Przejdź do głównej zawartości

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU - "BODY ART (TATTOO)" ARTUR BARON WIĘCEK

tatuaż, Body Art, para, czarno-biały, black&white, kobieta, teatr stu

Sztuka nie jest prawdą! Sztuka jest kłamstwem, jest jedynie próbą zbliżenia się do prawdy. To nie artysta ma nadawać jej sens, a odbiorca poddaje te wytwory subiektywnej interpretacji. 

Jest ona dziełem przypadku, sens sztuce nadają widzowie. Może być ona dobra, zła lub obojętna, ale bez względu na to jakim przymiotnikiem ją określimy, wciąż pozostaje ona sztuką, tak jak uczucia – bez względu na ich barwę, pozostają wciąż uczuciami. I o tym mniej więcej traktuje performance wystawiony na scenie STU przez Artura Barona Więcka. Zważywszy na ten artystyczny manifest, nie dajmy się jednak zwieść klimatowi pierwszej sceny, gdyż dualizm planów akcji prowadzony jest do samego końca, aby finalnie zamknąć sztukę w autotematyczną klamrę.

DUALIZM PLANÓW AKCJI

Sam początek przedstawienia, a raczej tak zwany „before", wprowadza pewną dezorientację – widowni strzeże obsługa ubrana w kombinezony ochronne, zaś zacienioną salę oświetla tylko ultrafiolet. Na scenie z kolei tyłem do publiczności stoi aktor, na którego ciało padają wyświetlane przeróżne kombinacje wzorów i układów. Rewelacyjna ilustracja samego tytułu sztuki – „Body Art". Tuż po niemym, plastycznym członie „body",
w części „art" następuje przemowa – refleksja Tigera na temat roli sztuki
i artysty w jej świątyni
. Dualizm zostaje konsekwentnie zachowany, gdyż chwile po płomiennym wykładzie, akcja przenosi się do mieszkania pary artystów. Oboje niespełnieni, zagubieni i nieporadni. Lea (Urszula Grabowska) marzy o wybitnej roli, zaś Fred (Andrzej Deskur) od czterech lat poszukuje weny aby napisać wielką powieść.

W ich codzienność z rozmachem wkracza stary przyjaciel Tiger, artysta, który odniósł światowy sukces i przygotowuje się do stworzenia kolejnego wielkiego dzieła. Dzieła, które ma szokować i zachwycać. W swoich poczynaniach posuwa się bardzo daleko, a nawet rzekłabym o krok za daleko, patrząc na konsekwencje (oczywiście dla niego samego) nieodwracalne w skutkach. Tiger czyni dzieło ze swojego ciała, jednak, jak się okazuje, równocześnie „niechcący" składa w ofierze. W końcu sztuka jest efektem przypadku, jak sam nauczał swego asystenta, z którego ręki,
o zgrozo, w końcu ginie. Tak, sztuka, wymaga poświęceń, a że aż tak przekroczyło to granice... no cóż, dzieło też było „wybitne", przekraczające wszelkie kanony moralności, czy umiaru.

ILE WARTE JEST CIAŁO?

U Więcka sztuka została sprowadzona z wyżyn na ziemię, a artyści trochę jakby przykurzeni, przydeptani... Jedynie Tiger, niczym Ikar, chciał pofrunąć wysoko, ale trochę się przeliczył i boleśnie został strącony z piedestału. Prosząc Leę o przysługę, dość niecodzienną, aby zaopiekowała się jego ciałem, wystawia na próbę siłę przyjaźni. Pozorując swoją śmierć
i „przekazując" swojego „trupa" pod opiekę dwójki przyjaciół, przekonuję się – że tak powiem – na własnej skórze, ile warta jest obietnica, przyjaźń
i... jego wytatuowane ciało.

O ile początkowo Fred i Lea miotają się, sprawiając wrażenie okraszonych moralnością ludzi, o tyle kochanka Tigera, Naomi, a siostra Lei (w tej roli Katarzyna Galica) po chwilowo udawanej rozpaczy, z zimnym wyrachowaniem, sprzedaje ciało „ukochanego" za duże pieniądze.
W rezultacie zawiązuje się spółka trójki sprzedawczyków – jej działanie zostaje udaremnione (ale tylko chwilowo) przez cudowne zmartwychwstanie przyjaciela, który oznajmia, że to był tylko projekt na ważny konkurs, taka próba zatytułowana „Kto to jest dobry przyjaciel". Dzieła jednak trzeba dopełnić – czyni to ręka asystenta Tigera, która zabija Mistrza – na śmierć.

EVIVA L'ARTE!

Więcek zostawia nas zatem z pytaniem, kto tu tak naprawdę zawinił, po czyjej stronie jest prawda, po czyjej kłamstwo i czysta manipulacja, gdzie są granice sztuki i czym tak naprawdę ona jest. Uzmysławia też bolesną prawdę, że wszystko jest na sprzedaż, jeśli tylko nadarzy się korzystna okazja. Świetnie prowadzone dwa plany akcji, wzajemnie się przenikające, dają nam obraz, który sami musimy zinterpretować i znaleźć w nim jakiś sens. Sztukę Więcka możemy ocenić jako świetną, beznadziejną bądź totalnie obojętną, ale jakbyśmy jej nie określili, wciąż pozostaje... Sztuką.




_________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :) 

Komentarze

  1. To może być całkiem ciekawa sztuka, która z pewnością pozostawia widza z refleksją. Chętnie bym ją zobaczyła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiłaś mnie tym wpisem :-) Myślę sobie, że ta sztuka jest warta zarówno zobaczenia jak i przemyślenia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam teatr. Od dziecka, sama nie wiem, dlaczego przestałam w nim grać. 7 lat wspaniałych wspomnien

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mega fajne i fascynujące doświadczenie, co? :) Wspomnieni zostają :)

      Usuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

"TEORIA OPANOWYWANIA TRWOGI" - TOMASZ ORGANEK

DEBIUT ARTYSTY „Teoria opanowywania trwogi” to książka, na którą czekałam z ogromną niecierpliwością i równie ogromną ciekawością. Tomasza Organka jako muzyka i autora tekstów piosenek uwielbiam i cenię, poznawanie go w nowej roli jest ciekawym doświadczeniem. Czytałam wiele opinii na temat jego książki, część z nich oceniała go nie najlepiej i sporo zarzucała zarówno stylowi jak i językowi, część z kolei podkreślała fabułę i mnogość figur stylistycznych, czy odwołań kulturowych, które to nadawały klimat i przykrywały niedociągnięcia debiutanta. Bo należy podkreślić, że to debiut artysty, a więc nie można z góry wymagać perfekcyjnego arcydzieła. Tutaj arcydzieło kryło się właśnie w niedoskonałościach. DIABEŁ TKWI W NIEDOSKONAŁOŚCI Dlaczego?  Ano dlatego, że widać w przeciwieństwie do aury utworu świeżość, soczystość, kompatybilność z fabułą i nastrojem. Szczerość i autentyczność. Utwór Organka „Nie lubię” jest dla mnie tekstem „bliskim krwiobiegu”, mocnym, dosadn

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szkoda,

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU - "KOGUT W ROSOLE" MAREK GIERSZAŁ

materiały prasowe Teatru STU Zadymiony bar, kilka krzeseł, w rogu zawieszona tarcza do gry, grupa zaprzyjaźnionych mężczyzn w średnim wieku. Tak, niby zwyczajnie, rysuje się scena komedii Marka Gierszała „Kogut w rosole", wystawiana na deskach  STU . Jednak fabuła, tocząca się na wolnych obrotach (w pierwszej części momentami aż nazbyt wolnych) nabierając znacznego tempa w okolicach finału, rozpali scenę i głównie damską część publiczności do czerwoności. Budowanie napięcia i oczekiwanie ponad stu minut na wielki finał zapowiadany od początku sztuki, nasuwa nieśmiałe pytanie: czy siedzimy w tym miejscu żeby zażywać kultury wyższej, czy czekamy na aktorski striptiz?  STRIPTIZ DUCHOWY  Marek Gierszał biorąc na warsztat tekst Samuela Jokica pokazał nam dwa wymiary owego striptizu, zarówno cielesnego jak i duchowego, i choć przeplata się tu słodkie z gorzkim, smutek z zabawą, to raczej żadna nuta jakoś drastycznie nie zakłóca tonu komediowego.  W równej mierze wydaje mi