Przejdź do głównej zawartości

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU - "POMOC DOMOWA" PAWEŁ PITERA


Pomoc Domowa, recenzja, bagatela, teatr kraków, Paweł Pitera, farsa, Nadia, usta

Dwa tygodnie po spektaklu „Boeing, boeing – odlotowe narzeczone" w Teatrze Bagatela, którym byłam zachwycona do granic możliwości, chciałam sobie przedłużyć ten sceniczny orgazm
i z rozpędu pobiegłam na „Pomoc domową",
w oryginale „La bonne Anna", stanowiącą niejako kontynuację poprzedniego dzieła, mimo że obie sztuki stanowią odrębne całości. No i sztuka fantastyczna, ale jak to Wisława Szymborska pisała – „nic dwa razy się nie zdarza... i nie zdarzy..."


NIC DWA RAZY...

...Bo sztuka bazuje na tej samej niemal fabule, szkielecie farsy, dowcipach, fenomenalnej grze aktorskiej i niestety, oglądając część pierwszą już wiadomo jak potoczy się akcja, jak zakończy się sztuka, przewidywalność zgubiła dla mnie tą sztukę. Jednak gdybym na „Pomoc domową" w świetnym tłumaczeniu Bartosza Wierzbięty poszła najpierw, to moja recenzja „Odlotowych narzeczonych" zamieniła by się rolami z tą, aktualnie pisaną. A ja mam nauczkę – żeby nie psuć wrażenia i uroku, nie chodź na kolejną część dzieła. Ale widzom jak najbardziej polecam, bo zabawa przednia.

FARSA PEŁNĄ GĘBĄ


Tytułowa bohaterka, pomoc domowa Nadia dostaje nową pracę. Jednak wraz
z nowa pracą jej kłopoty nie kończą się, ale zwielokrotniają. Często wspomina swojego poprzedniego pracodawcę, w którym to widzowie bardzo łatwo odnajdą Maksa z „Boeing, boeing...", a kwestia: „ile ja z nim miałam nerwów, z nim i tymi jego babami!" brzmi niemal jak refren w każdej scenie. W ogóle aktorzy śpiewająco płyną do finału, potykając się co chwilę oczywiście, często o... własne nogi i dostajemy na talerzu kwintesencję farsy, nie stanowiącą niczego zaskakującego dla kogoś kto już widział inną sztukę Camolettiego – małżeństwo, zdrada, kochankowie, komedia omyłek i niefrasobliwych zbiegów okoliczności.
Z tej opresji ratuje wszystkich niezastąpiona Nadia, która w pewnym momencie zaczyna rozstawiać bohaterów na swoich strategicznych miejscach
i manipulować nimi do woli. Dzięki jej sprytowi i bystrości nie dochodzi do tragedii a do szczęśliwego finału, gdzie wilk syty i owca cała.

POMOC DOMOWA ROZDAJE KARTY


Pokrótce przybliżając fabułę – Nadia wprowadza się do z pozoru szczęśliwego małżeństwa, lecz bardzo szybko okazuje się, że i on i ona mają kogoś ku rozrywce. Kiedy ona teoretycznie wyjeżdża do rodziców, on teoretycznie
w sprawach służbowych leci do Szczecina, a Nadia zostaje wysłana pod Grunwald, żeby odpoczęła, odwiedziła rodzinę. Dziwnym trafem nikt nie wyjeżdża, a wręcz przeciwnie, wszyscy pojawiają się w domu, tyle że...
w podwojonym składzie – ona przyprowadza nowobogackiego, młodego, głupkowatego fircyka, on młodziutką trzpiotkę-idiotkę z fajnym tyłkiem. To co się później rozgrywa jest totalną komedią omyłek, przypadków, absurdów i groteski. Trochę takim teatrem kukiełek, za nitki których pociąga bardzo precyzyjnie pomoc domowa i wyciąga bohaterów z opresji.

 NADIA I JEJ SHOW


Jednak nie wolno zapomnieć, że gdyby nie aktorzy, gdyby nie warsztat, gdyby nie osobowości sceniczne sztuka tak dynamiczna by siadła. I o ile istotny jest humor słowny, na którym oparte są dialogi, o tyle gdyby nie aktorzy stwarzający humor sytuacyjny na gorąco, nie wyszlibyśmy tak zachwycenia ani z „Boeinga...." ani
z „Pomocy domowej". Wystarczy rzut oka na to jak wspaniale choćby mimiką
i gestem Nadia potrafi wywołać salwy śmiechu.

Bez względu na to, którą sztukę pierwszą obejrzycie – będziecie zadowoleni. Bez względu na to, którą sztukę wybierzecie, ta druga z kolei będzie zawsze pokrzywdzona i mniej zabawna. Niemniej jednak, można obejrzeć tylko jedną. Ale polecam jednak nie zaprzepaszczać okazji i pójść na obydwie, nawet na przekór recenzjom.

______________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :) 

Komentarze

  1. No i teraz dylemat ile zobaczyć, a jak dwie to w jakiej kolejności ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybrałbym się do teatru, tylko czasu brak😐

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie uświadomiłaś mi jak dawno nie byłam w teatrze. Wstyd!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moniko ja wiem, że tu konkretnie u Ciebie najważniejsze jest słowo, ale mam wrażenie, że obrazek czy dwa ożywiłyby nieco formę i dodały odrobinę dynamiki :)
    Poza tym żałuję, że nic z tego co tu opisujesz nie bywa grane w Trójmieście :( a do grodu waszego tak daleko :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, dzięki Janku :) Jakoś wolę dodawać tutaj swoje zdjęcia, własnoręcznie zrobione i głównie dużo ich przy recenzjach książek jest, na spektaklu niestety nie mam możliwości pstrykać fot, a fakt, że byłoby to bardziej dynamiczne :) Rzucę okiem na to co graja u Was :)

      Usuń
  5. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie było mi po drodze do teatru,, zdecydowanie wolę film, jednak Twój opis bardzo zachęca Pozdrawiam Angelika F

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Każdy ma swoje upodobania, jedni wolą filmy, inni seriale, a jeszcze inni teatr :)

      Usuń
  6. Och, jak ja bym chętnie poszła do teatru! Niestety pora, w której zaczynają się zwykle przedstawienia, to pora usypiania moich dzieci, które wtedy niezbędnie domagają się mojej obecności. Dlatego nie chadzam do teatrów tak często, jakbym chciała. Oględnie mówiąc.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawy post. Czekam na więcej i oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja dawno nie byłam w teatrze, chyba już ze 3 lata minęły, a przecież to uwielbiam...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

WEJDŹ W MOJE BUTY, CZYLI W POSZUKIWANIU EMPATII W ZWIĄZKU

Podejdź do mnie. Stań obok. Bardzo blisko. Wejdź w moją skórę. Moje buty.  WEJDŹ W MOJE BUTY Tak, wiem, że w moich butach może być Ci niewygodnie, za ciasne obcierają stopy, za duże utrudniają przemieszczanie się, ale nigdy mnie nie zrozumiesz, jeśli nie spróbujesz postawić się na moim miejscu, nie przejdziesz odcinka drogi w moich butach. To może być niewygodne i bolesne doświadczenie, wychodzisz przecież ze strefy własnego komfortu i opuszczasz swoje jestestwo, ale jeśli nie będziemy od czasu do czasu zakładać swoich butów, zamiast poranionych stóp, możemy mieć poranione serca i dusze. Empatia, zrozumienie, umiejętność wejścia w skórę partnera to mocny fundament pod budowany związek, bez niego konstrukcja jest chwiejna, grozi zawaleniem i dotkliwym poranieniem, a czasem nawet „śmiercią” budowanej Miłości. IF I WERE YOU...   Te metaforyczne buty przyszły mi od razu na myśl w kwestii tematu zrozumienia drugiej osoby. Pamiętam lekcje angiels...

KICIA KOCIA - DLACZEGO DZIECI TAK JĄ UWIELBIAJĄ?

Kicia Kocia to chyba najpopularniejsza kocia bohaterka wśród maluchów. Myślałam, że moje dziecko oszaleje na jej punkcie, bo wszak to kot, a jak tylko pojawiał się „miau” to był szał 😊 Ale jak przyniosłam dwie pierwsze książeczki na próbę, to jednak szału nie było i czekają wciąż na swój czas.  Natomiast niedawno syn dostał książeczkę z ponad 40 otwieranymi okienkami zatytułowana „Kicia Kocia i Nunuś. Bardzo fajna rodzina” i faktycznie oszalał na punkcie otwieranych z różnych stron okienek, nie wiem jak z sympatia do głównej bohaterki, ale ta pozycja wydawnicza przypadła bardzo do gustu i małych rączek.  I o to chodzi w sumie, oprócz ilustracji, historii i bardzo pięknego przesłania swoją drogą, książeczka ta wspiera rozwój motoryki małej u dziecka, sprawności manualnej, ćwiczy pamięć i spostrzegawczość. Autorka umieszcza na kartach książeczki bardzo sympatyczną opowieść o tym jak rodzeństwo Kicia Kocia i Nunuś wybierają się do Państwa Kwiatek i po drodze obserwu...

DROGA DO AUTENTYCZNOŚCI - ARTYKUŁ GOŚCINNY

Związek między dwojgiem ludzi, związek wewnętrzny z sobą samym to w zasadzie jedna z kluczowych kwestii w naszym życiu i może dlatego bałam się o tym pisać  z pozycji eksperta, bo nie czułam się wystarczająco kompetentna, żeby pouczać, czy nauczać. Ale tylko krowa nie zmienia poglądów i kiedy pewnego dnia mojego blogowania stanęła na mojej drodze kobieta szczególna i zaproponowała napisanie artykułu w  sferze relacji damsko-męskich - zgodziłam się na eksperyment. W dalszym ciągu, trzymając się konwencji, że chciałabym bardziej inspirować niż pouczać, spotkanie z Patrycją Dorsz vel Drożdż  było katalizatorem do narodzin nowej kategorii na blogu, za co jej serdecznie dziękuję. Za tą inspirację :) Jako, że nie wierzę w przypadkowe spotkania, a w to, że ludzie stają na naszej drodze w jakimś celu, zaprosiłam Patrycję, w internetach znaną jako Pani Mediator  do napisania artykułu wyjątkowego, tekstu, z którego sama dla siebie wyniosłam pokaźną garść wiedzy, dlatego chc...