Dwa tygodnie po spektaklu „Boeing, boeing – odlotowe
narzeczone" w Teatrze Bagatela, którym byłam zachwycona do granic możliwości, chciałam sobie
przedłużyć ten sceniczny orgazm
i z rozpędu pobiegłam na „Pomoc domową",
w
oryginale „La bonne Anna", stanowiącą niejako kontynuację poprzedniego
dzieła, mimo że obie sztuki stanowią odrębne całości. No i sztuka fantastyczna,
ale jak to Wisława Szymborska pisała – „nic dwa razy się nie zdarza... i nie
zdarzy..."
NIC DWA RAZY...
...Bo sztuka bazuje na tej samej niemal fabule, szkielecie farsy, dowcipach, fenomenalnej grze aktorskiej i niestety, oglądając część pierwszą już wiadomo jak potoczy się akcja, jak zakończy się sztuka, przewidywalność zgubiła dla mnie tą sztukę. Jednak gdybym na „Pomoc domową" w świetnym tłumaczeniu Bartosza Wierzbięty poszła najpierw, to moja recenzja „Odlotowych narzeczonych" zamieniła by się rolami z tą, aktualnie pisaną. A ja mam nauczkę – żeby nie psuć wrażenia i uroku, nie chodź na kolejną część dzieła. Ale widzom jak najbardziej polecam, bo zabawa przednia.FARSA PEŁNĄ GĘBĄ
Tytułowa bohaterka, pomoc domowa Nadia dostaje nową pracę.
Jednak wraz
z nowa pracą jej kłopoty nie kończą się, ale zwielokrotniają. Często wspomina swojego poprzedniego pracodawcę, w którym to widzowie bardzo łatwo odnajdą Maksa z „Boeing, boeing...", a kwestia: „ile ja z nim miałam nerwów, z nim i tymi jego babami!" brzmi niemal jak refren w każdej scenie. W ogóle aktorzy śpiewająco płyną do finału, potykając się co chwilę oczywiście, często o... własne nogi i dostajemy na talerzu kwintesencję farsy, nie stanowiącą niczego zaskakującego dla kogoś kto już widział inną sztukę Camolettiego – małżeństwo, zdrada, kochankowie, komedia omyłek i niefrasobliwych zbiegów okoliczności.
Z tej opresji ratuje wszystkich niezastąpiona Nadia, która w pewnym momencie zaczyna rozstawiać bohaterów na swoich strategicznych miejscach
i manipulować nimi do woli. Dzięki jej sprytowi i bystrości nie dochodzi do tragedii a do szczęśliwego finału, gdzie wilk syty i owca cała.
z nowa pracą jej kłopoty nie kończą się, ale zwielokrotniają. Często wspomina swojego poprzedniego pracodawcę, w którym to widzowie bardzo łatwo odnajdą Maksa z „Boeing, boeing...", a kwestia: „ile ja z nim miałam nerwów, z nim i tymi jego babami!" brzmi niemal jak refren w każdej scenie. W ogóle aktorzy śpiewająco płyną do finału, potykając się co chwilę oczywiście, często o... własne nogi i dostajemy na talerzu kwintesencję farsy, nie stanowiącą niczego zaskakującego dla kogoś kto już widział inną sztukę Camolettiego – małżeństwo, zdrada, kochankowie, komedia omyłek i niefrasobliwych zbiegów okoliczności.
Z tej opresji ratuje wszystkich niezastąpiona Nadia, która w pewnym momencie zaczyna rozstawiać bohaterów na swoich strategicznych miejscach
i manipulować nimi do woli. Dzięki jej sprytowi i bystrości nie dochodzi do tragedii a do szczęśliwego finału, gdzie wilk syty i owca cała.
POMOC DOMOWA ROZDAJE KARTY
Pokrótce przybliżając fabułę – Nadia wprowadza się do z
pozoru szczęśliwego małżeństwa, lecz bardzo szybko okazuje się, że i on i ona
mają kogoś ku rozrywce. Kiedy ona teoretycznie wyjeżdża do rodziców, on
teoretycznie
w sprawach służbowych leci do Szczecina, a Nadia zostaje wysłana pod Grunwald, żeby odpoczęła, odwiedziła rodzinę. Dziwnym trafem nikt nie wyjeżdża, a wręcz przeciwnie, wszyscy pojawiają się w domu, tyle że...
w podwojonym składzie – ona przyprowadza nowobogackiego, młodego, głupkowatego fircyka, on młodziutką trzpiotkę-idiotkę z fajnym tyłkiem. To co się później rozgrywa jest totalną komedią omyłek, przypadków, absurdów i groteski. Trochę takim teatrem kukiełek, za nitki których pociąga bardzo precyzyjnie pomoc domowa i wyciąga bohaterów z opresji.
w sprawach służbowych leci do Szczecina, a Nadia zostaje wysłana pod Grunwald, żeby odpoczęła, odwiedziła rodzinę. Dziwnym trafem nikt nie wyjeżdża, a wręcz przeciwnie, wszyscy pojawiają się w domu, tyle że...
w podwojonym składzie – ona przyprowadza nowobogackiego, młodego, głupkowatego fircyka, on młodziutką trzpiotkę-idiotkę z fajnym tyłkiem. To co się później rozgrywa jest totalną komedią omyłek, przypadków, absurdów i groteski. Trochę takim teatrem kukiełek, za nitki których pociąga bardzo precyzyjnie pomoc domowa i wyciąga bohaterów z opresji.
NADIA I JEJ SHOW
Jednak nie wolno zapomnieć, że gdyby nie aktorzy, gdyby nie
warsztat, gdyby nie osobowości sceniczne sztuka tak dynamiczna by siadła. I o
ile istotny jest humor słowny, na którym oparte są dialogi, o tyle gdyby nie
aktorzy stwarzający humor sytuacyjny na gorąco, nie wyszlibyśmy tak zachwycenia
ani z „Boeinga...." ani
z „Pomocy domowej". Wystarczy rzut oka na to jak wspaniale choćby mimiką
i gestem Nadia potrafi wywołać salwy śmiechu.
z „Pomocy domowej". Wystarczy rzut oka na to jak wspaniale choćby mimiką
i gestem Nadia potrafi wywołać salwy śmiechu.
Bez względu na to, którą sztukę pierwszą obejrzycie –
będziecie zadowoleni. Bez względu na to, którą sztukę wybierzecie, ta druga z
kolei będzie zawsze pokrzywdzona i mniej zabawna. Niemniej jednak, można obejrzeć
tylko jedną. Ale polecam jednak nie zaprzepaszczać okazji i pójść na obydwie,
nawet na przekór recenzjom.
______________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
No i teraz dylemat ile zobaczyć, a jak dwie to w jakiej kolejności ;)
OdpowiedzUsuńHahahahaha no jest to dylematem :)
UsuńWybrałbym się do teatru, tylko czasu brak😐
OdpowiedzUsuńWłaśnie uświadomiłaś mi jak dawno nie byłam w teatrze. Wstyd!
OdpowiedzUsuńZawsze jest dobry czas na zmiany i nadrobienie tematu ;)
UsuńMoniko ja wiem, że tu konkretnie u Ciebie najważniejsze jest słowo, ale mam wrażenie, że obrazek czy dwa ożywiłyby nieco formę i dodały odrobinę dynamiki :)
OdpowiedzUsuńPoza tym żałuję, że nic z tego co tu opisujesz nie bywa grane w Trójmieście :( a do grodu waszego tak daleko :(
Masz rację, dzięki Janku :) Jakoś wolę dodawać tutaj swoje zdjęcia, własnoręcznie zrobione i głównie dużo ich przy recenzjach książek jest, na spektaklu niestety nie mam możliwości pstrykać fot, a fakt, że byłoby to bardziej dynamiczne :) Rzucę okiem na to co graja u Was :)
UsuńWstyd się przyznać, ale nigdy nie było mi po drodze do teatru,, zdecydowanie wolę film, jednak Twój opis bardzo zachęca Pozdrawiam Angelika F
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Każdy ma swoje upodobania, jedni wolą filmy, inni seriale, a jeszcze inni teatr :)
UsuńOch, jak ja bym chętnie poszła do teatru! Niestety pora, w której zaczynają się zwykle przedstawienia, to pora usypiania moich dzieci, które wtedy niezbędnie domagają się mojej obecności. Dlatego nie chadzam do teatrów tak często, jakbym chciała. Oględnie mówiąc.
OdpowiedzUsuńCiekawy post. Czekam na więcej i oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńJak ja dawno nie byłam w teatrze, chyba już ze 3 lata minęły, a przecież to uwielbiam...
OdpowiedzUsuń