CZY COŚ SIĘ STANIE, CZY ŚWIAT SIĘ ZAWALI?
Ostatnio było o prezentach, to może pociągnijmy magię Świąt teraz bardziejw stronę duchową niż materialną. Stając w obliczu tych Świąt i zdarzeń przedświątecznych chciałabym się podzielić refleksją. Nie lubię ckliwości, ale nie obiecuję, że się przed tym uchronię, więc uczciwie ostrzegam, żeby potem nie było. Cały rok gdzieś wszyscy gonią, spieszą się, pędzą, przed Bożym Narodzeniem pęd zamienia się w obłęd i czyste szaleństwo. Masa pytań kotłuje się w głowie, czy zdążę posprzątać, zrobić zakupy, kupić prezenty, przygotować potrawy, udekorować dom, a co jeśli nie? Czy coś się stanie jeśli do kolacji wigilijnej zasiądziemy godzinę później, bo karp potrzebował dojrzeć na patelni? Albo czy świat się zawali jeśli nie wszystkie potrawy wyjdą spod ręki pani domu,
a zostaną przyniesione z cukierni, czy sklepowej zamrażarki? To też nie tak, że nie rozumiem tradycji, owszem rozumiem, doceniam i sama chciałabym stworzyć dom pachnący piernikiem (choć jeszcze nie posiadłam tej tajemnej wiedzy, jak to się piecze J), w Wigilie kleić uszka (z grzybami zebranymi jesienią w lesie
o poranku, tuptając z termosem kawy i w żółtych kaloszach po dywanach mokrych liści) i patrzeć jak rodzina skacze wokół choinki, żeby zawiesić lampki.
NAJWAŻNIEJSZE SKŁADNIKI - CZAS I LUDZIE
i żadne wypastowane podłogi, perfekcyjnie
udekorowane ciasta, czy prezenty
z najwyższej półki tego nie zastąpią. Czasu mamy tak mało dla siebie nawzajem
w ciągu roku, dlatego potrzeba tych chwil, żeby usiąść z pustą głową, bez natłoku myśli, że za moment muszę iść zrobić dziesięć rzeczy „niecierpiących” zwłoki, po których wykonaniu pozostają już tylko zwłoki, w przeddzień świąt na ogół rozciągnięte na podłodze w kuchni, w oparach barszczu wigilijnego. Czasu się nie cofnie, nikt go nie zwróci, nikt nam go nie sprzeda, czy nie odda w promocji do powiększonych frytek. Ludzi też nam nikt nie zwróci, dlatego trzeba wyciskać
z chwili obecnej, ile tylko się da, świadomie być tu i teraz z bliskimi dla nas osobami, bo nikt nie wie, czy w następnym roku będziemy mogli spotkać się
w takim samym gronie. Mówi się bardzo często: „następnym razem”, ale wiesz co? Następnego razu może nie być. Nie żal Ci odkładać ludzi i czasu na potem?
Pieprzyć nieumyte
okna i niewyprane firanki, zrobisz to w wolnej chwili, okna poczekają, może
bardziej się przykurzą, ale jeśli ktoś nie potraktuje ich kamieniem, to za rok
będą w tym samym miejscu. Z doświadczenia mycia okien – wyszorowałam okna w
domu latem, piękna słoneczna pogoda, szyby lśniły, firany wirowały w pralce, ja
wielce dumna, syn rozhuśtany w bujaku
(został uwięziony na czas procesu mycia) „ciumkający” głośno smoka, aż
zaniemówił z zachwytu…kilka godzin później na szybach miałam te same zacieki i
błoto – deszcz znów zaskoczył myjących okna. Mamy zimę, walący po oknach deszcz
ze śniegiemz najwyższej półki tego nie zastąpią. Czasu mamy tak mało dla siebie nawzajem
w ciągu roku, dlatego potrzeba tych chwil, żeby usiąść z pustą głową, bez natłoku myśli, że za moment muszę iść zrobić dziesięć rzeczy „niecierpiących” zwłoki, po których wykonaniu pozostają już tylko zwłoki, w przeddzień świąt na ogół rozciągnięte na podłodze w kuchni, w oparach barszczu wigilijnego. Czasu się nie cofnie, nikt go nie zwróci, nikt nam go nie sprzeda, czy nie odda w promocji do powiększonych frytek. Ludzi też nam nikt nie zwróci, dlatego trzeba wyciskać
z chwili obecnej, ile tylko się da, świadomie być tu i teraz z bliskimi dla nas osobami, bo nikt nie wie, czy w następnym roku będziemy mogli spotkać się
w takim samym gronie. Mówi się bardzo często: „następnym razem”, ale wiesz co? Następnego razu może nie być. Nie żal Ci odkładać ludzi i czasu na potem?
ACH, TE OKNA!
z mieszanką krakowskiego smogu – gdzieś mam te okna, umyję wiosną,
a świat mi się przez to jakoś diametralnie nie zmieni. Przykład okien
rozbudował mi się trochę, ale to za sprawą tego, co czytam teraz w „internetach”,
jak to kobiety myją, szorują, polerują albo… się buntują, ja chyba w tym roku
jednak do buntowników bardziej pasuję. Ja wiem, że niektórzy uwielbiają
sprzątać, stać
w kuchni i godzinami czarować nad garnkami, a na myśl, o świątecznych, generalnych porządkach, rozwieszaniu ozdób, lepieniu setek pierogów dostają aż gęsiej skórki z podniecenia. I fajnie, bo gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, trzeba by oszaleć albo popełnić z nudów samobójstwo. Mam bardziej na myśli te fanatyczne przypadki, gdzie te nieszczęsne okna staja się dla niektórych być albo nie być, jak nie umyją tych paru szyb to święta się w tym roku nie odbędą,
a Mikołaj zawróci na piwo do Laponii i zeżre wszystkie czekoladki z wora.
w kuchni i godzinami czarować nad garnkami, a na myśl, o świątecznych, generalnych porządkach, rozwieszaniu ozdób, lepieniu setek pierogów dostają aż gęsiej skórki z podniecenia. I fajnie, bo gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, trzeba by oszaleć albo popełnić z nudów samobójstwo. Mam bardziej na myśli te fanatyczne przypadki, gdzie te nieszczęsne okna staja się dla niektórych być albo nie być, jak nie umyją tych paru szyb to święta się w tym roku nie odbędą,
a Mikołaj zawróci na piwo do Laponii i zeżre wszystkie czekoladki z wora.
Sama pamiętam, ze babcia krótko nas trzymała jeśli o
realizację punktów świątecznych chodzi, ale wtedy wszyscy razem lepiliśmy
uszka, pierogi, ubieraliśmy choinkę, w tle świąteczne piosenki, gwar i radość
przebywania ze sobą, wtedy rodzice nie szli do pracy i cały dzień byli w domu
(a w dzieciństwie cały dzień to kupa czasu). I wiecie co? Nie pamiętam, czy był
porządek, wyprane firanki, dwanaście dań, czy farsz do pierogów odpowiednio
doprawiony,
a pamiętam te wspólne, radosne przygotowania. Chodzi o to, żeby znaleźć priorytety i wszystko poukładać tak, żeby miało zdrowe proporcje.
Odkąd mam swoją rodzinę, codziennie mierze się ze strachem,
że to szczęście, które ściskam w dłoniach może mi się wymknąć. Najcenniejsze
chwile, kiedy możemy po prostu być ze sobą, cieszyć się obecnością i wtedy
przydałby się zaklinacz czasu. Jak mamy tę chwilę wieczorem tylko dla siebie to
staram się poświęcić, na ile to tylko możliwe, 100% swojej uwagi domownikom dużyma pamiętam te wspólne, radosne przygotowania. Chodzi o to, żeby znaleźć priorytety i wszystko poukładać tak, żeby miało zdrowe proporcje.
OBECNOŚĆ I CZAS NA WAGĘ ZŁOTA
i małym, bo kluczowa w relacjach ludzkich jest obecność. Obecność i czas nie ma
swojego substytutu w świecie, stosując półśrodki, tworzymy tylko namiastkę,
jakiś cień pojęcia. Na Święta zatem życzę sobie i Wam wspólnej konsumpcji
czasu, po brzegi wypełnionej przebywaniem ze sobą minuty, cieszeniem się po
prostu tym, że się jest.
Pytanie moim zdaniem trafne, ale czy odpowiedź się może spodobać? Szczerze wątpię, czy większość ludzkości jest nią zainteresowana.
OdpowiedzUsuńDla mnie czas z rodziną i przyjaciółmi jest również bardzo ważny, choć porządeczek też bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńJa mam zawsze czyste okna, bo to mój czuły punkt jeśli chodzi o czystość w mieszkaniu. A ponieważ nie mam firanek, to bardziej rzuca mi się w oczy bród.
OdpowiedzUsuńŚwięta odbędą się tak czy siak. Każdy lubi mieć porządek, nie mniej nie ma nic złego w tym aby zadbać o czystość okien i innych powierzchni już w nowym roku. Jeśli myć okna to najlepiej przy bezdeszczowej pogodzie przecież.
OdpowiedzUsuń