Przejdź do głównej zawartości

SENSOPLASTYKA - CO TO JEST I Z CZYM TO SIĘ JE?

 

plastyka sensoryczna, sensoplastyka

DLACZEGO AKURAT PLASTYKA SENSORYCZNA?

Wiecie skąd u mnie pomysł na sensoplastykę i dlaczego tak ją pokochałam? 

Po pierwsze, bo na legalu można się wybrudzić do woli, po drugie…bo można się umorusać jak świnka...pod pretekstem zabawy z dzieckiem, po trzecie…bo można się ubrudzić 😉 

A poważnie (choć to było w sumie też poważnie😉) to w tym nurcie zogniskowało się wszystko, co lubię – eksperymenty plastyczne, bogactwo doznań i…ogrom psychologii. Odkąd tylko moje dziecko zaczęło chodzić
i buszować po szafkach zaczęła się nie do końca przeze mnie „lubiana” zajawka na wyciąganie produktów spożywczych i przesypywanie, mieszanie, łączenie z wodą…przelewanie, dolewanie, wylewanie…sprzątania w kuchni co niemiara każdego dnia. Ale wiedziałam, ze jest to niezbędny element rozwoju, że poprzez to ćwiczy się motoryka duża i mała, dziecko poznaje świat, uczy się koncentracji, ćwiczy zdolność manualną. I tak właściwie niechcący wymieniłam lwią część zalet i korzyści płynących z plastyki sensorycznej dla dziecka.

Ale co to takiego właściwe jest ta sensoplastyka? 

Ano jest to taka plastyka
z wykorzystaniem wszystkich zmysłów, stąd przedrostek „senso”. Jest to też pewien rodzaj, bądź też uzupełnienie, terapii, np. dzieciaków z zaburzeniami integracji sensorycznej. Co więcej w sensoplastyce mogą brać udział wszystkie dzieci w wieku od 0 do…100 lat 😊 

NO RULES!

Zapytacie, ale jak to? Jak można kilkumiesięcznemu dziecku pozwolić taplać się w farbach, czy używać materiałów plastycznych typu klej, plastelina…skoro są przeznaczone dopiero od lat 3? 

Otóż w sensoplastyce można 😊 

Tutaj wszystko można i sekretem tych zajęć jest pełna dowolność, niczym nieskrępowana kreatywność, brak ocen, gotowych rozwiązań, instrukcji krok po kroku jak czegoś używać, brak jedynego słusznego wykonania, narzucania planu na pracę. 


Tajemnica tych zajęć tkwi również w używanych materiałach – są to naturalne, łatwo dostępne produkty
i barwniki spożywcze.
Oznacza to, że wszystko, z czego można skorzystać jest bezpieczne dla dzieci. Większość z mas plastycznych, które można przygotować, są w wersji jadalnej, gdyby ktoś chciał włączyć zmysł smaku podczas malowania. Jadalne farbki? No problem! Barwinki w postaci jeżyn, malin, buraka, czy cynamonu, oprócz tego, że dają nam piękne odcienie kolorystyczne to jeszcze dobrze smakują i pachną 😉 

Oczywiście trzeba mieć świadomość, że istnieją masy plastyczne, których nie damy raczej małym dzieciom, jak choćby masa balonowa, czy piankolina, gdyż zawiera już w sobie produkty chemiczne, choćby klej, czy piankę do golenia. Wszystko, co decydujemy się użyć, musi być dostosowane do wieku dziecka, jego potrzeb, aby zabawa była w pełni bezpieczna, ale i atrakcyjna. 

Warto też mieć na uwadze, nawet jeśli korzystamy tylko z naturalnych składników, typu warzywa, owoce, jogurt, wszelkie alergie dziecięce, szczególnie w przypadku najmniejszych dzieci, które na ogół "smakują" narzędzi pracy. Zabawa mogłaby się skończyć niekoniecznie miło, gdyby dziecko uczulone na cytrusy, czy nietolerujące laktozy "najadło się" jadalnych farbek 😉  

Przepisy na różne masy plastyczne również podrzucę więc na pewno nie wyjdziecie z tego cyklu z pustymi rękami 😉 Raczej ubrudzicie sobie ręce po łokcie 😉

NARZĘDZIA PRACY "SENSOPLASTYKA"

Kiedy zaczęłam się szkolić z plastyki sensorycznej miałam trochę inne wyobrażenia też na temat narzędzi pracy, bo raczej zajęcia plastyczne kojarzą się z płótnem czy papierem, a tutaj w zasadzie papieru może wcale nie być. Kluczowym polem do pracy jest…folia. Czy to zwykła malarska czy bąbelkowa, potęgująca doznania zmysłowe dla raczkujących czy stawiających pierwsze kroki dzieci. Oczywiście pracujemy na podłodze,
w tzw. parterze, ta metoda pracy wyklucza pracę stolikową. Ma być swobodnie. Dzieci doświadczają i pracują całym swoim ciałem - stopami, palcami, kolanami...Aktywuje się równocześnie kilka zmysłów.
Biorąc za przykład choćby tę jadalną farbkę - farba z jogurtu, mąki i owoców w dotyku jest aksamitna, ma smak i zapach barwnika, czyli np. malin, kolor oddziałuje na wzrok itd.

 Koleżanka pytała mnie również czy można używać czegokolwiek spoza kanonu tych produktów naturalnych. Wszystko zależy i wszystko należy dostosować indywidualnie do dziecka, bądź do grupy dzieci, z którymi się pracuje. 


Co mam na myśli? 

Jeśli mamy 6 miesięczne dziecko to wiadomo, że bazujemy na tym, co bezpieczne. Jeśli mamy dzieci szkolne, bądź przedszkolaki możemy włączyć zwykłe farby, klej, cokolwiek, co akurat się przyda, na co mamy ochotę,
a zakładamy, że 6-latek raczej nie wypije kubka farby, nożyczek nie wsadzi sobie do oka. 


TERAPIA PRZEZ SZTUKĘ

Ważna rzecz też jest taka, że mimo, że nie powinno się używać pędzli, to jeśli dziecko ma problemy natury sensorycznej i ma blokadę przed włożeniem ręki w farbę czy nie lubi, żeby cokolwiek kleiło mu się do rąk czy brudziło to warto zacząć od używania „pośrednika”, czyli pędzla, który będzie stanowił połączenie powierzchni i...dziecka. Powoli, stopniowo, dając przestrzeń, możliwości na próby przełamania niechęci, bądź zwyczajnie tylko próby.
Tu nie ma miejsca na przymus, na słowa „powinieneś”, „musisz”, „zrób tak, jak Ci mówię”.

TY TEŻ SIĘ UBRUDŹ!

Ponieważ równoczesna stymulacja wielozmysłowa jest ogromnie ważna
w tych pierwszych latach życia dziecka, bo wspomaga rozwój mózgu, budując powiązania między neuronami, to warto się twórczo „zabawić”
😊 Warto wybrudzić podłogę w kuchni, rozsypać mąkę, zalać wodą i wymieszać z kawą, bo taka pozornie bezcelowa zabawa rozwija zmysły, buduje świadomość własnego ciała i przestrzeni, wpływa na rozwój mowy
i oczywiście rozbudza kreatywność i ciekawość świata. 

Tutaj naprawdę wszystkie chwyty są dozwolone i dla odmiany w tych zajęciach to nie dziecko ma podążać za nami, a my za nim. My np. dajemy mu różne warzywa i owoce, mąkę, wodę, olej, farbę i folię i to ono decyduje,
co z tym zrobi i w jakim kierunku rozwinie proces twórczy. Ciekawe doświadczenie również z perspektywy rodzica
(i nie mam na myśli sprzątania jeśli sensoplastykę prowadzicie we własnym domu 😉). 

Dla mnie, rodzica, któremu malowanie farbami, pastelami, ołówkami nigdy nie było obce, bo to moja wieloletnia pasja, przestawienie się na jednak tak odmienną plastykę dzięki własnemu dziecku i poszukiwaniu dla niego ciekawych form spędzania czasu i rozwoju, było kosmiczną zmianą myślenia o procesie twórczym, o technice, o regułach tej gry😉 Nauczyło mnie dużej otwartości i elastyczności w tworzeniu, bo jednak malarstwo czy rysunek rządzą się swoimi zasadami i technikami, które są niezbędne do opanowania, żeby dobrze malować. Tutaj proces twórczy jest niczym nieskrępowany. Ale jest jedna rzecz, która łączy te dwie plastyki - terapia. Dla mnie malowanie zawsze było przede wszystkim terapią wyciszającą, regulującą, dla dzieci sesoplastyka ma również ogromną moc terapeutyczną i to jest taki silny fundament terapii (w bardzo szerokim tego słowa rozumieniu) przez sztukę w każdym wieku.

To co, chcecie pomysły na zabawy plastyczne? 


Zdjęcia, których użyłam w tym wpisie nie obrazują typowych praktyk plastyki sensorycznej (ani nie są dobrej jakości, bo robione naprędce
i pochodzą z domowej kolekcji ;)), ale chciałam Wam pokazać, jak można wykorzystać jej elementy na domowym gruncie, jak korzystać można z jej bogactwa. 

________

Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :) 


Komentarze

  1. Rewelacja!!! To dopiero fajnie spędzony czas z dzieckiem. Ekstra pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się zabawa z dominującą zasadą no rules :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szkoda,

JAK SIĘ UBRAĆ DO TEATRU, CZYLI CO WARTO WIEDZIEĆ PRZED WIZYTĄ W TEATRZE

Jednym z najczęściej zadawanych pytań jeśli o wizytę w teatrze chodzi, jest w co się ubrać? i choć jest to kwestia też w jakiś sposób istotna, to ważniejsze dla mnie po kilku ładnych latach obserwacji widzów różnego wieku i kalibru, bardziej na miejscu jest pytanie jak się zachować? Bo o ile dawno, dawno temu wyjście do teatru to był ceremoniał sukni wieczorowych, fryzur, makijażu, ważnych spotkań to obecnie kwestia ubioru pozostawia sporą dowolność, natomiast zachowania, które coraz częściej rozsiadają się wygodnie na widowni, pozostawiają sporo do życzenia. Drażni to okrutnie mnie – widza, a co dopiero mają powiedzieć aktorzy? W teatrze,   choćby że względu na fakt, że jest to przybytek kultury wysokiej, bardziej od nienagannego i modnego przyodzienia wymagana jest kultura, zarówno osobista jak i społeczna, znajomość pewnych obowiązujących zachowań. „Reguła teatralna” jest obecnie bardzo liberalna, bo chodzi o to, żeby ludzi zachęcić, wyjść ze sztuką na ulicę, a nie odstrasz

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU - "BIESY" KRZYSZTOF JASIŃSKI

  Materiały z archiwum Sceny STU BOSKI DOSTOJEWSKI  „Biesy" Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego wystawiane na Scenie STU  były dla mnie jedną z najciekawszych pozycji z krakowskiego świata teatralnego. Wiązałam z nią wielkie nadzieje i niepokoje (z naciskiem na nadzieje). Nadzieje, gdyż Dostojewskiego jako twórcę od wielu lat ceniłam. Jego mętna i ciemna aura intrygowała. Niepokoje zaś wiązały się z objętością dzieła i sposobem przeniesienia na deski teatralne spójnej fabuły, dramatyzmu, czarnego humoru i tego charakterystycznego poczucia permanentnego napięcia, zmierzania ku ciemnej otchłani. DZIEWCZYNKA Z MŁOTEM A już najbardziej intrygował afisz teatralny , fascynował i przerażał, był niesamowicie magnetyczny. Przedstawiał dziewczynkę w bieli, z czarnymi włosami i przerażającymi oczami, utkwionymi gdzieś w dal. W ręku trzymała czerwony młot, co automatycznie nasuwa konotacje z krwawymi zbrodniami. W zasadzie trochę żałuję, że nie pozostałam przy nim i c