Przejdź do głównej zawartości

ALCHEMIA ŚWIATŁA 2018 - POMIĘDZY ALCHEMIKAMI I DUCHAMI Z PRZESZŁOŚCI

Alchemia światła 2019, widowisko multimedialne, sektakl plenerowoy, Wawel, setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości
Fot. Anna Kaczmarz / źródło: Dziennik Polski


„A Ty?
Czy Ty dzisiaj przyjdziesz też?

Tu woła nas ktoś, tu wolność skrada się

Po tym, co się tu działo każdy chyba wie,

Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się…”


ALCHEMIA ŚWIATŁA WRACA NA WAWEL

Alchemia Światła zawitała znów na Wawel, niejako do swoich korzeni, do miejsca, w którym się narodziła w 2015 roku. Swoisty powrót do korzeni w 100 rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. Wszystko jest tu zatem symboliczne, można odnieść wrażenie, że każdy element tego wielkiego spektaklu jest wielką metaforą i artystyczną koncepcją. Tylko czy aby nie doświadczamy przez to przerostu formy nad treścią? Formy swoją drogą znakomitej. Byłam uczestnikiem tego przedsięwzięcia po raz pierwszy i jestem pod ogromnym wrażeniem włożonej pracy, oprawy, choreografii, zdyscyplinowania artystów i umiejętności ludzi realizujących tą sztukę od strony technicznej.  Jednakowoż, że z techniką trochę na bakier, nie stosuję zasady „nie znam się to się wypowiem”, ocenić rzetelnie i podjąć się w ogóle mogę krytyki na poziomie tekstualnym. Jako filolog, nawet zasięgając języka technicznego,  nie będę wymądrzać się na temat technik
i nowoczesnych urządzeń, spokojnie
J Można powiedzieć, ze po części zrecenzować mogę to wydarzenie z pozycji każdego widza zasiadającego na widowni dziedzińca Zamku Królewskiego, czyli w zasadzie tych, dla których spektakl został przygotowany. 

STO LAT!

Ideą, która przyświeca wydarzeniu jest setna rocznica odzyskania niepodległości. Idea szczytna
i stanowiąca ogromne wyzwanie, żeby nie popaść w tendencyjność i naszą martyrologię narodową, tak umiłowaną przez wieszczów romantycznych, a potem przez polonistów katujących młodych obywateli tą beznadzieją, łzami i cierpieniem. Za mało jest w nas nadziei, przychodziła do nas jako narodu falowo i te przypływy i zrywy, niekiedy samobójcze już na starcie, pozwoliły nam dokonać rzeczy trudnych, wydawało by się niemożliwych. Jesteśmy wolnym narodem, wyzwoliliśmy się i budujemy swoją Polskę. I taką wizję trzeba nieść przez pokolenia, nadzieję, energię, upór i wiarę, bo daliśmy radę, bo aktualnie świętujemy 100 lat wolności. Nasi wieszcze od milionów cierpień, cierpieli słownie, czy Mickiewicz walczył w powstaniach, o których tak szumnie pisze? Nie. Częstą wymówką było „wątłe zdrowie”. Prawdziwa wiedzę niosą ze sobą żołnierze, zwykli ludzie, którzy faktycznie czynem walczyli o nasz kraj, rozlali swoja krew, łzy najbliższych… Niedawno oglądałam cudowny spektakl „Wolność we krwi”, niezwykle wzruszający, przejmujący duszę, nie pozwalający przejść obojętnie. Piękny. Ale o tym innym razem.

Powracając na dziedziniec zamku, elementem, który podobał mi się w tym przedsięwzięciu były kolory i radość, przyćmiona przez wydarzenia, starająca się przebić promykami słońca, ale ta radość, ta barwa korespondowała z nadzieją, z wielkim czynem, z wybuchem urodzaju emocji porywających do walki. 

NIE TRZEBA BYŁO ŚCINAĆ DRZEWA

Fantastycznym pomysłem narracyjnym było drzewo przemawiające głosem Jerzego Treli, jednak…umarło śmiercią naturalną w początkowych scenach i spektakl został kompletnie pozbawiony narracji. Nie trzeba było ścinać drzewa, mogło pociągnąć do finału ten spektakl. Tym bardziej, że z tego co czytamy na stronie Alchemii drzewo w zamyśle miało być przewodnikiem po baśniowej krainie. Szkoda, że wypadło z roli, dość kluczowej, żeby choć w klamrę spiąć całość.

Rozumiem, ze treść nie była tu najważniejsza, ale zarówno brak elementarnego przekazu fabuły, płynności i zbudowania dramaturgii niestety ale zagrała na odbiorze. Zbawiennym pomysłem był program rozdawany przed widowiskiem, dzięki któremu można było zorientować się w sytuacji
i niejasne fragmenty doczytać. Jednak ideą spektaklu jest odbiór sceniczny, a nie papierowy.

Sceną najbardziej wyrazistą, była część IX MRÓZ. SZAROŚĆ DNIA CODZIENNEGO. Oczom widzów ukazała się trójwymiarowa industrialna stocznia, arkady wypełniły się animowanymi postaciami ZOMO, a wraz z nimi nastrój niepokoju i lęku. Nagle wszystko zamarzło, świetna metafora rzeczywistości lat 70’ i 80’. Jednak po chwili ta bryła brudnego lodu została rozbita, a nad sceną zaczęła „powiewać” wizualizacja ogromnej płachty Solidarności. Nadzieja. Wolność.

FUZJA BARW

I to chyba tyle uwag, jakie mogę skierować w stronę widowiska, bo pod każdym innym względem dla mnie „świeżaka” alchemicznego było widowiskowo. Wizualna opowieść oraz bogata gra świateł zlokalizowana na wawelskich ścianach świetnie współgrała z artystycznymi występami na żywo. Zespół artystyczny liczył niemal 100 osób, w skład, którego wchodzili niezwykle zdyscyplinowani tancerze, akrobaci, muzycy, a także naprawdę  świetni wokaliści, a wśród nich: Dominika Barabas, Sylwia Banasik, Kasia Moś oraz Kuba Jurzyk. Byliśmy świadkami występu multiinstrumentalisty Joachima Mencel, beatboxera – Jakuba “Zgas” Żmijowskiego, miodu do uszu nalał zespół Jelonek
z udziałem Pawła Grzegorczyka, wokalisty zespołu Hunter. 

To, co mnie urzekło najbardziej i zachwyciło to cudowna choreografia i baśniowe kostiumy, które do spektaklu stworzyła Agnieszka Glińska, założycielka Art Color Ballet. Za projekt oprawy dźwiękowej odpowiadał kompozytor i aranżer Marek “Smok” Rajss, a światłem władał jeden z najbardziej wszechstronnych realizatorów w Polsce –  Grzegorz “Jolo” Barszczewski. 

TEATR FORMY

 Alchemia Światła to wyjątkowe widowisko multimedialne, łączące nowoczesne sztuki wizualne: trójwymiarowy mapping, pokazy świetlne, muzykę, śpiew i taniec na żywo oraz różnorodne elementy teatru formy. Do przygotowania tego widowiska użyto najwyższej klasy projektory multimedialne, wielopłaszczyznowe animacje i najwyższej jakości dźwięk przestrzenny, tworzące bogate, oddziałujące na wszystkie zmysły artystyczne show. Organizatorem tego projektu był TAURON
i oczywiście Wawel, za produkcję zaś odpowiedzialna była firma Visualsupport.

Alchemia Światła jest  laureatem wielu prestiżowych, branżowych nagród m.in. Top Event 2015, Top Event 2017, MP Power Awards 2015 za najlepszy event oraz najlepszą oprawę wizualną roku. I pod kątem wizualnym, artystycznym, organizacyjnym ciężko się do czegoś przyczepić, wszystko dopracowane, zsynchronizowane, perfekcyjnie przygotowane i zrealizowane. Natomiast pod kątem treści, a w zasadzie wrażeń tuż po spektaklu – myślę, ze można by to jeszcze dopracować, żeby nadać temu kształt, bo dla mnie było pięknie ale bez polotu, bez wzruszeń, bez tych wewnętrznych drgań duszy, a to poza artyzmem jest równie ważne, żeby widowisko zostało w człowieku, długo po tym jak zgasną ostatnie światła. Ale może za rok?


___________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :) 

Komentarze

  1. A najlepiej by było obejrzeć spektakl osobiście, ale to stanowczo za daleko do mnie :-)
    A szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post! Z wielką przyjemnością obejrzałabym to przedstawienie, szkoda, że nie mieszkam w Krakowie. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Badzo dobrze napisane. chetnie wybiorę się na to przedstawienie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szkoda,

"TEORIA OPANOWYWANIA TRWOGI" - TOMASZ ORGANEK

DEBIUT ARTYSTY „Teoria opanowywania trwogi” to książka, na którą czekałam z ogromną niecierpliwością i równie ogromną ciekawością. Tomasza Organka jako muzyka i autora tekstów piosenek uwielbiam i cenię, poznawanie go w nowej roli jest ciekawym doświadczeniem. Czytałam wiele opinii na temat jego książki, część z nich oceniała go nie najlepiej i sporo zarzucała zarówno stylowi jak i językowi, część z kolei podkreślała fabułę i mnogość figur stylistycznych, czy odwołań kulturowych, które to nadawały klimat i przykrywały niedociągnięcia debiutanta. Bo należy podkreślić, że to debiut artysty, a więc nie można z góry wymagać perfekcyjnego arcydzieła. Tutaj arcydzieło kryło się właśnie w niedoskonałościach. DIABEŁ TKWI W NIEDOSKONAŁOŚCI Dlaczego?  Ano dlatego, że widać w przeciwieństwie do aury utworu świeżość, soczystość, kompatybilność z fabułą i nastrojem. Szczerość i autentyczność. Utwór Organka „Nie lubię” jest dla mnie tekstem „bliskim krwiobiegu”, mocnym, dosadn

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU - "KOGUT W ROSOLE" MAREK GIERSZAŁ

materiały prasowe Teatru STU Zadymiony bar, kilka krzeseł, w rogu zawieszona tarcza do gry, grupa zaprzyjaźnionych mężczyzn w średnim wieku. Tak, niby zwyczajnie, rysuje się scena komedii Marka Gierszała „Kogut w rosole", wystawiana na deskach  STU . Jednak fabuła, tocząca się na wolnych obrotach (w pierwszej części momentami aż nazbyt wolnych) nabierając znacznego tempa w okolicach finału, rozpali scenę i głównie damską część publiczności do czerwoności. Budowanie napięcia i oczekiwanie ponad stu minut na wielki finał zapowiadany od początku sztuki, nasuwa nieśmiałe pytanie: czy siedzimy w tym miejscu żeby zażywać kultury wyższej, czy czekamy na aktorski striptiz?  STRIPTIZ DUCHOWY  Marek Gierszał biorąc na warsztat tekst Samuela Jokica pokazał nam dwa wymiary owego striptizu, zarówno cielesnego jak i duchowego, i choć przeplata się tu słodkie z gorzkim, smutek z zabawą, to raczej żadna nuta jakoś drastycznie nie zakłóca tonu komediowego.  W równej mierze wydaje mi