Przejdź do głównej zawartości

JADALNE FARBY I MARCHEWKOWA CIASTOLINA - SMACZNY SPOSÓB NA NUDĘ I DESZCZOWE DNI

 

sensoplastyka, masa, jadalne farby, ciastolina

Patrząc na prognozy weekendowe to raczej próżno wypatrywać słońca
i jeszcze letnich wypraw nad wodę. Oprócz wyśmienitej okazji na kino domowe, książki, koc i wiadro gorącej herbaty, deszczowa pogoda stwarza dobre warunki do zajęć sensoplastycznych. W ostatnim plastycznym wpisie obiecywałam pomysły na zabawy plastyczne w kolejnych tematycznych wpisach więc oto i nadszedł odpowiedni czas. Wiadomo, że najprostszym rozwiązaniem jest zakup gotowych ciastolin, piankolin, farbek itd., ale kompletnie nie o to chodzi w plastyce sensorycznej. Celem tutaj nie jest gotowy produkt do zabawy, a sam proces przygotowywania „produktu”
i jego testowania
jest kluczowe.

Ponieważ lato i sezon na owoce i warzywa trwa w najlepsze to zaczniemy od przygotowania czegoś smakowitego, atrakcyjnego również dla zmysłu…smaku i w zupełności bezpiecznego nawet dla najmłodszych „użytkowników”. Podzielę się z Wami pomysłem na farbki…w 100% jadalne i ciastolinę, którą z powodzeniem można kosztować.

Zaczynamy!

JADALNE FARBKI

Do produkcji takich farbek wykorzystamy właśnie sezonowe owoce
i warzywa
i już na pewno się domyślacie, że będą nam służyły jako barwnik
i przy okazji nadawały smak. Takie farby są bezpieczne i atrakcyjne dla najmniejszych dzieci, które dopiero zaczynają przygodę z malowaniem
i robią to rękami, stopami i generalnie całym ciałem, sprawdzając i testując wszystkimi zmysłami. Tak że odpada nam obsesyjne pilnowanie, żeby dziecko czegoś toksycznego nie włożyło do buzi, nie połknęło, nie dostało alergii w kontakcie z produktem. Jasne, że jeśli dziecko ma alergię na maliny, to nie dodajemy jako barwnika malin. Oczywista oczywistość, ale strzeżonego…itd. 😉

Co zatem potrzebujemy?

Mąkę ziemniaczaną (która stanowi niejako podstawę większości mas
w sensoplastyce), jogurtu naturalnego i naturalnych barwników w postaci owoców i warzyw, typu burak, jeżyny, borówki, wiśnie…

W zależności ile kolorów chcemy przygotować, tyle ustawiamy kubeczków bądź małych miseczek i nakładamy np. po 3-4 łyżki jogurtu do każdego. Wsypujemy dokładnie tyle samo łyżek mąki ziemniaczanej. Czyli zasada jest prosta – wszystkiego po równo. Następnie przygotowujemy sobie barwnik. Można rozgnieść owoce widelcem albo zblendować, zależy od preferencji
i wrzucić do kubeczków. Wszystko dokładnie należy wymieszać i gotowe! Można już swobodnie malować, mieszać, łączyć i co tylko fantazja podpowie.

Oczywiście najfajniej jak farby przygotowujemy wspólnie z dzieckiem, albo jeśli to dziecko samodzielnie przygotowuje, wiadomo – więcej stymulacji sensorycznej, choćby ćwiczenie siły nacisku przy rozgniataniu owoców, ale sam proces malowania dostarcza również szeregu korzyści. Rozwijamy tutaj głównie układ dotykowy, czucie głębokie i oczywiście „pracuje” wzrok i smak.

MARCHEWKOWA CIASTOLINA

Co zamiast ciastoliny? Ano np. marchewkowa masa, choć równie dobrze mogłaby to być borówkowa masa, bananowa masa, dyniowa czy buraczana. Zależy jaki kolor chcemy uzyskać. Jest to produkt raczej stojący z dala od trucizny, ale zaleca się go troszkę starszym dzieciom, ok. 2 lat, żeby zapobiec choćby zakrztuszeniu się przez malucha, jeśli ugryzie, albo połknie zbyt duży kawałek ciastoliny. Taki pierwszy z brzegu przykład zagrożenia, szczególnie jeśli bawi się kilkoro dzieci niekoniecznie jesteśmy w stanie skupić na każdym z nich 100% uwagi.

Poprzez zabawę naturalną ciastoliną rozwijamy szczególnie również układ dotykowy, czucie głębokie, integrację bilateralną i oczywiście węch 😊

No dobra, to skupmy się na marchewkowej ciastolinie. Potrzebujemy
3-4 marchewek, mąki ziemniaczanej i ewentualnie jakiś aromat smakowy, typu wanilia, pomarańcza itd. marchewki gotujemy do miękkości
i blendujemy na gładką masę. Dodajemy mąkę. Jeśli chodzi o proporcje, to
w tym przypadku kierujemy się zasadą „na oko” 😉 Dodajemy, ugniatamy, wyrabiamy „ciasto” i sprawdzamy, w którym momencie konsystencja masy nam odpowiada najbardziej. Można dodać olejek do ciasta, żeby podbić walory zmysłowe masy. I gotowe! 

Sam proces mieszania, wyrabiania, ugniatania masy jest już mocno stymulujący, więc warto, żeby to dzieciaki zabawiły się w ugniatanie ciasta. Tak jak zaznaczyłam na początku, równie dobrze można ugotować buraki i zblendować i otrzymamy różową masę, zblendować banany na żółtą masę, dynię na pomarańczową czy borówki albo jeżyny na fioletową masę. Generalnie z kolorami można tutaj zaszaleć.

Mając gotową masę, można bawić się dokładnie tak samo jak ciastoliną ze sklepu, można użyć nożyków do krojenia, pojemników, wszelkiego rodzaju foremek, wykrojników itd. Można budować zamki, drogi, lepić figurki, przygotowywać „posiłki”. Idąc dalej, można użyć posypek do ciast, przypraw kuchennych, ale i jeśli ktoś ma życzenie brokatu, cekinów i czego dusza zapragnie, bo oprócz właściwości terapeutycznych, ta naturalna ciastolina może stanowić po prostu świetną bazę do każdej zabawy z wykorzystaniem wszystkiego, co tylko dziecku przyjdzie do głowy.

Polecam dobrze zabezpieczyć podłogę folią albo dużymi arkuszami papieru, bo o ile ciastolina nie jest produktem mocno brudzącym, to farbki w rękach najmłodszych mogą już się takie okazać 😉  

Dobrej zabawy! 😊

 

Zdjęcia pochodzą z serwisu Pixabay i Unsplash.

_________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)

Komentarze

  1. Znakomity wpis na temat kreatywnego spędzania czasu z dziećmi, zwłaszcza w okresie, gdy pogoda nie sprzyja aktywnościom na świeżym powietrzu. To wspaniały sposób na stymulację zmysłów, a przy tym można ją wpleść w codzienną rutynę. Można ten pomysł zaadaptować do dekoracji wnętrza, na przykład w jadalni. Wykonane przez dzieci prace można oprawić i powiesić na ścianie, co nada miejscu unikatowego charakteru. Jadalne farby, dzięki swojemu naturalnemu składowi, są także doskonałym wyborem dla rodzin dbających o ekologiczny styl życia. Wykonane z ich pomocą obrazy będą w pełni zgodne z filozofią zrównoważonego rozwoju, co stanowi dodatkowy atut dla rodziców zwracających uwagę na ekologię. Dopracowując koncept, można również wprowadzić elementy różnych stylów wnętrzarskich. Dzieci mogą wykonać prace, które będą harmonizowały z industrialnym charakterem kuchni, czy nowoczesnym designem salonu. Nawet jeśli ostateczny efekt nie będzie idealny, to ważny jest przede wszystkim proces twórczy i spędzony razem czas. Można też pomyśleć o stworzeniu ram o różnych kształtach i formach, co wprowadzi dodatkową różnorodność i dynamikę do aranżacji wnętrza. A jeśli chodzi o marchewkową ciastolinę, to równie dobrze można ją wykorzystać do nauki liczenia. Jej naturalne składniki są doskonałym uzupełnieniem dla kuchni w stylu skandynawskim czy boho, gdzie dbałość o naturę i otoczenie jest szczególnie istotna. Wszystko to sprawia, że proponowane aktywności to nie tylko doskonały sposób na rozwijanie zdolności manualnych i zmysłów u dzieci, ale także na wprowadzenie do domu elementu twórczego i personalizowanego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szkoda,

JAK SIĘ UBRAĆ DO TEATRU, CZYLI CO WARTO WIEDZIEĆ PRZED WIZYTĄ W TEATRZE

Jednym z najczęściej zadawanych pytań jeśli o wizytę w teatrze chodzi, jest w co się ubrać? i choć jest to kwestia też w jakiś sposób istotna, to ważniejsze dla mnie po kilku ładnych latach obserwacji widzów różnego wieku i kalibru, bardziej na miejscu jest pytanie jak się zachować? Bo o ile dawno, dawno temu wyjście do teatru to był ceremoniał sukni wieczorowych, fryzur, makijażu, ważnych spotkań to obecnie kwestia ubioru pozostawia sporą dowolność, natomiast zachowania, które coraz częściej rozsiadają się wygodnie na widowni, pozostawiają sporo do życzenia. Drażni to okrutnie mnie – widza, a co dopiero mają powiedzieć aktorzy? W teatrze,   choćby że względu na fakt, że jest to przybytek kultury wysokiej, bardziej od nienagannego i modnego przyodzienia wymagana jest kultura, zarówno osobista jak i społeczna, znajomość pewnych obowiązujących zachowań. „Reguła teatralna” jest obecnie bardzo liberalna, bo chodzi o to, żeby ludzi zachęcić, wyjść ze sztuką na ulicę, a nie odstrasz

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU - "BIESY" KRZYSZTOF JASIŃSKI

  Materiały z archiwum Sceny STU BOSKI DOSTOJEWSKI  „Biesy" Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego wystawiane na Scenie STU  były dla mnie jedną z najciekawszych pozycji z krakowskiego świata teatralnego. Wiązałam z nią wielkie nadzieje i niepokoje (z naciskiem na nadzieje). Nadzieje, gdyż Dostojewskiego jako twórcę od wielu lat ceniłam. Jego mętna i ciemna aura intrygowała. Niepokoje zaś wiązały się z objętością dzieła i sposobem przeniesienia na deski teatralne spójnej fabuły, dramatyzmu, czarnego humoru i tego charakterystycznego poczucia permanentnego napięcia, zmierzania ku ciemnej otchłani. DZIEWCZYNKA Z MŁOTEM A już najbardziej intrygował afisz teatralny , fascynował i przerażał, był niesamowicie magnetyczny. Przedstawiał dziewczynkę w bieli, z czarnymi włosami i przerażającymi oczami, utkwionymi gdzieś w dal. W ręku trzymała czerwony młot, co automatycznie nasuwa konotacje z krwawymi zbrodniami. W zasadzie trochę żałuję, że nie pozostałam przy nim i c