Moment, w którym świat i serce rozsypuje się na milion
kawałków znajomy jest pewnie każdemu. Dziś rozsypał się świat pewnym rodzicom,
których synek walczył do samego końca, był dzielny, silny, niezwykle pogodny, zadziwiająco
radosny jak na ogrom cierpienia, biegł cały czas w stronę życia…nie miałam
zaszczytu poznać osobiście tego Wojownika, niestety…Odwiedzałam go codziennie w
wirtualnej rzeczywistości, z całych sił trzymałam kciuki, cieszyłam się jak
szło w dobrą stronę, jak wyniki były coraz lepsze, jak ogromna to była radość,
kiedy maluch mógł wyjść ze szpitalnego łóżeczka do domu. Ostatnie tygodnie
jednak były pełne strachu, drżącymi palcami klikałam w każdą kolejną wiadomość na
temat zdrowia…
Walka dziś dobiegła końca. Walka niesprawiedliwa, nierówna
od samego początku, z okrutnym finałem.
Piszę dziś o tym wyjątkowym chłopcu, bo nie potrafię o
niczym innym dziś ani myśleć ani pisać. Skradł moje serce od razu, stał mi się
bardzo bliski i nie tylko mi…będąc częścią tej wielkiej Rodziny, która każdego
dnia wspierała rodziców i chłopczyka, słowami, myślami, modlitwami, pieniążkami
na bardzo drogie leczenie, odzyskałam wiarę w człowieka, w dobro,
w zjednoczenie i bezinteresowną pomoc. Tyle słów, łez, radości, kciuków
i modlitw do Boga, natury, kosmosu i w co tylko kto akurat wierzy – niesamowita energia, niesamowici ludzie, tacy prawdziwi, pozbawieni obojętności, egoizmu, skupienia na czubku własnego nosa, wlewający
w serca Rodziców ogrom nadziei, wspierający się nawzajem. Ten malutki chłopczyk dokonał ogromnej rzeczy, cudu patrząc na realia obecnego świata – zjednoczył ludzi, wyzwolił w nich takie pokłady dobra, empatii, chęci dawania od siebie tyle ile da się oddać, żeby komuś było choć trochę lepiej.
w zjednoczenie i bezinteresowną pomoc. Tyle słów, łez, radości, kciuków
i modlitw do Boga, natury, kosmosu i w co tylko kto akurat wierzy – niesamowita energia, niesamowici ludzie, tacy prawdziwi, pozbawieni obojętności, egoizmu, skupienia na czubku własnego nosa, wlewający
w serca Rodziców ogrom nadziei, wspierający się nawzajem. Ten malutki chłopczyk dokonał ogromnej rzeczy, cudu patrząc na realia obecnego świata – zjednoczył ludzi, wyzwolił w nich takie pokłady dobra, empatii, chęci dawania od siebie tyle ile da się oddać, żeby komuś było choć trochę lepiej.
Dzieci są niezwykłe, dzieci walczą ile sił w nich, do samego
końca. Takich dzieci i takich obrzydliwie niesprawiedliwych walk jest dużo, za
dużo, każdego dnia na polu walki ginie Mały Wojownik. Nie rozumiem tego, nie
obejmuję umysłem jak może odchodzić z tego świata istota, która nie zdążyła
nawet poznać jego cząstki pozbawionej bólu i cierpienia, nie widzę żadnego
sensu czy większego planu w śmierci tych, którzy dopiero się urodzili.
Wiem natomiast jedno, że ta energia, dobro i miłość jaką Ci
Wojownicy skupiają wokół siebie jest nieśmiertelna i dobrze byłoby nieść dalej
to,
co udało się stworzyć, otworzyć oczy na drugiego człowieka, tak po prostu wspomóc swoją tarczą ochronną, rozproszyć strach, stanąć ramię w ramię, chwycić mocno za rękę, bo razem łatwiej idzie się na wojnę.
co udało się stworzyć, otworzyć oczy na drugiego człowieka, tak po prostu wspomóc swoją tarczą ochronną, rozproszyć strach, stanąć ramię w ramię, chwycić mocno za rękę, bo razem łatwiej idzie się na wojnę.
Moment, w którym świat i serce rozsypuje się na milion kawałków
dla niektórych przyszedł właśnie dziś…Ty możesz być tym, który pomoże pozbierać
te kawałki i dobrym słowem, gestem, wsparciem poskleja to, co da się skleić.
Nie bądźmy na siebie obojętni, nie zostawiajmy ludzi samych sobie, bądźmy dla
siebie dobrzy. Doceniajmy i pielęgnujmy, to co mamy tu
i teraz i dzielmy się z tymi, którym tego brak.
i teraz i dzielmy się z tymi, którym tego brak.
A Ty Wspaniały Wojowniku, wolny od bólu, spoczywaj w pokoju…
_____________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
Kochana, bardzo dobrze Cię rozumiem. Przeżywała to wiele razy, przez kilka lat byłam zaangazowana w różnego rodzaju akcje charytatywne. Pamiętam tak, jakby to było wczoraj, gdy umarł pierwszy chłopczyk, któremu kibicowalam wirtualnie. Maleńki Jaś, z bardzo chorym serduszkiem. Czekał na operację, którą przekladano, bo były dzieci w gorszym stanie. Nagle mu się pogorszyło i koniec. Płakałam przez tydzień, wybuchalam szlochem w pracy, w autobusie, robiąc kolacje. Najgorsze było dla mnie to, że nigdy nie miał szansy wyjść ze szpitala, nie zaznal nic poza szpitalnym lozeczkiem. Potem doszłam do wniosku, że albo się kompletnie odetne, albo muszę jakoś się wzmocnić, aby aż tak nie przeżywać. Bardzo trudne to wszystko. I bolesne.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Kochana za te słowa. Mam dokładnie to samo teraz - nie wiem, co ze sobą zrobić, nie umiem się odciąć od tego, więc pozostaje mi się jakoś wzmocnić...ale śmierć tego pierwszego dziecka tak strasznie boli, nie umiem powstrzymać łez i tylko się pilnuję,żeby nie wybuchnąć w pracy, w autobusie zakładam okulary, kolejny dzień i nie jest lepiej. Nie umiem sobie wyobrazić nawet, co mogą czuć Rodzice...
UsuńEhhh... Serce się kraje.
OdpowiedzUsuńMoniko, dziękuję Ci za ten wpis. Myślę, że jest w nas jeszcze dużo empatii. Najbardziej boli sytuacja, w której mimo niej, nie jesteśmy w stanie zatrzymać takiego, czy podobnego nieszczęścia, kiedy bezbronne dziecko za wszelką cenę chciałoby , aby ten silniejszy, mądrzejszy pozwolił mu wykorzystać szansę w 100%. Przecież może ten ostatni procent okazałby się cudem. Czyżbyśmy nie znali słowa modlitwa, miłosierdzie, ufność i nadzieja?
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i interesujący post. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńNiestety na razie życie nie zawsze układa się tak jakbyśmy chcieli:( i wtedy cierpimy i to bardzo
OdpowiedzUsuń