Przejdź do głównej zawartości

"DALEKO RAJ, GDY NA CZŁOWIEKA SIĘ ZAMYKAM" - TOLERANCJA

tolerancja, homoseksualizm, wolność,człowiek, inność, inaczej

TOLERANCJA

Czytam sobie definicję tolerancji, bo o tym rozmawia się głównie przez ostatnie dni w naszym kraju, a raczej paradoksalnie o jej braku…Definicja brzmi pięknie, tak bardzo jest ona prosta, a tak niestety idylliczna – tolerancja w dużym skrócie i uproszczeniu to poszanowanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych. Kluczowe jest tutaj „różniące się od własnych”. 

Dlaczego? 

Bo najtrudniej nam poszanować i zrozumieć coś, co jest totalnie rozbieżne z naszymi przekonaniami. 

I ok, jeśli weźmiemy pod lupę to, co najbliżej kwestii rodzicielskich chociażby – nie toleruję i nie rozumiem bicia dzieci i jeśli ktoś to robi i toleruje jest dla mnie plugawym robalem, którego nie wiedzieć czemu, nosi jeszcze ziemia, ale…przemoc to przestępstwo, mimo, że wielu próbowało mi wmówić, że klaps jest ok, czyli
z  samej definicji "przestępstwa", nie powinnam wręcz tego odmiennego zdania tolerować. Jednak w sytuacji, kiedy czyjeś poglądy, wiara, kolor skóry nie robią nikomu krzywdy to na cholerę się do tego przypie*dalać? Co Cię to obchodzi?



"BUDOWAĆ ŚCIANY WOKÓŁ SIEBIE - MARNA SZTUKA"

W tolerancji nie chodzi o to, żeby wszystko i wszystkich lubić. Nie. Nie musisz. Zupełnie nie tędy droga. Wystarczy, że zaakceptujesz odmienność, która przecież nie szkodzi nikomu. W jaki sposób szkodzi Ci, że koleś w autobusie ma skośne oczy? Albo czym Ci szkodzi ateista, czy buddysta, który nie zachodzi do Twojego kościoła i nie obchodzi świąt Wielkiejnocy i modli się do kamienia? Już tak zupełnie upraszczając.

Odkąd jestem matką, spotkałam się z wybitnie obrzydliwą formą nietolerancji – kobieta kobiecie jest
w stanie wbić nóż w plecy, matka matce z dziką satysfakcją rozgrzebuje tym nożem flaki…przeraża mnie to mimo, że nabyłam już pewną odporność na te wszystkie "madkowe" wojny.


Przechodząc do sedna, czyli tego co trapi przez ostatnie dni nasze głowy – homoseksualizm. Jak dla mnie
w ogóle nie powinno być tematu. Są hetero- i homoseksualni i póki nie krzywdzą nikogo ani samych siebie to
w czym problem? Tak było odkąd pamiętam – słowo - gej, lesbijka - nacechowane głównie pejoratywnie. Obrazki dwóch kobiet i dwóch mężczyzn w relacji miłosnej gorszyły, obrzydzały, były czymś totalnie wykolejonym i nienaturalnym. Tylko, że to nie jest wymysł naszych czasów, to nie jest moda, to nie jest też coś, co jak ludzie lubią mawiać „przyszło z Zachodu”. To było zawsze. Ludzie się rodzą z różnymi predyspozycjami, są totalnie różni, ale miłość dwójki mężczyzn nie jest gorsza od miłości między mężczyzną, a kobietą. Nie jest niczym złym ani wykolejonym! Zła i wykolejona może być i często bywa patologia wielu polskich tradycyjnych rodzin…



"DALEKO RAJ, GDY NA CZŁOWIEKA SIĘ ZAMYKAM"

Kontynuując tę kwestię natrafiamy na kolejne piękne, dorodne kwiatki, żeby dzieci chronić przed tym widokiem i tematem i edukacja seksualna jest be. Dochodzimy tu do kwestii trudnej, a mianowicie dyskryminacji i podziałów. A jak pamiętamy z historii to nigdy nie kończy się dobrze, to jest ogromna katastrofa i cierpienie człowieka. Jeśli ktoś jest zatwardziałym wyznawcą swojej "rasy", uogólniając to pojęcie, to proponuje mu wycieczkę do Oświęcimia, po przekroczeniu bramy i stopniowemu wchodzeniu
w ten świat, patrzeniu prosto w oczy, oczom spoglądającym ze ścian, człowiek nigdy nie wyjdzie już taki sam. Chyba, że jest zwyrolem, to wtedy ok, może wyjść i radośnie sobie podśpiewywać pod nosem.


Wracając do naszych dzieci - w nich jest nadzieja. Dziecko nie widzi podziałów, nie rozumie ich, dopóki rodzic nie da mu przykładu. Jak myślisz, czy jeśli 4-latek będzie słyszał od rodziców, że ktoś jest pedałem i obyś Ty synu taki nie był, to co to dziecko wyniesie z domu?

Brak tolerancji.


A CO BY BYŁO GDYBY TWOJE DZIECKO...?

 A co by się stało, gdyby okazało się, że owy syn odkryje, że jest tym znienawidzonym przez rodziców homoseksualnym osobnikiem? Czy zastanawialiście się, co by było gdyby to Wasze dzieci były tymi „innymi” według społeczeństwa? Co byście zrobili? Kochalibyście je dalej tak samo mocno i wspierali, czy wykluczyli
z rodziny, bo nie pasuje? Sęk w tym, żeby dać dziecku poczucie, że niezależnie od tego jaką drogę wybierze, kogo pokocha, nigdy nie przestanie być przez Was kochany i akceptowany.


Ja widzę często takie gorączkowe nakierowanie od małego na określone role społeczne – chłopcu podsuwa się tylko auta i narzędzia, nie ubiera w wąskie spodnie, ani kolor, który przynależy stereotypowo do płci przeciwnej, mocno pilnuje się jego zainteresowań i popycha w stronę tradycyjnych schematów, tak na wszelki wypadek. Dziewczynkom zakłada się róż i daje lalki, kupuje kuchnie i domki, przygotowuje do roli pani domu. 

Wszystko fajnie, jeśli podążamy za dzieckiem, bo jeśli przeciwko niemu, to coś tu jest bardzo nie tak, ale nie
z dziećmi, a rodzicami. Czemu trudno zaakceptować, kiedy chłopiec jest wrażliwy i wozi w wózku lalki,
a dziewczynka notorycznie rozwala kolana na kolejnych drzewach i toczy bójki z kolegami? Chodzi o to, że dzieci testują, nie znają podziałów, są tolerancyjne, jeśli ich nie zepsujemy.


MOŻNA INACZEJ

Co powiedzieć dziecku, które pyta o dwójkę przytulających się panów, albo trzymających za rękę pań? Ano tylko prawdę. Że ludzie są różni, że kochają różnie, ale miłość to miłość i nikomu nic do tego. Dlaczego mam zakrywać oczy dziecku, które widzi i interesuje się parami homoseksualnymi? Dlaczego miałabym mu kłamać, że takich nie ma? Dlaczego nie ma przyzwolenia społecznego na okazywanie sobie uczuć przez owe pary, skoro pary heteroseksualne mogą to robić bez żadnego problemu? To jest ta nasza tolerancja, o której tak łatwo się rozprawia? 

Często słyszę „jestem tolerancyjny, ale…” W tolerancji nie ma miejsca na „ale”. Póki nie nauczymy się i nie zaakceptujemy, że świat jest różnorodny, ludzie są różni, póki nie zrozumiemy, że każdy może robić, co chce
i myśleć co chce do momentu, kiedy oczywiście nie robi tym nikomu krzywdy i nam nic do tego, nie będzie spokoju i równowagi, nie będzie tolerancji, a nasze dzieci, w których nadzieja, poniosą dalej te krzywdzące slogany, te fałszywe przekonania, a one akurat maja okazję zmienić w tym świecie coś, tylko trzeba im pomóc, pokazać, że można inaczej.




_______
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :) 

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szkoda,

[WYWIAD] MALUCH W TEATRZE?

            Każdy, kto mnie czyta i zna trochę dłużej niż parę dni, doskonale wie, że kocham teatr, uwielbiam dramat, faworyzuję tragedię, choć ostatnio zauważyłam u siebie niebezpieczną tendencję do zachwycania się komedią J Najmniej znaną mi kategorią teatralną jest teatr dla dzieci, a to dlatego, że moje dziecko dopiero dobija do tego momentu, kiedy zacznie ze mną chadzać „do roboty”. Jednak ignorantem kompletnym nie jestem i parę sztuk dziecięcych w swoim życiu widziałam – lalkowo-kukiełkowego „Mistrza i Małgorzatę”, czy francuskie kukiełki w sztuce „Poliszynel”, jakieś mętne pojęcie o tym świecie mam J Aczkolwiek, za kukiełkami nie przepadam, przebierańców nie lubię…czeka mnie kilka lat eksplorowania i przekonywania się chyba do sztuki dziecięcej J          Ale do rzeczy - bo ja nie o tym, a bardziej o tym, jak to jest z tymi maluchami w teatrze.  Kiedy je zabrać? Czy w ogóle warto zabierać? Czy ma to sens? Czy to jest fajne? Na jakie sztuki? Gdzie? Falą pytań na

JAK SIĘ UBRAĆ DO TEATRU, CZYLI CO WARTO WIEDZIEĆ PRZED WIZYTĄ W TEATRZE

Jednym z najczęściej zadawanych pytań jeśli o wizytę w teatrze chodzi, jest w co się ubrać? i choć jest to kwestia też w jakiś sposób istotna, to ważniejsze dla mnie po kilku ładnych latach obserwacji widzów różnego wieku i kalibru, bardziej na miejscu jest pytanie jak się zachować? Bo o ile dawno, dawno temu wyjście do teatru to był ceremoniał sukni wieczorowych, fryzur, makijażu, ważnych spotkań to obecnie kwestia ubioru pozostawia sporą dowolność, natomiast zachowania, które coraz częściej rozsiadają się wygodnie na widowni, pozostawiają sporo do życzenia. Drażni to okrutnie mnie – widza, a co dopiero mają powiedzieć aktorzy? W teatrze,   choćby że względu na fakt, że jest to przybytek kultury wysokiej, bardziej od nienagannego i modnego przyodzienia wymagana jest kultura, zarówno osobista jak i społeczna, znajomość pewnych obowiązujących zachowań. „Reguła teatralna” jest obecnie bardzo liberalna, bo chodzi o to, żeby ludzi zachęcić, wyjść ze sztuką na ulicę, a nie odstrasz