POSIADANIE DZIECI TO OGROMNE POŚWIĘCENIE
Dawno, dawno temu, kiedy nie miałam jeszcze dziecka (bo choć
czasowo tak dawno temu to znowu nie
było, to mam wrażenie, że jestem matką już od wieków 😊) myślałam dokładnie
tak, jak myśli większa część ludzi nieposiadających potomka, że posiadanie
dziecka, ba! dzieci w liczbie mnogiej to ogromne poświęcenie, koniec życia, trud, ból i łzy. I wcale nie
zaprzeczam, że w pewnym stopniu owi ludzie maja rację, ale to, co w czasach
przedmacierzyńskich wydaje się poświęceniem, w czasie „po narodzinach” staje
się po prostu miłością. Robimy coś, co wykracza poza strefę naszego komfortu
nie dlatego, że jesteśmy przymuszeni i cierpimy z tego powodu, ale dlatego, że
chcemy dla tej istoty tego, co najlepsze.
PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA
Druga kwestia jest też taka, że to, co jedna matka uważa u
drugiej za poświęcenie, dla tamtej absolutnie poświęceniem nie jest. Prosty
przykład – jedne kobiety wracają szybko do pracy, inne zostają w domu przez
pierwsze lata. Tym pierwszym się wydaje, że tamte cierpią z powodu „siedzenia
w domu”, a tamte po prostu nie wyobrażają sobie innego scenariusza, bo ich najważniejszą pracą jest wychowanie małej istoty.
Każda kobieta jest inna, każda potrzebuje do szczęścia i równowagi psychicznej czegoś innego. Nie możemy przez swój pryzmat oceniać wyborów innych matek. Ja np. nie dałabym rady żyć bez pracy, jasne, że wolałabym ją w całości wykonywać w domu i móc równocześnie być
z dzieckiem, ale póki co jest jak jest. Moja koleżanka z kolei zdecydowała, że teraz jest jej czas na dzieci i będzie ze swoją dwójką w domu póki nie pójdą do przedszkola, czy szkoły. Ja podziwiam ją szczerze, że psychicznie zaprogramowała się na taki tryb, pracując czasem dorywczo
z domu, ona twierdzi, że podziwia mnie, że daję radę psychicznie ogarnąć rozstanie z dzieckiem i pracę na dwa etaty.
Wiecie o co mi chodzi?
O indywidualne upodobania i predyspozycje. I choć i ona i ja czasem mamy ochotę rzucić tym życiem codziennym i zamienić się rolami to każda z nas ma świadomość, że zamienić się owszem, bardzo chętnie, ale…na krótko 😊
w domu”, a tamte po prostu nie wyobrażają sobie innego scenariusza, bo ich najważniejszą pracą jest wychowanie małej istoty.
Każda kobieta jest inna, każda potrzebuje do szczęścia i równowagi psychicznej czegoś innego. Nie możemy przez swój pryzmat oceniać wyborów innych matek. Ja np. nie dałabym rady żyć bez pracy, jasne, że wolałabym ją w całości wykonywać w domu i móc równocześnie być
z dzieckiem, ale póki co jest jak jest. Moja koleżanka z kolei zdecydowała, że teraz jest jej czas na dzieci i będzie ze swoją dwójką w domu póki nie pójdą do przedszkola, czy szkoły. Ja podziwiam ją szczerze, że psychicznie zaprogramowała się na taki tryb, pracując czasem dorywczo
z domu, ona twierdzi, że podziwia mnie, że daję radę psychicznie ogarnąć rozstanie z dzieckiem i pracę na dwa etaty.
Wiecie o co mi chodzi?
O indywidualne upodobania i predyspozycje. I choć i ona i ja czasem mamy ochotę rzucić tym życiem codziennym i zamienić się rolami to każda z nas ma świadomość, że zamienić się owszem, bardzo chętnie, ale…na krótko 😊
A MOŻE JEDNAK TO NIE JEST POŚWIĘCENIE?
Koleżanka powtarza mi często, że nie chce żadnych dzieci, bo
to straszny kłopot i poświęcenie, brak snu i rozwoju, koniec z podróżowaniem
i wygodnym życiem, weekendami spędzonymi na lenistwie, czy wyjściami na imprezy. I ja, jak już przyznałam się na początku, wyobrażałam sobie to
w podobny sposób. Jednak dopiero będąc w sytuacji można tak naprawdę stwierdzić jak to jest i jak błędny ogląd mamy z zewnątrz.
i wygodnym życiem, weekendami spędzonymi na lenistwie, czy wyjściami na imprezy. I ja, jak już przyznałam się na początku, wyobrażałam sobie to
w podobny sposób. Jednak dopiero będąc w sytuacji można tak naprawdę stwierdzić jak to jest i jak błędny ogląd mamy z zewnątrz.
Owszem jest walka z opadającymi powiekami, błagania o 5 minut
więcej snu 😊 Nie
ukrywam, że brak snu był najpotworniejszą zmorą wczesnego macierzyństwa, wszystko
byłam w stanie znieść, ale brak snu i chroniczne zmęczenie zawsze miało nade
mną przewagę. Ale…z czasem, po roku nie
wstawał już co 2 godziny na jedzenie…za to non stop budził się, bo „smok
zaginął” w czeluściach pościeli, więc dla mnie żadna zmiana, kiedy pielgrzymujesz po raz 65 do
łóżeczka w poszukiwaniu smoka tej nocy, ale…po 2 latach śpimy w ciągu kilka
godzin i nie wstajemy o 4 czy 5, a o 8. Taki rarytas! 😊 Trochę prześmiewczo dążę do
tego, że jest to do przeżycia
i niestety taki etap w życiu, który pozostaje zaakceptować, im szybciej tym lepiej 😊
i niestety taki etap w życiu, który pozostaje zaakceptować, im szybciej tym lepiej 😊
MOŻE TO SĄ TYLKO NIEDOGODNOŚCI?
I to jedyna niedogodność, bo poświęceniem tego nie nazwę
raczej 😊
Wszystko inne przy chęciach i samozaparciu, a także niestety - ciężkiej pracy i
przeorganizowaniu priorytetów - jest do ogarnięcia.
Rozwój, praca, nowe wyzwania – bardzo proszę!
Podróże – z dzieckiem logistycznie jest trudniej, ale jak cudownie prowadzić małą istotę przez świat 😊
Wyjścia i imprezy – można się dogadać, że ktoś wychodzi w czwartki wieczorem, a ktoś w soboty wieczorem, ale...w tym momencie to przestaje mieć znaczenie, bo odkrywasz, że najlepiej bawisz się w domu z najbliższymi, że nic nie daje więcej radości niż to, co rozgrywa się na dywanie Twojego pokoju.
Przychodzi czas, że nie ma nic bardziej fascynującego niż widok, jak Twoje dziecko przesypuje cukier z pudełka do słoiczka i nie rozsypuje połowy
z tego i udaje mu się i cały aż się trzęsie z radości 😊 A Ty mogłabyś tak całą wieczność na tę radość patrzeć i zachwycać się ciągle od nowa. To nie jest poświęcenie swojego wolnego czasu czy wyjść na miasto w weekendowe wieczory, a miłość, która Cię tak zaślepia, że świat poza ścianami Twojego domu w danym momencie nie istnieje.
Rozwój, praca, nowe wyzwania – bardzo proszę!
Podróże – z dzieckiem logistycznie jest trudniej, ale jak cudownie prowadzić małą istotę przez świat 😊
Wyjścia i imprezy – można się dogadać, że ktoś wychodzi w czwartki wieczorem, a ktoś w soboty wieczorem, ale...w tym momencie to przestaje mieć znaczenie, bo odkrywasz, że najlepiej bawisz się w domu z najbliższymi, że nic nie daje więcej radości niż to, co rozgrywa się na dywanie Twojego pokoju.
Przychodzi czas, że nie ma nic bardziej fascynującego niż widok, jak Twoje dziecko przesypuje cukier z pudełka do słoiczka i nie rozsypuje połowy
z tego i udaje mu się i cały aż się trzęsie z radości 😊 A Ty mogłabyś tak całą wieczność na tę radość patrzeć i zachwycać się ciągle od nowa. To nie jest poświęcenie swojego wolnego czasu czy wyjść na miasto w weekendowe wieczory, a miłość, która Cię tak zaślepia, że świat poza ścianami Twojego domu w danym momencie nie istnieje.
A MOŻE TO JEDNAK MIŁOŚĆ?
Dokładnie ta sama miłość działa kiedy oddajesz maluchowi
najsmaczniejsze kąski ze swojego talerza, bo są to też, o zgrozo, jego ulubione kąski,
oglądasz z nim po raz setny tę samą ulubioną bajkę, czytasz po raz sto pierwszy
ulubioną historię, wycierasz z podłogi ósmy raz tej godziny rozlaną wodę,
rozdeptaną gruszkę posypaną okruchami ciastek, patrzysz jak ląduje na ziemi
wazon, jak Twojej ulubionej książce maluch nadaje kredką nową szatę graficzną i
awangardową formę wyrywając pierwszą stronę, zaginając okładkę i podlewając ją
sokiem porzeczkowym.
Za pierwszym razem staje Ci serce. Stan przedzawałowy
gwarantowany kiedy Twoja ulubiona książka zostaje naruszona, ba! pozbawiona
pierwszej strony. Ale po chwili, gdy emocje już opadną, myślisz sobie, czy bez
tej tytułowej strony jej treść jest mniej treściwa?
Następnym razem chowasz głęboko i wysoko, to co zniszczeniu absolutnie ulec nie może, a reszta, no cóż, to tylko materialne rzeczy nabyte. Idealny ich stan jest po prostu…idealny i nienaruszony, stan po przejściach zawsze niesie ze sobą jakąś historię i wspomnienia. Reasumując – rzeczy zwichrowane mają zatem większą wartość 😊 Rzeczy maja swoja wartość, wspomnienia i emocje są bezcenne.
Następnym razem chowasz głęboko i wysoko, to co zniszczeniu absolutnie ulec nie może, a reszta, no cóż, to tylko materialne rzeczy nabyte. Idealny ich stan jest po prostu…idealny i nienaruszony, stan po przejściach zawsze niesie ze sobą jakąś historię i wspomnienia. Reasumując – rzeczy zwichrowane mają zatem większą wartość 😊 Rzeczy maja swoja wartość, wspomnienia i emocje są bezcenne.
POŚWIĘCENIE JEST TROCHĘ PRZEREKLAMOWANE
A teraz tak całkiem poważnie poświęcenie jest trochę już przereklamowane
i sztucznie napędzane. W „zdrowej” rodzinie, ze zdrowymi dziećmi, gdzie nie ma
głodu, przemocy, cierpienia, chorób, śmierci…ciężko mówić o poświęceniu się
dzieciom, a jeśli już to trochę na własne życzenie. Chyba nikt nie ma złudzeń,
że zadbanie w 100% o małego człowieka jest łatwe i przychodzi bez wysiłku. Że zawalczenie o własne marzenia, realizacja planów, wyzwań czy nauka przy opiece nad dzieckiem będzie łatwa, szybka i przyjemna, a nas nie będzie to kosztowało ani grama samozaparcia, siły i wytrwałości, czy zapłaty w postaci jeszcze większego deficytu snu. Poświęcamy wolny czas na naukę, swoje zdrowie na nadgodziny w pracy, weekendy na szkolenia i kolejne studia podyplomowe, walczymy o osiągnięcia w sporcie i nie nazywamy tego poświęceniem,
a dążeniem do celu, zatem nie nazywajmy macierzyństwa poświęceniem, bo to najwdzięczniejsza praca, najwspanialszy trening, najwartościowsza nauka. Owszem, jest to ogromny trud, sporo kompromisów, dużo trudności, ale nie demonizujmy tak tego, obsmarowując pojęcie macierzyństwa ciągle poświęceniem, bo dzieci przestaną się rodzić, tylko po prostu kochajmy.
To wystarczy 😊
______________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
a dążeniem do celu, zatem nie nazywajmy macierzyństwa poświęceniem, bo to najwdzięczniejsza praca, najwspanialszy trening, najwartościowsza nauka. Owszem, jest to ogromny trud, sporo kompromisów, dużo trudności, ale nie demonizujmy tak tego, obsmarowując pojęcie macierzyństwa ciągle poświęceniem, bo dzieci przestaną się rodzić, tylko po prostu kochajmy.
To wystarczy 😊
______________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
Też kiedyś uważałam, że dziecko to ograniczenia, dziecko nie pozwala na rozwój itp. Ale odkąd syn pojawił się na świecie mam wrażenie, że nie tylko jestem pewniejsza siebie, ale przede wszystkim rozwijam się i uczę. A dodatkowo wiele moich ulubionych czynności robimy razem :)
OdpowiedzUsuńJa to samo, odkąd syn jest na świecie odważyłam się choćby na tego bloga i biegnę do przodu :)
UsuńWszystko zależy od punktu siedzenia - dokładnie. Znam mamy które marzył by iść do pracy, a znam takie które chciały zostać przy dziecku i pracują z domu i się spełniają jako pracownica i matka jednocześnie. Każdy z nas ma inne wyobrażenie. Ja dopiero zostanę mama, ale denerwuje mnie jak niektóre mamy mówią mi, że skończy mi się życie, blog, sport bo będzie dziecko i nie będę miała na to czasu bo dziecko to poświęcenie. A ile jest mam, które potrafią pogodzić wssystko? Mnóstwo!
OdpowiedzUsuńDokładnie o to mi chodziło :) O indywidualne podejście każdej mamy do swojego życia i macierzyństwa. Przy chęciach, samozaparciu wszystko się da :D
UsuńJa też uważam, że dziecko to nie ograniczenie tylko świetna przygoda!:)
OdpowiedzUsuńPodróż w nieznane! :D
UsuńBardziej od słowa poświecenie wolę "inna alternatywa". Wybieram co jest dla mnie ważne, bez marudzenia, że wybrałam coś innego.
OdpowiedzUsuńBez przesady. Ludzie tak demonizują. A ja w macierzyństwie znalazłam ogrom szczęścia!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa też, nigdy bym się nie spodziewała, że aż tyle dostanę :)
Usuń