie,
precyzja ruchów, synchroniczność doskonała. Porywają maski i fruną dalej w
takt, złączeni
w jednobarwnym korowodzie zjaw. Biel symbolizująca niewinność wprowadza tu od początku niepokój i stanowi dysonans w stosunku do „kolorystyki" samego tytułu sztuki. „Maskarada" kojarzy się raczej
z karuzelą barw wszelakich, żywych, nasyconych, wyrazistych. Kontrastuje też z wszechogarniającą rozpustą i zabawą.
w jednobarwnym korowodzie zjaw. Biel symbolizująca niewinność wprowadza tu od początku niepokój i stanowi dysonans w stosunku do „kolorystyki" samego tytułu sztuki. „Maskarada" kojarzy się raczej
z karuzelą barw wszelakich, żywych, nasyconych, wyrazistych. Kontrastuje też z wszechogarniającą rozpustą i zabawą.
MASKARADA
Zazdrość oraz zemsta często chadzają parami, tak samo skutecznie
zasłaniają oczy i prowadzą niczym ślepego ku zagładzie, wabiąc słodką obietnicą
triumfu, ulgi, fałszywego poczucia „sprawiedliwości" . Historia wystawiona
na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego przez reżysera Nikołaja Koladę jest
właśnie historią tragicznych pomyłek, począwszy już od wprowadzającej sceny –
Nina (Agnieszka Judycka) gubi bransoletkę, która to staje się powodem jej
zabójstwa. Przedmiot przypadkowo znajduje rozpustna baronowa Sztral (Dominika
Bednarczyk), która bałamuci młodego księcia Zwiezdicza (Rafał Szumera) i w
ramach pamiątki, podarowuje mu nieszczęsną biżuterię. Książę zaślepiony
namiętnością,
a Arbienin (Radosław Krzyżowski) zazdrością, nie próbują nawet słuchać jakichkolwiek wyjaśnień, liczy się fakt niezbity – bransoletka należała do Niny. Wszystko byłoby proste, gdyby nie te maski...
a Arbienin (Radosław Krzyżowski) zazdrością, nie próbują nawet słuchać jakichkolwiek wyjaśnień, liczy się fakt niezbity – bransoletka należała do Niny. Wszystko byłoby proste, gdyby nie te maski...
BRANSOLETKA ŚMIERCI
Podążając tropem bransoletki, wyłania się tu istotna rzecz,
jeśli chodzi
o kunszt spektaklu. Wydarzenia z nią związane, zapowiada początkowy walc, kiedy to aktorzy poruszając się w jego rytmie, brzęczą bransoletami. Kolejnym zwiastunem oraz niemym komentatorem rozgrywających się kluczowych zdarzeń jest postać kobiety, zwanej Motylkiem (w tej roli Ewa Worytkiewicz), która uczestniczy w sztuce, ale jakby obok, niby wieszczka albo Los, podsuwając Baronowej zgubiony przedmiot, czy też później podając puchar z trucizną Arbieninowi. Paradująca w żałobnych szatach
w scenach finalnych, niczym wodzirej inicjuje szalony danse macabre.
o kunszt spektaklu. Wydarzenia z nią związane, zapowiada początkowy walc, kiedy to aktorzy poruszając się w jego rytmie, brzęczą bransoletami. Kolejnym zwiastunem oraz niemym komentatorem rozgrywających się kluczowych zdarzeń jest postać kobiety, zwanej Motylkiem (w tej roli Ewa Worytkiewicz), która uczestniczy w sztuce, ale jakby obok, niby wieszczka albo Los, podsuwając Baronowej zgubiony przedmiot, czy też później podając puchar z trucizną Arbieninowi. Paradująca w żałobnych szatach
w scenach finalnych, niczym wodzirej inicjuje szalony danse macabre.
Oprócz stale obecnych na scenie postaci, które można
potraktować jako tło, czy cofając się do antycznych dramatów, uznać za chór,
nastrój sytuacji podkreśla scenografia. Ascetyczna, złożona z obrotowych figur,
które raz stanowią zimne wnętrze sypialni, a raz szaloną dyskotekę. Oszczędność
w doborze środków scenicznych ma na celu wyeksponowanie kreacji aktorskich, ukazanie ich przemian i dosadne wystawienie na pierwszy plan emocji oraz ich „potyczek" .
w doborze środków scenicznych ma na celu wyeksponowanie kreacji aktorskich, ukazanie ich przemian i dosadne wystawienie na pierwszy plan emocji oraz ich „potyczek" .
„ACH, JAKI PIĘKNY JEST TEN WALC!”
Całość dopełniona, a właściwie poprowadzona, została przez
muzykę. To walc Arama Chaczaturiana i „Polonaise" Shigeru Umebayashi
nadają sztuce dostojności oraz dramaturgii. Zastanowić by się można, czy
wyłączając dialogi aktorów i dodając więcej elementów tanecznych, nie
powstałaby kolejna „Maskarada" o tym samym przekazie. Forma sceniczna może
ciekawsza i barwniejsza, ale żal byłoby jednak niewypowiedzianych kwestii
Radosława Krzyżowskiego (Arbienin).
Uwagę zwraca też sposób przedstawienia postaci na scenie,
nawiązujący już do tytułowej maskarady. Podczas balu i tuż po nim zarówno
Arbienin jak
i Nina prezentują się wyniośle i dostojnie – ona z ogromnym trenem zostaje wnoszona na scenę i prowadzi rozmowy z mężem z pozycji dużego dystansu. Dopiero w scenie, kiedy znajdują się sami w sypialni, maski opadają i postaci schodzą na ziemię, wchodzą ze sobą w bezpośrednie interakcje. „Mechanika" aktorów podczas maskarady w rytmie walca, czy nawet przy dźwiękach słynnego hitu Maxa Raabe „Oops i did it again", nagle ginie
w scenach końcowych spektaklu. Na marginesie trzeba przyznać, że Kolada stworzył nieszablonową mieszankę stylistyczną jeśli chodzi o muzykę, co również trzeba zaliczyć do istotnych aspektów spektaklu jeśli chodzi o samą interpretację.
i Nina prezentują się wyniośle i dostojnie – ona z ogromnym trenem zostaje wnoszona na scenę i prowadzi rozmowy z mężem z pozycji dużego dystansu. Dopiero w scenie, kiedy znajdują się sami w sypialni, maski opadają i postaci schodzą na ziemię, wchodzą ze sobą w bezpośrednie interakcje. „Mechanika" aktorów podczas maskarady w rytmie walca, czy nawet przy dźwiękach słynnego hitu Maxa Raabe „Oops i did it again", nagle ginie
w scenach końcowych spektaklu. Na marginesie trzeba przyznać, że Kolada stworzył nieszablonową mieszankę stylistyczną jeśli chodzi o muzykę, co również trzeba zaliczyć do istotnych aspektów spektaklu jeśli chodzi o samą interpretację.
Sztuka Lermontowa, zaaranżowana przez Koladę, oprócz
tragicznej fabuły prowadzącej do nieuchronnej klęski, zawiera w sobie sporo
żartobliwych tonów, o których nie należy zapominać. To trochę taki śmiech przez
łzy, gorycz zaprawiana słodyczą albo i na odwrót. W zależności od tego jak widz
odbiera i interpretuje emocje. Dla jednych może za dużo postaci na scenie,
które rozpraszają, zbyt wiele tej niekończącej się maskarady, przesyt mieszanki
stylistycznej, a dla drugich to może głównie żywioł emocji
i przeżyć, interakcja na linii aktor–widz. Wszystko jest zależne, a Kolada dał publiczności tak wiele elementów, że można dowolnie przebierać i szukać swojej ścieżki interpretacyjnej. Mnie zabrakło tylko jednego elementu – wytańczonego w pełni walca, żeby móc się na koniec zachwycić: „Ach, jaki piękny jest ten walc!".
i przeżyć, interakcja na linii aktor–widz. Wszystko jest zależne, a Kolada dał publiczności tak wiele elementów, że można dowolnie przebierać i szukać swojej ścieżki interpretacyjnej. Mnie zabrakło tylko jednego elementu – wytańczonego w pełni walca, żeby móc się na koniec zachwycić: „Ach, jaki piękny jest ten walc!".
_______________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
Teatr jest czymś cudownym. Kiedyś miałam okazję ze szkołą często tam witać. Teraz bardzo mi tego brakuje. Nawet nie wiedziałam, że jest takie coś jak Noc Teatrów. Zapamiętam i jak będzie okazja skorzystam!
OdpowiedzUsuń