A JA ŻEM JEJ POWIEDZIAŁA
A ja żem jej powiedziała, Monia musisz to przeczytać!
Uwielbiam metaforykę tekstów Kasi Nosowskiej, kocham jej umiejętność pakowania
w metafory rzeczy proste, egzystencjalne, które zyskują przez to głębię, a
we wnętrzu słów „miłość”, „kobieta”, „tęsknota”, „żal” nie znajduje się powietrze,
a krwiste mięso, które wypełnia każde z tych pojęć. Wers „(…)uwiodła mnie
przepaść jednego spojrzenia, runęłam w nią rozkładając ramiona” tak bardzo korespondował
z moim życiem. We wszystko, co kochałam, co robiłam z pełnym zaangażowaniem, wpadałam rozkładając ramiona J Uwielbiałam Kaśkę, za to, że w chwilach kryzysu, albo trochę dłuższych chwilach kryzysu, przybywała mi
z pomocą, oddając słowami, to co rozrywało mi duszę, czułam się co najmniej jak na terapii, na której nie musiałam mówić nic, słowa płynęły obok i przecierały trochę te czarne chmury.
z moim życiem. We wszystko, co kochałam, co robiłam z pełnym zaangażowaniem, wpadałam rozkładając ramiona J Uwielbiałam Kaśkę, za to, że w chwilach kryzysu, albo trochę dłuższych chwilach kryzysu, przybywała mi
z pomocą, oddając słowami, to co rozrywało mi duszę, czułam się co najmniej jak na terapii, na której nie musiałam mówić nic, słowa płynęły obok i przecierały trochę te czarne chmury.
Odebrałam książkę z księgarni i już chwilę potem w autobusie
rozsiadłam się wygodnie, żeby zobaczyć co tam w książce piszczy i…doznałam
rozczarowania. Zarówno pozytywnego jak i negatywnego. Od której wiadomości
zacząć? Zawsze zaczyna się od złych, zatem narracja i fabuła, jeśli mogę ten
wywód tak nazwać mnie nie powaliła, spodziewałam się hiperbolicznych metafor, innego języka, przesłania niby tego samego, ale w innej oprawie. Ogromnym
minusem było też to, że książka za szybko się przeczytała J
Z dobrych wiadomości – czyta się tę prozę rewelacyjnie, jednym tchem
i z ogromnym apetytem na kolejny rozdział. Prawdy niby znane i objawione, ale ujęte z takiej troszkę innej perspektywy, poprzez zanurzenia autorki w swoje życie i liczne nawiązania, zyskuje świeżość i oryginalność. Była to pierwsza książka od bardzo dawna, oprócz repetytorium do języka włoskiego, w której zakreślałam namiętnie cytaty :) W pierwszej kolejności dla Was, ale chwilę później zorientowałam się, że dla siebie również, gdybym kiedyś o czymś ważnym zapomniała, to Kaśka fluorescencyjnym mazajem mi przypomni.
I to tyle z recenzji, treści zdradzić nie mogę, kto chce ją
poznać to i tak przeczyta książkę, bo opowiedzieć się nie da swoimi słowami, bo
to już nie będzie Kaśka, a Monika. Z dobrych wiadomości – czyta się tę prozę rewelacyjnie, jednym tchem
i z ogromnym apetytem na kolejny rozdział. Prawdy niby znane i objawione, ale ujęte z takiej troszkę innej perspektywy, poprzez zanurzenia autorki w swoje życie i liczne nawiązania, zyskuje świeżość i oryginalność. Była to pierwsza książka od bardzo dawna, oprócz repetytorium do języka włoskiego, w której zakreślałam namiętnie cytaty :) W pierwszej kolejności dla Was, ale chwilę później zorientowałam się, że dla siebie również, gdybym kiedyś o czymś ważnym zapomniała, to Kaśka fluorescencyjnym mazajem mi przypomni.
TO JEST TO MIEJSCE, TEN CZAS
Ale to nie koniec, bo książka wywołała we mnie refleksje na
temat kobiet
i związków. O tyle dla mnie ciekawe doświadczenie, bo osobiście za kobietami nie przepadam, zdecydowanie lepiej funkcjonuje mi się w męskim towarzystwie.
W moim życiu funkcjonuje kilka kobiet dla mnie szczególnych, które nawet nie to, że toleruje, ale bardzo lubię, a niektóre z nich nawet kocham. Ale generalnie sam gatunek żeński, a raczej jego zachowania, jest….nie taki jakbym sobie życzyła J Ja księżniczka J Ale do księżniczek przejdziemy trochę dalej. Katarzyna jest introwertykiem, w wywiadzie ["Uroda życia" nr 7(45) Lipiec 2018], który miałam okazję czytać chwilę przed tym jak kupiłam książkę, wypowiada dość kontrowersyjne słowa, że scena to nigdy nie było jej miejsce, że granie owszem fajnie, ale to nigdy nie była ona, lubiła pisać, ale nie występować, każde wyjście na scenę kosztowało ją ogrom emocji i stresu, i teraz kiedy nie ma już Hey i ona zaszyła się by pisać, poczuła, że to jest to miejsce, ten czas. Jej czas.
i związków. O tyle dla mnie ciekawe doświadczenie, bo osobiście za kobietami nie przepadam, zdecydowanie lepiej funkcjonuje mi się w męskim towarzystwie.
W moim życiu funkcjonuje kilka kobiet dla mnie szczególnych, które nawet nie to, że toleruje, ale bardzo lubię, a niektóre z nich nawet kocham. Ale generalnie sam gatunek żeński, a raczej jego zachowania, jest….nie taki jakbym sobie życzyła J Ja księżniczka J Ale do księżniczek przejdziemy trochę dalej. Katarzyna jest introwertykiem, w wywiadzie ["Uroda życia" nr 7(45) Lipiec 2018], który miałam okazję czytać chwilę przed tym jak kupiłam książkę, wypowiada dość kontrowersyjne słowa, że scena to nigdy nie było jej miejsce, że granie owszem fajnie, ale to nigdy nie była ona, lubiła pisać, ale nie występować, każde wyjście na scenę kosztowało ją ogrom emocji i stresu, i teraz kiedy nie ma już Hey i ona zaszyła się by pisać, poczuła, że to jest to miejsce, ten czas. Jej czas.
NIE INFEKUJ DRUGIEJ OSOBY SWOIMI "CHOROBAMI"
Z mężczyznami różnie jej się układało, na pewno nie był to
świat różowych balonów, tiulu i puchu. O wiele problemów w swoim życiu poniekąd
„oskarża” dzieciństwo, rodzinę, czasy, w których żyła. Przez tą specyficzną wiwisekcję,
staje się autentyczna, swojska i dotyka problemów, które krążą wokół nas.
No bo np. człowiek wiąże się z drugim człowiekiem, bo myśli,
że ten drugi człowiek rozwiąże jego problemy, zatroszczy się o niego i
wyprowadzi go na prostą. Otóż nie! Jeśli sam nie dojdziesz ze sobą do porozumienia
i nie zaczniesz się choć trochę lubić, to muszę Cię zmartwić – nic z tego.
„Nie umiesz kochać, bo nie umie kochać ten, kto tak bardzo
nie lubi siebie”
To prosty schemat, który nie działa – „O jestem taka
nieszczęśliwa i samotna, gdyby tylko ktoś się pojawił byłabym innym człowiekiem”.
Gówno prawda.
Przez chwilę owszem, a potem niewyleczone rany, przylepione plastrem wczesnych porywów serca, zaczęłyby dawać o sobie znać.
Nie infekuj drugiej osoby, swoimi „chorobami”, bo wyjdzie z tego nic innego jak chory związek, czasem istna patologia.
Gówno prawda.
Przez chwilę owszem, a potem niewyleczone rany, przylepione plastrem wczesnych porywów serca, zaczęłyby dawać o sobie znać.
Nie infekuj drugiej osoby, swoimi „chorobami”, bo wyjdzie z tego nic innego jak chory związek, czasem istna patologia.
Ludziom, a niestety najczęściej dopuszczają się tego kobiety,
wydaje się, że bycie w związku, to jak pisze Nosowska, aktywne asystowanie w
sprzątaniu burdelu partnera, a nie na tym polega bycie razem. Być ze sobą „(…)Oznacza
czekać cierpliwie i kibicować, zajmując się jednocześnie własnym bałaganem.
Wierzyć głęboko, że przyjdzie taki czas, kiedy wspólnie odpoczniemy po wysiłku,
jaki każde z nas włożyło w sprzątanie samego siebie.”.
Znów wracamy do jednostki, siebie samego. Wielokrotnie podkreśla to autorka. Bo niby dlaczego zrzucamy odpowiedzialność na kogoś, żeby sprzątał nasz ogródek?
Jeśli mamy więcej niż kilkanaście lat, to z pewnością mamy o wiele więcej śmieci, ran i brakujących fragmentów duszy w swoim życiu. Każdy z nas. Dlatego niechaj każdy z nas zacznie porządkować siebie, żeby móc coś dać drugiemu, zamiast wysyłać do niego żądanie o kompleksową obsługę sprzątającą.
Znów wracamy do jednostki, siebie samego. Wielokrotnie podkreśla to autorka. Bo niby dlaczego zrzucamy odpowiedzialność na kogoś, żeby sprzątał nasz ogródek?
Jeśli mamy więcej niż kilkanaście lat, to z pewnością mamy o wiele więcej śmieci, ran i brakujących fragmentów duszy w swoim życiu. Każdy z nas. Dlatego niechaj każdy z nas zacznie porządkować siebie, żeby móc coś dać drugiemu, zamiast wysyłać do niego żądanie o kompleksową obsługę sprzątającą.
WSZYSTKIE MOJE ŚMIERCI
Bo życie we dwoje polega na braniu i dawaniu. Każdy osobnik
z pary kładzie na talerzu swoje serce z nadzieją, że nie zostanie ono
rozszarpane, pokrojone, zmielone po raz trzeci. Nadzieja matką głupich
powiadają i dobrze powiadają, ale czym jest zachowawcze życie, zachowawcze
relacje, zachowawcze uczucia?
A jeśli po raz setny, ktoś tą mielonkę zlepi w nową formę serca i położy obok swojego? Zawsze jest ryzyko. Różnie ludzie podchodzą do uczuć, ale ile warte jest uczucie wykalkulowane? Bez żaru? Bez postawienia wszystkiego na jedną kartę? Bez smakowania życia aż do dna, ze wszystkim co ze sobą niesie? No limits? Gdzieś dawno temu czytałam fajne zdanie, nie napiszę piękne, bo
z romantyzmu już wyrosłam, ale jest po prostu bardzo fajne. Autorowi wypowiedzi chodziło o to, że kto nigdy nie umarł z miłości, nie zna jej prawdziwego smaku.
A Halina Poświatowska w swoim wierszu pisała, że z każdym kolejnym razem śmierć jest lżejsza, co w perspektywie kolejnych porażek napawa optymizmem:
A jeśli po raz setny, ktoś tą mielonkę zlepi w nową formę serca i położy obok swojego? Zawsze jest ryzyko. Różnie ludzie podchodzą do uczuć, ale ile warte jest uczucie wykalkulowane? Bez żaru? Bez postawienia wszystkiego na jedną kartę? Bez smakowania życia aż do dna, ze wszystkim co ze sobą niesie? No limits? Gdzieś dawno temu czytałam fajne zdanie, nie napiszę piękne, bo
z romantyzmu już wyrosłam, ale jest po prostu bardzo fajne. Autorowi wypowiedzi chodziło o to, że kto nigdy nie umarł z miłości, nie zna jej prawdziwego smaku.
A Halina Poświatowska w swoim wierszu pisała, że z każdym kolejnym razem śmierć jest lżejsza, co w perspektywie kolejnych porażek napawa optymizmem:
"pierwszy raz to był gorzki smak ziemi
(…)
trzeci raz czwarty raz piąty raz
umierałam z rutyną mniej wzniośle"
(…)
trzeci raz czwarty raz piąty raz
umierałam z rutyną mniej wzniośle"
I tak dość często słucham wypowiedzi, o tym jaki ten idealny
facet jednej z drugą księżniczki ma być i śmiać mi się chce,
czasem nawet płakać. Nie ze wzruszenia,
a z faktu, że to nie był żart, a najprawdziwsza w świecie szczera wypowiedź. Tuż po wyliczance, że ON ma być inteligentny, zabawny, mieć swoje pasje, zawsze dla mnie czas, kupę siana i trzy fury, pojawia się w mojej głowie pytanie, które czasem z narażeniem życia zadaje.
No dobrze Niewiasto, fajnie, że masz takie wymagania, ale co TY możesz mu dać? Siebie? Bo jesteś zajebista i zasługujesz, żeby Cię kochać? Wolne żarty. To działa niestety w dwie strony – chłopak, który jest tym idealnym z wyliczanki, niekoniecznie będzie chciał się związać z kobietą, której jedynym sportem jest maraton po galeriach, z książek przeczytała ostatnio „Katarynkę” do matury,
a w wolnym czasie relaksuje się dbaniem o swój boski wygląd, jak bardzo boski by on nie był swoją drogą.
a z faktu, że to nie był żart, a najprawdziwsza w świecie szczera wypowiedź. Tuż po wyliczance, że ON ma być inteligentny, zabawny, mieć swoje pasje, zawsze dla mnie czas, kupę siana i trzy fury, pojawia się w mojej głowie pytanie, które czasem z narażeniem życia zadaje.
No dobrze Niewiasto, fajnie, że masz takie wymagania, ale co TY możesz mu dać? Siebie? Bo jesteś zajebista i zasługujesz, żeby Cię kochać? Wolne żarty. To działa niestety w dwie strony – chłopak, który jest tym idealnym z wyliczanki, niekoniecznie będzie chciał się związać z kobietą, której jedynym sportem jest maraton po galeriach, z książek przeczytała ostatnio „Katarynkę” do matury,
a w wolnym czasie relaksuje się dbaniem o swój boski wygląd, jak bardzo boski by on nie był swoją drogą.
Szczerze też poza leczeniem siebie za pomocą drugiej osoby w
związku, nie rozumiem kobiet, które wchodzą w niego jedną nogą, rozglądając się
na boki, bo jeśli nie zakocham się w tym, albo coś, to zawsze mogę wyjąć nogę
i przełożyć w inne bajoro, ale byle nie stracić gruntu spod tej jednej, stabilnej nogi. Mężczyźni robią tak samo, żeby nie było, cecha wspólna gatunku ludzkiego. Ale jeśli słyszę, że „jestem z nim bo spoko jest, może będzie coś więcej kiedyś” to nasuwa mi się od razu pytanie: Jakie to uczucie zasypiać obok obcej osoby, dotykać ją, wąchać jej skórę, osoby, z którą dzieli się łóżko, a nie duszę? Bo strasznie to brutalne, ale albo się kogoś kocha, albo nie, w miłości nie ma miejsca na kompromisy, w związku owszem, w miłości nigdy. I to jest jedno
z głównych przesłań Kaśki. Pisze ona o małżeństwie, w którym mąż podnosi rękę na żonę, ona nie odchodzi bo dzieci, bo to mąż i powinna go kochać, choć jedyne uczucie jakim go aktualnie darzy to nienawiść. Przemocy nie rozumiem i nie mam dla niej usprawiedliwienia żadnego, ale dotykamy tu problemu ofiar przemocy domowej. Kaśka w dość humorystyczny sposób o tym mówi, że jeśli zdarzyło się raz to uciekaj, już, teraz, natychmiast, to nie był przypadek, jednorazowy incydent.
i przełożyć w inne bajoro, ale byle nie stracić gruntu spod tej jednej, stabilnej nogi. Mężczyźni robią tak samo, żeby nie było, cecha wspólna gatunku ludzkiego. Ale jeśli słyszę, że „jestem z nim bo spoko jest, może będzie coś więcej kiedyś” to nasuwa mi się od razu pytanie: Jakie to uczucie zasypiać obok obcej osoby, dotykać ją, wąchać jej skórę, osoby, z którą dzieli się łóżko, a nie duszę? Bo strasznie to brutalne, ale albo się kogoś kocha, albo nie, w miłości nie ma miejsca na kompromisy, w związku owszem, w miłości nigdy. I to jest jedno
z głównych przesłań Kaśki. Pisze ona o małżeństwie, w którym mąż podnosi rękę na żonę, ona nie odchodzi bo dzieci, bo to mąż i powinna go kochać, choć jedyne uczucie jakim go aktualnie darzy to nienawiść. Przemocy nie rozumiem i nie mam dla niej usprawiedliwienia żadnego, ale dotykamy tu problemu ofiar przemocy domowej. Kaśka w dość humorystyczny sposób o tym mówi, że jeśli zdarzyło się raz to uciekaj, już, teraz, natychmiast, to nie był przypadek, jednorazowy incydent.
"ZAZDROŚĆ CZYNI Z NAS GOŃCZE PSY"
Bardzo płynnie przechodzimy do przemocy psychicznej, która
boli tak jak podbite oko.
Zazdrość.
Najpodlejsze uczucie, niszczące nawet najcudowniejszą relację.
„Zazdrość czyni z nas gończe psy”
Zazdrość.
Najpodlejsze uczucie, niszczące nawet najcudowniejszą relację.
„Zazdrość czyni z nas gończe psy”
Nie uprawialiśmy dziś
seksu, poszedł spać, na pewno ma kogoś i mnie zdradza.
Poszedł do kibla z
telefonem, boi się, żebym nie przegrzebała mu telefonu bo ma coś do ukrycia, to
i zabiera wszędzie ze sobą.
Nie napisał do mnie
dzisiaj 10 wiadomości ani nie zadzwonił, na pewno już mnie 10 razy z kimś
zdradził.
Zmienił perfumy, na
pewno dla kogoś i mnie zdradza!
I tak zaczyna napędzać się machina zazdrości utkana z
domysłów i chorobliwych podejrzeń. Potem codzienność zamienia się w koszmar, bo
szukasz wszędzie dowodów zdrady, głównie tam, gdzie ich nie ma, wymyślasz
scenariusze, każda najdrobniejsza czynność wydaje się podejrzana, posuwasz się do
grzebania w jego rzeczach, szukasz, a nie znajdując tego, co Cię interesuje
popadasz w coraz większą furię. W końcu „zajeżdżasz” chłopa – odchodzi, wcale
nie miał nikogo na boku, nie wydolił po prostu z Tobą. Albo skoro i tak
podejrzewasz go
o najgorsze świństwa, to zaczyna je robić, nic nie traci bo wyrok na niego i tak już został wydany, a czemu ma być stratny?
Zazdrość nigdy nie prowadzi do szczęśliwego rozwiązania z różowymi wstążeczkami i fajerwerkami.
Na ogół kończy się tragedią.
o najgorsze świństwa, to zaczyna je robić, nic nie traci bo wyrok na niego i tak już został wydany, a czemu ma być stratny?
Zazdrość nigdy nie prowadzi do szczęśliwego rozwiązania z różowymi wstążeczkami i fajerwerkami.
Na ogół kończy się tragedią.
KOCHASZ MNIE?
Wspaniały jest też rozdział o pytaniach o miłość. Chodzi tu
o to, że kobieta pyta mężczyznę nagminnie czy ją kocha dopuszczając tylko jedną możliwą odpowiedź, której on udziela z automatu, niejako przmuszony do powtarzania codziennie tej mantry dla świętego spokoju. A ile warte jest takie
przytaknięcie? Czy nie lepiej poczekać, aż chłop prosto z mostu szczerze Ci
powie, że kocha Cię bardzo? Na co Ci te kwiatki, bratki i róże, weekendy w
Zakopanem, kąpiel w szampanie kiedy te słowa nie płyną z duszy i są nieszczere,
bądź wymuszone Twym naciskiem?
Lepiej Ci jak usłyszysz wyciągnięte z żołądka tudzież jelita grubego „taaaaaa kocham Cię”?
„Nie pytaj, dopuszczając tylko jedną pożądaną odpowiedź. Nie pytaj wcale. Miłość to decyzja. Jeśli ją podejmujesz, to mów, że kochasz. Dawaj. Nie oczekuj zwrotu kosztów. Miej odwagę powiedzieć, że już nie ma miłości. Odejdź zanim zdradzisz. I nie licz, że drugą stronę stać będzie na podobną uczciwość. Żyj.
A gdy dostaniesz bęcki, przeżyjesz. Przyszyjesz do rękawa kolejną sprawność. To są Himalaje dojrzałości.”
Lepiej Ci jak usłyszysz wyciągnięte z żołądka tudzież jelita grubego „taaaaaa kocham Cię”?
„Nie pytaj, dopuszczając tylko jedną pożądaną odpowiedź. Nie pytaj wcale. Miłość to decyzja. Jeśli ją podejmujesz, to mów, że kochasz. Dawaj. Nie oczekuj zwrotu kosztów. Miej odwagę powiedzieć, że już nie ma miłości. Odejdź zanim zdradzisz. I nie licz, że drugą stronę stać będzie na podobną uczciwość. Żyj.
A gdy dostaniesz bęcki, przeżyjesz. Przyszyjesz do rękawa kolejną sprawność. To są Himalaje dojrzałości.”
"RUNĘŁAM W NIĄ ROZKŁADAJĄC RAMIONA"
Wspaniałe są niektóre myśli, niby powszechnie znane, a
jednak powtórzone, dostają większą moc i drugie życie. Nie chciałabym zdradzać za
wiele, choć i tak trochę popłynęłam z tą treścią :) Książka jest świetnym drogowskazem jeśli
o związki chodzi. Ale każdy może ją czytać wedle siebie, tego co mu w duszy gra. Mnie gra miłość, dlatego skupiłam się na tym aspekcie, nie uznając kompromisów, długo szukałam tego człowieka, przy którym stanę i będę wiedziała, że jestem na właściwym miejscu. Tego, w którego runęłam, rozkładając ramiona – nie roztrzaskałam się J Tego, o którego jestem obrzydliwe zazdrosna w sobie, ale ufam bezgranicznie, bez tego ogromnego kredytu zaufania, związek nie miałby sensu.
I ja Ci mówię Czytelniczko, weź przeczytaj ową pozycję, nawet dla zabawy, bo gwarantuje dużo cierpkiego humoru w wykonaniu Nosowskiej. Poza tym książka obfituje w ciekawą grafikę, oprawa wizualna, szlachetny papier zachęcają żeby ją po prostu wziąć do rąk i ucztować. Zaryzykuj, w tym przypadku jedyną konsekwencją będzie dodatkowa książka na półce :)o związki chodzi. Ale każdy może ją czytać wedle siebie, tego co mu w duszy gra. Mnie gra miłość, dlatego skupiłam się na tym aspekcie, nie uznając kompromisów, długo szukałam tego człowieka, przy którym stanę i będę wiedziała, że jestem na właściwym miejscu. Tego, w którego runęłam, rozkładając ramiona – nie roztrzaskałam się J Tego, o którego jestem obrzydliwe zazdrosna w sobie, ale ufam bezgranicznie, bez tego ogromnego kredytu zaufania, związek nie miałby sensu.
_________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
Jak szybko się czyta, tak chwalisz :) to cos dla mnie w takim razie :)
OdpowiedzUsuńCzyta się błyskawicznie :)
UsuńDobry post! Naprawdę zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńZawsze ceniłam sobie Kasię Nosowską, więc i tym razem czuję, że mnie nie zawiedzie.
Mega!
Miło mi bardzo i udanej lektury życzę :)
UsuńPrzyznam, że zachęciłaś mnie do tej lektury. Mam sporą listę książek do przeczytania, ale zapisuję i tą :)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury :)
UsuńTa książka wydaję się bardzo ciekawa, myślę, że znalazłabym tam wiele rad i odpowiedzi na nurtujące mnie pytania :)
OdpowiedzUsuńWarto do niej sięgnąć, przy okazji poczucie humoru Kasi Nosowskiej jest bezcenne :)
Usuńgdy będzie okazja to chętnie sięgnę do tej książki, szczególnie,że bardzo cenię twórczość Nosowskiej. Na pewno ciekawa jest spojrzenie na te sprawy z jej perspektywy. :)
OdpowiedzUsuńBycie w związku to bardzo trudna sztuka, najważniejsze jest jednak zaufanie i rozmowa, nawet o największych głupotach. Kobiety zupełnie inaczej postrzegają i interpretują pewne zachowania niż mężczyźni, warto sobie wszystko na bieżąco wyjaśniać. :)
Pozdrawiam
Zuzanna (suzvintage)
Też uważam, że rozmowa rozwiązuje wiele, a związek to trudna sztuka i nieustanna praca, ale warto :)
UsuńAle zachęcasz do książki😝, wydaje się mega
OdpowiedzUsuńMnie ona "siadła" :) Myślę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie :)
Usuńksiążka na mojej liście :D dzieki za recenzje
OdpowiedzUsuńBardzo proszę :)
UsuńNosowska to chyba człowiek, którego nie da się nie lubić, bo zawsze wjedzie w złym momencie życia z czymś oryginalnym, ciekawym, a przede wszystkim poprawiającym humor. Niestety, ale nie czytałam tej książki, jednak z przyjemnością to zrobię i zapoznam się z jej szerszym spojrzeniem na wiele spraw :)
OdpowiedzUsuńOna ma niesamowitą zdolność lepienia takich metafor, że człowiekowi od razu lepiej się robi na duszy :) One są takie bliskie krwiobiegu :)
Usuńjuż kilka razy sięgałam po tą książke z półki i zawsze przy kasie myślałam - następnym razem. Przekonałas mnie! :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że mi się udało! :D
UsuńKoniecznie muszę przeczytać tę książkę! Jutro jadę do empiku i na pewno znajdzie się w moim posiadaniu :)
OdpowiedzUsuńŚwietna na jesienne wieczory jako poprawiacz humoru :)
UsuńSłyszałam coś o Kasi, ale szczerze żadna książka nie wpadła mi w ręce.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem innych książek w sumie.
Pozdrawiam
https://lifestyleworldblog.blogspot.com/
Tak zachęcasz to trzeba przeczytać, by dowiedzieć się więcej.
OdpowiedzUsuńDo tego momentu, do Twojego wpisu, podchodziłam do tej książki jak do jeża. Teraz wiem, że muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuń