Sylwetka Andrzeja Grabowskiego pewnie wszystkim
jest znana. Aktor z tzw. „starej szkoły”, charyzmatyczny i charakterystyczny.
Jest on świetnym aktorem komediowym, co niestety spłyca jego osobowość artystyczną,
w oczach tysięcy telewidzów, sprowadzając go do Ferdynanda Kiepskiego,a
potencjał jego talentu, leży zupełnie gdzie indziej. Pana Andrzeja poznałam
najpierw jako świetnego aktora dramatycznego, serial komediowy z jego
ponadczasowa rolą zdarzyło mi się obejrzeć, kiedy było to już zupełnie nieaktualne
i passe, ale jego postać przykuła mnie na długo i odkopywałam kolejne odcinki,
prowadzona ciekawością ewolucji postaci i fabuły. Tuż po „ferdkowej” fascynacji
upatrzyłam sobie spektakl, grany przez Teatr Juliusza Słowackiego z Grabowskim
w roli głównej,
a mianowicie Chory z urojenia, a z tego względu, że była to komedia i postać dość charakterystyczna, to muszę przyznać, że trudno było ją oderwać od serialowej kreacji.
a mianowicie Chory z urojenia, a z tego względu, że była to komedia i postać dość charakterystyczna, to muszę przyznać, że trudno było ją oderwać od serialowej kreacji.
Ale! Przyszedł nagle taki moment, że Scena STU wrzuciła na afisz sztukę Spowiedź chuligana, będącą monologiem
Grabowskiego.
CHULIGAN – POETA WYKLĘTY
Na Spowiedź
chuligana czekałam z wielką niecierpliwością, choć może bardziej niż na
samą sztukę, czekałam na Andrzeja Grabowskiego w roli poety wyklętego. I jednak
sprawdza się powiedzenie, że na najlepsze rzeczy trzeba trochę poczekać i
wyczekane smakują lepiej. Jeśli ktoś spodziewa się fajerwerków, efektów
specjalnych, dynamicznej akcji i czegoś, czego jeszcze nie widział to
uprzedzam, że to nie ta bajka i tu nie doznania wizualne,
a „feeling” jest kluczem otwierającym drzwi do zrozumienia i zachwytu.
a „feeling” jest kluczem otwierającym drzwi do zrozumienia i zachwytu.
Scenografia adekwatna do opowieści i
niezwykle klimatyczna, bardzo prosta, ale każda inna odwracałaby uwagę od
przekazu tekstu i uczuć. Minimalizm materii konotuje tu najwyższy stopień
odbioru wrażeń. Oczom widzów ukazuje się jedynie krzesło, biurko, na którym
leży czarny album ze zdjęciami i fragmentami utworów Sergiusza Jesienina, a
także szklanka i butelka wódki, obok zaś po prawej stronie ustawiony mikrofon, a z przodu
sceny - gitara. Andrzej Grabowski pojawia się na deskach z drewnianą zabawką,
którą prowadzi przed sobą. Ten element scenograficzny stanowi pewną klamrę
spinającą cały występ. Znamienna jest też kilkakrotnie powtarzana kwestia: Chciałbym powiedzieć Wam coś
tkliwego…dobranoc. Można rzec, że jest to swego rodzaju motyw przewodni.
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI
Bohaterem drugoplanowym, choć powinnam
go raczej nazwać równorzędnym, są ekrany multimedialne rozwieszone na ścianach
widowni i tylnej ścianie sceny. Co jakiś czas oprócz obrazów korespondujących z
opowiadaną historią, odtwarzane były fragmenty tej samej sztuki, prezentowanej
dokładnie 25 lat temu. Stanowiło to świetne dopełnienie, ale przede wszystkim
ukazało sens reanimacji owego spektaklu, w tej samej, wyśmienitej obsadzie,
gdzie na jednej scenie spotyka się Grabowski z czasów młodości i wieku
dojrzałego. Niesamowita jest energia i świeżość odtwarzanej wówczas roli, zrywy
dramatyczne, pełne ekspresji frazy…ale równie niesamowite jest zinterpretowanie
i stonowanie tego samego tekstu na nowo przez dojrzałego już człowieka, który
niejako czasem z rozrzewnieniem,
a czasem niesiony jeszcze porywem echa niegdyś silnych emocji, wspomina swe życie butne i kręte.
a czasem niesiony jeszcze porywem echa niegdyś silnych emocji, wspomina swe życie butne i kręte.
GRABOWSKIEGO PORTRET ZWIELOKROTNIONY
Nie trzeba chyba wiele tłumaczyć, że
równolegle na scenie obserwujemy opowieść o życiu
i twórczości samego aktora, pewne podsumowanie dorobku. Wrażenie to i ta dwutorowość jest oczywista, choć niewyrażona wprost. Nie znaczy to, że Grabowski żegna się tym monodramem ze sceną. Odsłania nam tu raczej twarz aktora teatralnego, którego nie mamy przyjemności oglądać na co dzień, gdyż obsadzany jest on w rolach silnych, hardych mężczyzn, bądź znany jest głównie z roli Ferdynanda Kiepskiego.
i twórczości samego aktora, pewne podsumowanie dorobku. Wrażenie to i ta dwutorowość jest oczywista, choć niewyrażona wprost. Nie znaczy to, że Grabowski żegna się tym monodramem ze sceną. Odsłania nam tu raczej twarz aktora teatralnego, którego nie mamy przyjemności oglądać na co dzień, gdyż obsadzany jest on w rolach silnych, hardych mężczyzn, bądź znany jest głównie z roli Ferdynanda Kiepskiego.
Powszechnie wiadomo, że aktorem
komediowym jest doskonałym, twardziela zagra bez mrugnięcia okiem, natomiast
zaskoczeniem lekkim jest dla mnie to, że śpiewane partie monodramu brzmiały
genialnie, głos chropowaty, dźwięczny, w klimacie…choćbym się starała szukać
dziury w całym, nie potrafię o panu Andrzeju pisać inaczej niż w superlatywach. Zapracował na to dorobkiem i swoją magnetyczną osobowością
sceniczną. Zaprezentował niesamowitą dojrzałość na scenie, pogodzeniez
upływającym czasem, ale
i brakiem zgody na zagaszanie młodzieńczej energii i wymazywanie wspomnień. Ten sam tekst, ta sama niemal sztuka, ale interpretacja aktora już inna. I na tym polega sukces tego przedsięwzięcia, warto przyjść na spektakl, żeby zobaczyć z jakim spokojem, wyważeniem
i taką romantyczną tkliwością Grabowski zbudował na nowo postać, która pierwsze życie dostała 25 lat temu. Niesamowite przeżycie, wszechstronny, utalentowany aktor, który wraz
z reżyserem Krzysztofem Jasińskim, na kanwie swej niepowtarzalnej osobowości, zbudował „Spowiedź chuligana”.
i brakiem zgody na zagaszanie młodzieńczej energii i wymazywanie wspomnień. Ten sam tekst, ta sama niemal sztuka, ale interpretacja aktora już inna. I na tym polega sukces tego przedsięwzięcia, warto przyjść na spektakl, żeby zobaczyć z jakim spokojem, wyważeniem
i taką romantyczną tkliwością Grabowski zbudował na nowo postać, która pierwsze życie dostała 25 lat temu. Niesamowite przeżycie, wszechstronny, utalentowany aktor, który wraz
z reżyserem Krzysztofem Jasińskim, na kanwie swej niepowtarzalnej osobowości, zbudował „Spowiedź chuligana”.
ROZPRAWA Z SAMYM SOBĄ
Aktor przystępuje do spowiedzi wobec
widzów i samego siebie, choć trudno stwierdzić, czy żałuje za grzechy, a przynajmniej
ich część. Ze spowiedzi tworzy się malownicza opowieść, a wydarzenia okrasza
piosenką w ramach komentarza. Nierzadko prowadzi dysputy, czy wręcz kłóci się z
ruchomymi obrazami na ekranach, jak w przypadku wątku o kobietach życia,
których pokaźną kolekcję Jesienin zgromadził. Jednakże, szczęście nie tkwi w
ilości jak się okazuje, bo u Sergiusza barwa miłości przybiera raczej ciemne
tony i jest powodem ślepych namiętności, nieprzemyślanych decyzji, dramatów,
popadnięcia w alkoholizm i wciąż żywych emocji.
Wiele kobiet mnie kiedyś kochało
I nie jedną kochałem i ja.
Nie dlategoż mnie opętało
To pijaństwo każdego dnia?
Nuty autobiograficzne wybrzmiewają co
krok w liryce Jesienina, w zasadzie równolegle obok siebie płyną dwie
tematyczne rzeki i wzajemnie się dopełniają – natura i bieg życia artysty.
Bardzo zgrabnie ułożyli panowie Jasiński i Grabowski ten monodram, historia
prowadzona chronologicznie pozwala przeżywać wzloty i upadki, i prowadzi do
tego co nieuchronne, a po drodze zachwyca pejzażami poetyckimi.
"CHCIAŁBYM POWIEDZIEĆ WAM COŚ TKLIWEGO..."
Jedyną „wadą”, choć raczej powinnam
powiedzieć niedogodnością, był fakt obecności licznych rusycyzmów, trudnych do
zrozumienia dla widza mającego niewiele z językiem rosyjskim wspólnego. Teksty
poety same w sobie nie są wydumanie trudne i w interpretacji,
i odbiorze, dlatego trafiają z całym swoim przekazem do duszy każdego człowieka, wystarczy otworzyć się na przekaz. To stanowi też o popularności owej poezji mimo, że miejscami sam styl życia artysty był motorem napędzającym zainteresowanie publiki jego osobą.
i odbiorze, dlatego trafiają z całym swoim przekazem do duszy każdego człowieka, wystarczy otworzyć się na przekaz. To stanowi też o popularności owej poezji mimo, że miejscami sam styl życia artysty był motorem napędzającym zainteresowanie publiki jego osobą.
Jeden utwór, a właściwie jego fragment
skojarzył mi się z podsumowaniem tego monodramu i chyba też z powodu wielkich
podsumowań na Scenie STU tego wieczoru, został dobitniej zaakcentowany:
Wiele myśli przemyślałem w ciszy,
Wiele pieśni o sobie złożyłem.
Na tej ziemi, co jęk zewsząd słyszy,
Jam szczęśliwy po prostu, że żyłem.
Andrzej Grabowski na koniec powiedział
widzom tkliwe „dobranoc”, a ja na koniec od siebie mogę napisać zdecydowane:
„polecam!”.
Ja również lubię oglądać Pana Andrzeja Grabowskiego czy to na ekranie czy w teatrze.;-) Świetnie napisane, mnie zachęciłaś, myślę, że wiele innych osób też.;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ;-)
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)
UsuńBardzo lubię Andrzeja Grabowskiego i gdyby to było bliżej to z chęcią bym poszła na spektakl ze względu właśnie na niego :-)
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam jego postać :)
UsuńRównież lubię Pana Andrzeja. W kiepskich poznałem a potem w dzień świra zobaczyłem jak umie graci. Myślę że powinien coś jeszcze unikalnego zagraci w tn by mugł zobaczyci go odbjorcy wiekszej publiki z innej strony nie tylko piajka i dowcipnisia.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Faktycznie jest to ciekawy bohater serialowy i filmowy. Potrafi rozbawić ale i być poważny:)
OdpowiedzUsuń