Przejdź do głównej zawartości

"PRZYTULANKI" - KSIĄŻKA, KTÓRĄ WARTO PRZYTULIĆ

"Przytulanki" książka, którą warto przytulić, ksiązka charytatywna, książka dla dzieci, pomoc, książka, która pomaga wrócic do zdrowia

„Przy Tulanki, co pewnie wiecie,
Jest przytulnie jak nigdzie na świecie”

I ten fragment wiersza autorstwa Marcina Brykczyńskiego w stu procentach streszcza tę wyjątkową książeczkę. Klimat opowieści jest ciepły i przyjemny niczym miękki kocyk otulający stopy.

„PrzyTulanki” powstały z potrzeby serca, dzięki ludziom dobrej woli dla małej dziewczynki Tosi, która choruje na padaczkę lekooporną. Cały dochód ze sprzedaży oczywiście zostanie przekazany na jej leczenie i rehabilitację. Wszyscy zaangażowani w ten projekt mamy nadzieję, że malutka Tosia pokona swoją paskudną zmorę i kiedyś sama przeczyta dedykowaną specjalnie jej osobie książeczkę. Będzie zdrową, radosną dziewczynką zaglądającą czasem na ulicę Tulanki, żeby przypomnieć sobie jak wyjątkową dziewczynką jest i że choroba nie miała z nią najmniejszych szans.

Przeczytałam książeczkę bardzo uważnie, nie tylko na potrzeby recenzji, właśnie
w miękkim szlafroku na kanapie podczas drzemki mojego syna, z kubkiem herbaty w ręku i wśród aromatu pyrkoczącego w kuchni rosołu. Przysmak mojego syna. Po lekturze książki robi się ciepło na sercu, wyłącza się rzeczywistość, a zostają tylko smaki dzieciństwa i Księżniczka naprawiająca sny dzieci. Świat jest tam piękny mimo, że w każdej historii napotykamy na przykrości i ułomności ludzkie, od których świat nie jest wolny. 
Jest tu niezwykle przytulnie, słowo „przytulanie” i wszelkie jego wariacje nadają domowy i pozytywny nastrój. Każdy z autorów krąży wokół tego pojęcia
i przerabia go na użytek swojej opowieści. Tematy poruszane w historiach są niezwykle ważne i poważne i warto aby maluchy edukować, a raczej oswajać
z innością, chorobą, niepełnosprawnością, żeby nie widziały barier granic, odmieńców, a ludzi podobnych sobie, ułomności traktując jako coś naturalnego, jak tłumaczy dzieciom mama niepełnosprawnej Zosi
w opowiadaniu „Przy Tulanki wielkie zamieszanie!” autorstwa Beaty Sarnowskiej, żeby traktowały jej córkę normalnie, bo ona sama nie widzi barier i żyje normalnie – gra na perkusji i w koszykówkę.
 
Tematyka nie dotyczy tylko dzieci, mnie osobiście najbardziej urzekło opowiadanie „Dom przy Tulanki” pióra Agnieszki Gadzińskiej, podejmujące kwestie wykluczenia, starości, braku akceptacji, samotności. Pan Bigos, postrach nadworny dzieciaków, w głębi duszy jest po prostu samotnym, starszym człowiekiem, potrzebującym jak każdy towarzystwa i odrobiny życzliwości,
a zrzędliwe zachowanie i nieprzyjemny sposób bycia to tylko tarcza ochronna
i maska.
 Bardzo fajnie zostały ukazane postawy dzieciaków, które do każdej krzywdy
i odmienności podchodziły z sercem na dłoni, zrozumieniem i wielka chęcią pomocy. Myślę, że to kluczowe zadanie każdego rodzica, wytłumaczyć i wpoić małemu człowieczkowi, że inne nie znaczy gorsze, że choremu, potrzebującemu, samotnemu trzeba pomóc, żeby nie przechodzić obojętnie wobec krzywdy innych ludzi, kimkolwiek by oni nie byli, wspierać słabszych i stawać w obronie tych, którzy nie maja możliwości ani siły bronić się sami. Zaszczepienie dziecku empatii i wrażliwości procentuje potem na całe życie.



Nie można pominąć również cudownych ilustracji, które zdobią tę książeczkę
i snują równoległą historię graficzną, książeczkę przepięknie wydaną, pełna pokrzepiających serce opowieści, bo faktycznie jest ona iskrą nadziei
i światełkiem. Dzięki wszystkim wspierającym projekt książki i małą Tosię to światełko pali się wyraźnym, jasnym światłem. Kiedy pisałam pierwszy artykuł informujący o tej akcji byłam pełna nadziei, ze się uda wydać to dzieło ludzi dobrego serca, dlatego wzruszenie, kiedy wzięłam do rąk książkę i zagięłam pierwszą stronę, wąchając kartki (silne uzależnienie – wąchanie książek;)) było ogromne, serce zalała fala ciepła, wiara w ludzi na nowo pojaśniała. Wokół tej wyjątkowej książeczki krążą tak pozytywne wibracje, że nie może być inaczej niż dobrze. 
Pomaganie jest fajne, uczcie  tego swoje dzieci, a raczej swoim postepowaniem pokazujcie jak to się robi, modelowanie jest najskuteczniejszą metodą. Jeśli „PrzyTulanki” jeszcze nie są na półce w Twojej biblioteczce, zachęcam do nabycia: 
po pierwsze szczytny cel, pomaganie jest fajne, 
po drugie – piękne ilustracje, 
po trzecie – rzadko spotyka się tak mądre książeczki, objaśniające tematy trudne nawet dla dorosłych, 
po czwarte – druk pachnie wybornie :)  

____________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :) 

Komentarze

  1. wszystko w jednym: cudna opowieść, pięknie wydana i jeszcze przyczynia się do dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna książka + szczytny cel, my ją bardzo chętnie zakupimy bo warto pomagać innym

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szkoda,

Czy bez umytych okien święta się nie odbędą? Czyli czego życzę Wam na ten świąteczny czas.

CZY COŚ SIĘ STANIE, CZY ŚWIAT SIĘ ZAWALI? Ostatnio było o prezentach, to może pociągnijmy magię Świąt teraz bardziej w stronę duchową niż materialną. Stając w obliczu tych Świąt i zdarzeń przedświątecznych chciałabym się podzielić refleksją. Nie lubię ckliwości, ale nie obiecuję, że się przed tym uchronię, więc uczciwie ostrzegam, żeby potem nie było. Cały rok gdzieś wszyscy gonią, spieszą się, pędzą, przed Bożym Narodzeniem pęd   zamienia się w obłęd i czyste szaleństwo. Masa pytań kotłuje się w głowie, czy zdążę posprzątać, zrobić zakupy, kupić prezenty, przygotować potrawy, udekorować dom, a co jeśli nie? Czy coś się stanie jeśli do kolacji wigilijnej zasiądziemy godzinę później, bo karp potrzebował dojrzeć na patelni? Albo czy świat się zawali jeśli nie wszystkie potrawy wyjdą spod ręki pani domu, a zostaną przyniesione z cukierni, czy sklepowej zamrażarki? To też nie tak, że nie rozumiem tradycji, owszem rozumiem, doceniam i sama chciałabym stworzyć dom pachnący pierniki

JAK SIĘ UBRAĆ DO TEATRU, CZYLI CO WARTO WIEDZIEĆ PRZED WIZYTĄ W TEATRZE

Jednym z najczęściej zadawanych pytań jeśli o wizytę w teatrze chodzi, jest w co się ubrać? i choć jest to kwestia też w jakiś sposób istotna, to ważniejsze dla mnie po kilku ładnych latach obserwacji widzów różnego wieku i kalibru, bardziej na miejscu jest pytanie jak się zachować? Bo o ile dawno, dawno temu wyjście do teatru to był ceremoniał sukni wieczorowych, fryzur, makijażu, ważnych spotkań to obecnie kwestia ubioru pozostawia sporą dowolność, natomiast zachowania, które coraz częściej rozsiadają się wygodnie na widowni, pozostawiają sporo do życzenia. Drażni to okrutnie mnie – widza, a co dopiero mają powiedzieć aktorzy? W teatrze,   choćby że względu na fakt, że jest to przybytek kultury wysokiej, bardziej od nienagannego i modnego przyodzienia wymagana jest kultura, zarówno osobista jak i społeczna, znajomość pewnych obowiązujących zachowań. „Reguła teatralna” jest obecnie bardzo liberalna, bo chodzi o to, żeby ludzi zachęcić, wyjść ze sztuką na ulicę, a nie odstrasz